Od wydania "Six Degrees Of Inner Turbulence" minął zaledwie rok, a my już możemy się cieszyć najnowszym dziełem Dream Theater "Train Of Thought". Po pierwszym przesłuchaniu mogłem o niej powiedzieć tylko tyle, że czegoś takiego w historii Dream Theater jeszcze nie było. Płyta jest najcięższą dawką muzyki jaką kiedykolwiek otrzymaliśmy od Dream Theater. Ja osobiście oczekiwałem po tej płycie czegoś zupełnie innego i początkowo nie byłem zbyt przychylnie do niej nastawiony, ale już po kilku przesłuchaniach "Train Of Thought" uświadomiłem sobie, że w muzyce Dream Theater nie zmieniło się tak wiele jak mogło by się wydawać. Utwory są nadal bardzo zróżnicowane. Niemal w każdym z nich występuje dużo zmian tempa, riffów itp. a to jest to co charakteryzowało i nadal charakteryzuje Dream Theater.
Płytę rozpoczyna "As I Am", z którym mogliśmy się zapoznać już przed premierą płyty. Intro do tego kawałka jest bardzo klimatyczne i nie zapowiada tego co przyniesie nam dalej ten utwór. To jeden z najmocniejszych kawałków na płycie. Kilka zmian tempa, świetna solówka Petrucci'iego i wychodzi z tego naprawdę wyśmienity kąsek. Ciekawostką jest tutaj wokal James'a LaBrie, który pod koniec refrenu śpiewa tak, że jego barwa głosu przypomina trochę wokal Hetfield'a. Według mnie nie wpływa to dodatnio na ocenę całego utworu. W "As I Am" nie zabrakło również klawiszy Rudess'a, których na całej płycie nie jest zbyt wiele. "This Dying Soul" jest kolejnym utworem na płycie. Bardzo spokojny wokal wchodzi dopiero ok. 2 minuty. Do tego czasu utrzymane jest dość wysokie tempo (Portnoy gra na perkusji z lekkim thrash'owym zacięciem), uzupełnione solówką. Kilka razy w ciągu trwania "This Dying Soul" wokal jest nieco zniekształcany z czym spotykaliśmy się już niejednokrotnie w twórczości Dream Theater. Pod koniec utworu Petrucci znowu pokazuje, że wie do czego służy gitara i wykonuje piękną solówkę. Trzeci w kolejności jest "Endless Sacrifice". Od pierwszych dźwięków utwór kojarzy się z pięknymi spokojnymi kompozycjami z wcześniejszych płyt Dream Theater. Refren grany jest mocniej niż zwrotki, z tym, że LaBrie śpiewa w nim niemal identycznie jak podczas spokojnie granych zwrotek. Po drugiej zwrotce nadchodzi czas na instrumentalną, trwającą ponad 5 minut, część tego kawałka. Trudno jest opisać to wszystko co w tym czasie mamy przyjemność usłyszeć. "Endless Sacrifice" to jeden z moich ulubionych utworów na tym krążku. Czwartą kompozycją jest "Honor Thy Father". Kolejny bardzo dobry numer, posiadający jeden minus: niestety znowu chodzi o wokal. Kilka razy jest tak niefortunnie przekształcony, że przypomina brzmienie wokalisty jednej z nu metalowych kapel, której nazwy tutaj nie przytoczę. Jestem niemal w stu procentach pewien, że to przypadek, tak czy inaczej nie bardzo mi się to podoba. Poza tym małym "incydentem" wszystko jest jak być powinno. Kolejny na płycie jest najkrótszy, bo trwający zaledwie trzy minuty "Vacant", zdecydowanie najspokojniejszy utwór. Nie ma w nim perkusji, gitary, są tylko klawisze, skrzypce, i bardzo spokojny wokal. Mimo tego, że nie trwa długo bardzo mi się podoba. Numer szósty to "Stream Of Consciousness". Jest to instrumentalna kompozycja. Petrucci znowu robi niesamowite rzeczy, ze swoją gitarą, solówki są genialne. Nie jest to utwór monotonny, wręcz przeciwnie jest bardzo zróżnicowany, inaczej być nie może w końcu to Dream Theater. Płytę zamyka przepiękny "In The Name Of God". Świetny refren, szybkie zmiany brzmienia i tempa, tworzą utwór, który zasługuje na miano najlepszego utworu na płycie.
"Train Of Thought" to album, którego nie może zabraknąć na półce żadnego fana progresu. Dream Theater udowadnia, że jest jednym z najlepszych zespołów grających progresywny rock/metal. Ja słucham tej płyty już prawie drugi tydzień i jeszcze absolutnie nic mi się na niej nie znudziło, powiem więcej, wszystkie kawałki z każdym kolejnym przesłuchaniem coraz bardziej mi się podobają. Myślę, że ten album spodoba się nie tylko fanom progresywnego metalu, ale również wszystkim pozostałym fanom metalu.
Bolilol / [ 22.12.2003 ]
|