01. Born To Lose
02. I Know How To Die
03. Get Back In Line
04. Devils In My Head
05. Rock 'n' Roll Music
06. Waiting For The Snake
07. Brotherhood Of Man
08. Outlaw
09. I Know What You Need
10. Bye Bye Bitch Bye Bye



Miał rację Wojciech Mann w "Polityce", że Motörhead to osobny styl muzyczny. Jak wiadomo porównywanie różnych stylów może być karkołomne. Więc nie ma sensu odnosić twórczości Motörhead do innych kapel. Sprawdźmy lepiej jak wygląda "The Wörld Is Yours" na tle pozostałych dokonań grupy.

Kapeli nie trzeba nikomu przedstawiać. Nie znać Motörhead, to tak, jakby w ogóle nic nie wiedzieć o muzyce rockowej - ignorancja w czystej postaci. Wszyscy wiemy, że grają rock'n'rolla w dość szczególnym wydaniu tj. w wersji heavy-punk-speed. Wiemy, jakie miejsce zajmuje Pan Lemmy Kilmister w panteonie gwiazd rocka i wiemy wreszcie, jaki był wpływ zespołu na rozwój szybkiego grania w latach 80. Bez nich twardziele z Metallica, Megadeth czy Testament dzisiaj graliby coś w rodzaju "Yellow Submarine" albo "Satisfaction".

Zespół nagrywa płyty lepsze i gorsze. Dziwne jest to, że największa euforia fanów pojawia się wtedy, gdy Lemmy i spółka podarują nam album bez niespodzianek. Jakoś wtedy nikt nie posądza ich o autoplagiat, nikt nie krytykuje, że zjadają własny ogon. Mamy tu pewien precedens bo, gdyby coś takiego popełnił Iron Maiden, od razu podniósłby się wielki krzyk w mediach. Najwidoczniej Panu Lemmy'emu z racji wieku więcej wolno, a do starszych osób trzeba z szacunkiem przecież. Zespół nagrał już ponad dwadzieścia płyt. Różnice między nimi są niewielkie. Rozbieżności w ocenach rozbijają się o detale i różne "smaczki". Wszyscy najbardziej lubimy albumy klasyczne: "Overkill", "Bomber", "Ace Of Spades". Mamy tutaj pełny konsensus w elektoracie. Jeśli chodzi o nowsze rzeczy, to zdania są bardziej podzielone. Jak to mówią w sporcie: ilu kibiców tylu ekspertów. W tej kwestii decydują przede wszystkim subiektywne preferencje i prywatne upodobania, wiec każdy ma rację. Osobiście stawiam na "Bastards" oraz "Inferno", ale od razu dodam, że poważnie zastanawiam się nad nowym wydawnictwem, które odrobinę przewyższa dwie ostatnie płyty: "Motörizer" i "Kiss Of Death". Wiele osób lubi jak Motörhead gra ostro, ale to nie może być jedyną miarą oceny muzyki. Oczywiście fajny jest ciężar, ale ważne żeby był z pomysłem. Zresztą Lemmy zawsze podkreśla, że jego kapela gra rock'n'rolla.

Na "The Wörld Is Yours" są jakieś trudne do zdefiniowania wibracje i swoboda. Czegoś takiego już dawno nie słyszałem na wydawnictwach zespołu. Co ciekawe, przed włączeniem płyty, ktoś (pewnie Danio ;-)) poprzestawiał(a) mi "heble" w sprzęcie audio. Chyba podczas sobotnich porządków. Ten przypadek sprawił, że uzyskałem stare pudełkowate brzmienie. Od razu mnie tknęło. Przecież ta płyta mogłaby wyjść w czasach "Ace Of Spades"! To trochę tak, jak na ostatniej płycie Heaven And Hell. Grają strasznie zachowawczo i tradycyjnie, ale jest w tym mistrzostwo, urok i magnes. Później oczywiście ustawiłem sprzęt po staremu uzyskując współczesne, rasowe mięcho. (Danio został skarcony, kara została przyjęta z radością ;-)). Ale do rzeczy. Album zawiera wszystkie nieodzowne składniki stylu muzycznego o nazwie Motörhead. To taka encyklopedia "motorów" z całego przekroju kariery. Są utwory szybkie, metalowe. Taki "Outlaw" jest nawet trochę w stylu "Inferno". Do tego mamy całkiem sporo chwytliwych melodii, jakby z początku działalności. Czasem jest poważnie i ciężko, a czasem bardziej skocznie i radośnie. Jest też obowiązkowy walec - utwór najbardziej zapadający w pamięć: "Brotherhood Of Man". Coś w stylu dawnego "Orgasmatron". Posłuchajcie jakie dźwięki wydaje z siebie Lemmy! (rozruch starego Jelcza przy minus dwudziestu stopniach). Tempo jest marszowe, a tekst dotyczy kwestii istotnych dla całego świata, zapewne. Mam nadzieję że Brotherhood... wejdzie na stałe do koncertowej setlisty. Będzie to dobry pretekst, aby obejrzeć zapowiadany w Polsce występ na żywo.

Na nowym albumie Motörhead wyraźnie słychać, że mamy do czynienia z profesjonalistami (nie mylić z profesjonalistkami, to nie to samo). Można wyczuć, że to wszystko jest dla nich łatwe i sprawia im przyjemność. To trochę tak jakbyśmy prowadzili wykład dla trzystu osób; kompletnie bez stresu, rzucając żartami, bawiąc się własnymi słowami z pełnym przekonaniem, że jesteśmy dobrze przygotowani i nikt nas nie pokona. Kiedy ktoś lubi swoją robotę to zawsze mu wychodzi. Dostajemy ok. 40 minut kwintesencji stylu bez żadnych udziwnień. I o to chodziło. Fani odetchnęli z ulgą. Po trudach dnia powszedniego potrzeba nam zwykłego klawisza "reset", który zadziała natychmiast. Jeżeli ktoś oczekiwał progresywnych pasaży i złożonych struktur, to pomylił adres. Jeżeli ktoś stawiał na ciężar podobny do "Sacrifice", może kręcić nosem.

W. Pieczonka / [ 14.02.2011 ]




 -  Kiss Of Death

 -  Bad Magic





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




lemmy napisał [ lemmy napisał ] 18-02-2011 | 09:31

kopie w dupe kopie






Motorhead
The Wörld Is Yours

EMI - 2010 r.




8,5/10



 -  Kiss Of Death

 -  Bad Magic



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!