01. Broken Wings
02. Soaked
03. Fear
04. When Kingdoms Fall
05. In Confidence
06. Fail
07. Numb
08. Torn
09. Nothing Is Erased
10. Still Walk Alone
11. These Scars



Bałam się tej płyty. Poprzednia, "Monday Morning Apocalypse", potężnie mnie rozczarowała. Próba odświeżenia brzmienia okazała się niezbyt przekonująca, zagubił się gdzieś specyficzny klimat, utwory nie zapadały w pamięć, nie budziły większych emocji. Sięgałam więc po "Torn" z mieszanymi uczuciami - w końcu przykro jest słyszeć nieudane nagrania jednego ze swoich ulubionych zespołów. Na szczęście już po chwili mój nastrój znacznie się poprawił.

Nie, "Torn" to nie jest dzieło na miarę "Recreation Day", sporo mu do tego brakuje. Jednak różnica z "Monday Morning Apocalypse" też jest wyraźnie widoczna. Evergrey - w lekko odświeżonym składzie i po zmianie wytwórni z Inside Out na SPV - powraca do tego, co wychodzi mu najlepiej. Jednocześnie, jest to jednak krok w tył. Większość z utworów spokojnie mogłaby znaleźć się na którymś z wcześniejszych albumów, przy każdej piosence miałam odczucie, że już ją kiedyś słyszałam. Mam nadzieję, że wycofanie się na bezpieczny, dobrze znany grunt to tylko wstęp do kolejnej - oby bardziej udanej - próby nagrania czegoś nieco mniej przewidywalnego. W końcu wśród opisów muzyki Szwedów pojawia się czasem słowo "progresywny", a to do czegoś zobowiązuje (a przynajmniej powinno). Mimo tych zarzutów płyty słucha się dobrze. Jest to rzecz dobrze wykonana i zrealizowana, utwory są melodyjne, mocne i pełne emocji, klimat wciągający i lekko mroczny. Nie da się pomylić Evergrey z żadną inną grupą, specyficzne melodie i charakterystyczny wokal Toma S Englunda (jak zwykle wspomaganego przez utalentowaną żonę Carinę) powodują, że rozpoznajemy brzmienie zespołu od pierwszej chwili. Jest kilka udanych, poruszających utworów - "Fear", "Still Walk Alone", czy świetny utwór tytułowy. Największe jednak wrażenie robi chyba "When Kingdoms Fall", który klimatem nieco kojarzy mi się z najwspanialszymi fragmentami "Recreation Day".

Z kronikarskiego obowiązku muszę też odnotować, że płyta ukazała się w dwóch wersjach - zwykłej i limitowanej digipakowej z dodatkowym utworem - "Caught In A Lie", kawałkiem, który w żaden sposób się nie wyróżnia i niespecjalnie mnie dziwi, że nie znalazł się w zasadniczej części albumu.

Trochę wahałam się przy wystawianiu oceny. Płyta ma tak wady, jak i zalety. Poza tym jest to jeden z tych albumów, które zyskują przy kolejnych przesłuchaniach - nie chciałam jej skrzywdzić. Zdecydowałam się w końcu na 8,5/10 - mimo pewnych niedociągnięć, jest to muzyka na poziomie, o którym wiele kapel może tylko pomarzyć, a także dawka nadziei na kolejne dobre płyty.

Hanna Zając / [ 14.12.2008 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =






© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!