01. Shadow In Our Blood
02. Dream Oblivion
03. The Fatalist
04. In My Absence
05. The Grandest Accusation
06. At the Point Of Ignition
07. Her Silent Language
08. Arkhangelsk
09. I Am The Void
10. Surface The Infinite
11. Iridium



O melodyjnym death metalu można napisać wiele. Ten gatunek muzyki ma z pewnością podobną liczbę zwolenników, co przeciwników. Są osoby, który uważają, że łączenie kilku - wydawać by się mogło nie pasujących do siebie - nurtów jest przejawem dużych możliwości twórczych zespołów i jego pomysłowości, ale i równie mocny wydaje się front utworzony z osób, które uważają, że melodyjny death metal jest zaprzeczeniem ideałów muzyki metalowej. Jednym z czołowych zespołów wywołujących podobne antagonizmy jest Dark Tranquillity.

Szwedzi na scenie debiutowali relatywnie szybko, bo już w 1993 roku albumem "Skydancer". Pamiętać trzeba, że lata 90-te (szczególnie pierwsza połowa) nie należały do najłaskawszych dla takich eksperymentów w metalu. Tym niemniej Dark Tranquillity wytrzymali początkową niechęć i szybko, wraz z rosnącą falą popularności melodyjnego death metalu, stali się symbolem swojego gatunku. Przez 21 lat istnienia zespół nagrał łącznie dziewięć albumów, a tym ostatnim jest "We Are The Void" z 2010 roku. Członkowie zespołu zapowiadali przed premierą niniejszego albumu, że będzie on o wiele szerzej otwarty na eksperymenty aniżeli poprzednie wydawnictwa. Kontynuując za gitarzystą grupy, Niklasem Sundinem, otwarcie się zespołu na coraz szerszą paletę gatunkową miało być jedną z przesłanek liftingu, nieco zastygłego już wizerunku muzycznego grupy. Być może wpływ na zmiany w Dark Tranquillity miała też dosyć chłodno (w wynikach sprzedaży) przyjęta ostatnia płyta grupy "Fiction"? Eksperymenty bywają ryzykowne. Koronnym tego przykładem jest najbardziej znany zespół z tej sceny czyli In Flames, który konsekwentnie porusza się po równi pochyłej nagrywając tandetne, bardzo spłycone materiały. Na szczęście taki los nie spotka Dark Tranquillity, a przynajmniej nie do czasu premiery kolejnego albumu.

"We Are The Void" to album przemyślany. Od pierwszych do ostatnich nut fani melodyjnego death metalu nie powinni znaleźć powodów do narzekań, bo zespół wbrew nakreślonym powyżej zapowiedziom wcale mocno nie zradykalizował swojej muzyki. Na premierowym albumie Dark Tranquillity wszechstronnie wychodzi rzemieślnicze zacięcie trio Sundin-Henriksson-Jivarp, w największym stopniu odpowiedzialnego za konstrukcję muzyki. Wspomniani panowie to zdecydowanie muzycy z rodowodem death metalowym, bez dodatkowego wspierania się na bardziej chwytliwych pomysłach. Tym samym fani silnego łojenia na instrumentach powinni być zachwyceni takimi utworami jak m.in. "Dream Oblivion", "The Fatalist", "In My Absence", "Her Silent Language" czy "I Am The Void". Oczywiście nie są to utwory zupełnie wyczyszczone z elektroniki, ale powiedzmy, że posiadają one pewien wymiar autonomii w kreowaniu bezkompromisowego metalu. Ponadto trudno zarzucić Stanne'owi, że jego wokale brzmią "nowocześnie" albo chociaż "melodyjnie". W tych aspektach nowe Dark Tranquillity to album death metalowy. Jednak niczym stają się te elementy w porównaniu do drugiego, ważniejszego oblicza albumu. Jego głównym bohaterem jest oczywiście Martin Brandstrom, człowiek odpowiedzialny za klawisze i wszelkie elektroniczne manewry na dziewiątym studyjnym albumie Szwedów. A jest ich co niemiara! Już samo otwarcie krążka ("Shadow In Our Blood") zdradza, że eksperymenty, o których mówił Sundin to przede wszystkim otwarcie bardzo dużego pola do przemytu elektroniki w metalu. Wynalazki Brandstroma są pełne, wielokrotnie przykrywające metalowe instrumentarium "We Are The Void", również wielokrotnie dominujące poszczególne utwory. Za przykładem mogą tutaj pójść: "The Grandest Accusation", "At The Point Of Ignition", "Iridium" czy trzymający się balladowego szkieletu "Arkhangelsk". Naprawdę trudno narzekać na jakość rzeczonych pomysłów. Brandstrom, podobnie jak i jego koledzy z "sekcji metalowej", wykonali swoją robotę na porządnym poziomie. Ostatnią kwestią wydaje się ogólny odbiór "We Are The Void", ale myślę, że wyjątkowym malkontenctwem byłoby doszukiwanie się wad w myśli kompozycyjnej zespołu. Można ją bowiem najprościej w świecie: albo lubić, albo nie.

Podsumowując powyższe dobrą puentą wydaje się, że nowe dziecko Dark Tranquillity cechuje muzyczny dualizm złożony z wyraźnych death metalowych naleciałości i bardzo dużej ilości elektroniki (…przepis na melodyjny death metal), ale nie rozmieszczony sprawiedliwie, bo w takiej proporcji, że we wszystkich utworach czuć rękę Brandstroma, a tylko w części wyraźne death metalowe brzmienie. "We Are The Void" robi dobre wrażenie. Nie wiem czy dodatkowych atutów dodaje mu punkt odniesienia w stosunku do niektórych kapel z tego gatunku, które zbłądziły na ścieżce łączenia różnych nurtów muzyki, czy w rzeczywistości jest to materiał na tyle dobry by wyrobić sobie o nim pozytywną opinię bez konieczności czynienia porównań. Według mnie poprzeczka została zawieszona wysoko. W dodatku nie byle komu, bo nowy album Soilwork nadchodzi wielkimi krokami. Kto wygra ten pojedynek?

Robert Bronson / [ 13.07.2010 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Dark Tranquillity
We Are The Void

Century Media - 2010 r.




8/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!