Kilka miesięcy temu premierę miał album "We Are The Void", dziewiąty studyjny materiał formacji z Goteborga znanej jako Dark Tranquillity, zaś niedawno regionalny rywal napisał własną odpowiedź na rzeczone wydawnictwo. Chodzi mi o grupę Soilwork i jej ósmy studyjny album zatytułowany "The Panic Broadcast". Na przestrzeni ostatnich dwóch lat w zespole z Helsinborga zmieniły się wiosła, bo do Soilwork po trzech latach przerwy i jednym studyjnym albumie zespołu powrócił jeden z symboli i założycieli Soilwork czyli Peter Wichers. W szeregi zespołu dołączył też inny wytrawny gitarzysta, zaimportowany z francuskiego Scarve Sylvain Coudret. Te dwa transfery musiały wpłynąć i rzeczywiście wpłynęły na brzmienie Soilwork. Oczywiście bez rewolucji, ale część fanów po usłyszeniu wstępnych partii "The Panic Broadcast" mogłaby zadać pytanie: czy to jeszcze melodic, czy już death?
Pomimo przesunięcia granicy pomiędzy melodią, a death metalowymi riffami następca "Sworn To A Great Divide" z 2007 roku to album śmiało wpisujący się w dotychczasowe dokonania Soilwork, odważna i sprawnie skonstruowana płyta. W rzeczywistości aktualnie z muzyką zespołu jest trochę tak jak z wokalami Bjorna Strida. Pomimo, że ten uznany wokalista jest na ostatniej prostej do osiągnięcia chrystusowego wieku to jego wokale ani trochę nie straciły na sile. Popularny Speed wciąż niszczy uszy dynamicznym growlem łączonym z lżejszymi, czystymi partiami. Tyle, że idealna proporcja pomiędzy tymi środkami straciła trochę na równowadze, bo nawet najlżejsze partie wokalne Speeda mają dużo agresji i brudu. Muzycy Soilwork mocno i bezkompromisowo zasuwają na instrumentach czasami chyba zapominając o swoim rodowodzie, co jest zauważalne kiedy odcinają się od "melodic" i eksponują z całą siłą "death" (przykłady: "Late For The Kill...", "The Thrill" czy "Deliverance Is Mine"). Tak czy owak grupa, która jest jednym z filarów szwedzkiego melodyjnego death metalu, na liniach "The Panic Broadcast" zaserwowała najlepsze pomysły, które wyciągnęły ją na szczyty popularności - tyle, że w wydaniu nieco odświeżonym i wybiórczym. Elementem, którego nie można pominąć przy premierowym albumie grupy są oczywiście rewelacyjne solówki gitarowe w głównej mierze proponowane przez Wichersa, ale swoje "trzy grosze" dołożył do tego też debiutujący w Soilwork Coudret. Zwracam uwagę na wykończenia niektórych utworów (szczególnie "Two Lives Worth Of Reckoning" z długą, rozciągniętą solówką, ale też "The Thrill", "Night Comes Clean" czy "Epitome"), które stanowią esencję gatunku. Na pewno zaskoczeniem nie są momenty zminimalizowane, w których Soilwork porusza się po najmniejszej linii oporu instrumentalnego oddając prym melodiom, ale ich ilość jest relatywnie duża, co tworzy kontrast z naładowanymi agresją fragmentami krążka, o których wcześniej wspomniałem. Zwróćcie uwagę na wykończenie "King Of The Threshold" będące jednocześnie wstępem do schizofrenicznego "Let This River Flow" czy niemalże naiwne gitary z "The Akuma Afterglow". To wszystko sprawia, że konstrukcja nowego Soilwork jest bardzo niejednolita. Po kilku dosadnych petardach następują elektroniczne patenty Karlssona, a w finale poprzedzonym specyficznymi spadkami melodyjnymi dochodzi do wybuchu mikstury z dwoma głównymi składnikami: melodic i death.
Z całą pewnością "The Panic Broadcast" jest to album, który nie ugina się pod ciężarem oczekiwań. W jego treści zawarte są wszystkie najlepsze pomysły, które grupa wypracowała na przestrzeni piętnastu lat, a ich nierównomiernie rozłożenie może w perspektywie czasu opóźniać jego starzenie. Soilwork nie nagrali krążka oczywistego od początku do końca, co w melodyjnym death metalu jest ryzykowne, ale profesjonalizm i doświadczenie grupy pozwoliło jej z ów ryzyka wybrnąć niemal z chirurgiczną precyzją.
Robert Bronson / [ 11.08.2010 ]
|