01. Warrior Of Ice
02. Rage Of The Winter (Symphonic Version)
03. Forest Of Unicorns
04. Land Of Immortals (Remix)
05. Emerald Sword
06. Wisdom Of The Kings
07. Wings Of Destiny
08. Riding The Winds Of Eternity (Edit)
09. Dawn Of Victory
10. Holy Thunderforce (Remix)
11. The Village Of Dwarves
12. Rain Of A Thousand Flames
13. Knightrider Of Doom
14. March Of The Swordmaster
15. Power Of The Dragonflame
16. Lamento Eroico



Krążki, które mają na celu jedno: zbicie jeszcze większych pieniędzy. Tak, składanki "The best of..." niewątpliwie należą do tej grupy. Warto jednak przy okazji wydania takiej płytki skupić trochę uwagi na materiał, jaki się na niej znalazł. Czy rzeczywiście są to same przeboje, czy też może niezbyt dobrze skonstruowany setlist. Nadszedł czas i na Rhapsody, by uwieczniło swoją twórczość takim właśnie wydawnictwem. Usprawiedliwieniem i to poważnym, dla grupy jest fakt, że płyta została wydana przez starą wytwórnie płytową - Limb Music bez zgody Rhapsody. Powiem z czystym sercem, może włoska grupa należy do jednych z najbardziej lubianych przeze mnie zespołów, ale cena, jaka widnieje na pudełku w sklepie mnie zabija. Tak więc, nie zrobię reklamy komercyjnej Włochom, ale spróbuje trochę się przyjrzeć i ocenić dobór utworów na ten krążek. Warto też wspomnieć, że wydawnictwo to ujrzało światło dzienne w ilości tylko 20 tyś kopii. Znalazły się tam dodatkowe pierdoły, takie jak: plakat, naklejka i zdjęcia członków zespołu.

Kompozycje zostały ułożone chronologicznie, począwszy od debiutu "Legendary Tales", a skończywszy na "Power Of The Dragonflame", zatem będę partiami (płytami) starał się ocenić wybrańców na to wydawnictwo. "Warrior Of Ice" i "Rage Of The Winter", na pewno tak! Genialne utwory, bardzo szybkie, porywcze, łatwo wpadające w ucho. To samo powiedzieć można o "Land Of Immortlas", ale "Forest Of Unicorns" to totalny niewypał jak na taki krążek, którego zastąpiłbym "Flames Of Revenge". Na koniec podam dwa setlisty, które podzieliłem sobie wg mojego uznania. Pierwszy będzie zawierał listę utworów raczej mocniejszych, w moim uznaniu najlepszych (recenzję piszę pod jej kontem). W drugim natomiast postaram się umieścić kawałki, które reprezentują tzw. urozmaicenie i magię w muzyce Rhapsody. Zresztą, o tym pod koniec. Następnie mamy utwory z drugiego studyjnego albumu Włochów, osławionego "Symphony Of Enchanted Lands". Niewątpliwie, pretendent do miana najlepszej płyty tegoż zespołu. I na składance nie zabrakło takich pozycji jak: hymn Rhapsody "Emerald Sword", "Wisdom Of The Kings" oraz "Riding The Winds Of Eternity". To obowiązkowe pozycje na każdym albumie, czy to "The best of..." czy live - tak na marginesie, Włosi mogliby zabrać się za wydanie jakiegoś koncertu, a nie za takie cuś. W zasadzie to najpierw mogliby odwiedzić Polskę, zagrać koncert, a później go wydać. Wracając do opisywanej partii materiału, "Wings Of Destiny" to ballada, niekoniecznie udana, w dorobku grupy każda (no prawie) inna była by lepsza, jednak tytanami sentymentalnych pieśni to, nie okłamujmy się, Włosi nie są. W jej miejsce wstawiłbym killera "Eternal Glory".

Dla bardziej dokładnych czytelników małe sprostowanie, nie liczę ile minut trwałaby ułożona przeze mnie składanka, toteż proszę nie wytykać mi później, że trwa ona, dajmy na to, 85 minut. "Down Of Victory". Następny przystanek, następny sukces, następne wielkie hity. Włosi nie zawiedli po raz kolejny, serwując nam 10 bardzo dobrych kawałków. "Down Of Victory", "Holy Tunderforce", te dwa, z pewnością celnie dobrane utwory no i "The Village Of Dwarves". Utwór świetny, jednak... jednak na jego miejscu powinien znaleźć się "Dargor, Shadowlord Of The Black Mountain" bądź "The Last Winged Unicorn". Podejrzewam, że dość wybredne metalowe dusze przyjęły by mój wybór dość ciepło. Ale, jak to się zwykło mówić, 10 osób= 10 różnych gustów. Warto wspomnieć przy okazji, że na krążku znalazł się odświeżony teledysk do "Holy Thunderforce" (nie wiem jak to może wyglądać, ale wersja "podstawowa", że się tak wyrażę, nie zrobiła na mnie dość dobrego wrażenia. Teledyski Rhapsody nie są zbytnio hmmm interesujące i wprawiające w zachwyt). Ku mojemu niezadowoleniu, na "Tales From The Emerald Sword Saga" znalazła się tylko jedna, tytułowa kompozycja z epki, czy jak kto woli, mini albumu zatytułowanego "Rain Of The Thousnad Flames". Z pewnością to wynik tego, iż pozostałe numery albo są instrumentalne, bądź też najzwyczajniej w świecie za długie. No i czas ułożyć dobrą puentę, a raczej przyznać, że tutaj wydawnictwo nie popełniło (moim, skromnym zdaniem) żadnej pomyłki. "Knightrider Of Doom", "March Of The Swordmaster", "Power Of The Dragonflame" oraz "Lamento Eroico". Pierwsze trzy utwory to istne szaleństwo, dusza się chce wyrwać i ulecieć wraz z dźwiękami tych wałków. Natomiast, na sam koniec szaleństwa, które mój setlist na pewno by wam zafundował, umieściłbym "Lamento Eroico". Moja powyższa krytyka do ballad Rhapsody nie tyczy się tego dzieła. Mam do tego utworu wielki, przeogromny sentyment. Patetyczna, chóralna pieśń, po wysłuchaniu, której kręci się łezka w kąciku oka. Wielkie, wielkie dzieło, które zwieńczyłoby moją składankę!
Tak więc setlist do mojego CD wyglądałby następująco:

01. Warrior of Ice
02. Rage of the Winter (Symphonic Version)
03. Flames of Revenge
04. Land of Immortals (Remix)
05. Emerald Sword
06. Wisdom of the Kings
07. Eternal Glory
08. Riding the Winds Of Eternity (Edit)
09. Dawn of Victory
10. Holy Thunderforce (Remix)
11. Dargor, Shadowlord Of The Black Mountain
12. Rain of a Thousand Flames
13. Knightrider of Doom
14. March of the Swordmaster
15. Power of the Dragonflame
16. Lamento Eroico

Podejrzewam, że po takiej porcji energii mało kto byłby w stanie się otrząsnąć. Krótko reasumując cały mój wybór. Wszystkie utwory, które znalazły się na prawdziwej składance, zostały dobrane w sposób taki, by jak najbardziej uwydatnić różnorodność w wykonywanej przez Włochów muzyce.

Jako, takie bonusowe CD (już mi się w głowie poprzewracało, pisze jak jakiś co najmniej manager wydawnictwa muzycznego), dodałbym kilka piosenek, które ukazują wielką gamę możliwości, magię i prawdziwe oblicze muzyki Rhapsody. Dużo nie będę się rozpisywał, po prostu, sami ocenicie.

01. Ira Tenax
02. Forest of Unicorns
03. The Dark Tower Of Abyss
04. Symphony Of Enchanted Lands
05. The Village Of Dwarves
06. The Mighty Ride Of The Firelord
07. The Wizards Last Rymes
08. Gargoyles, Angels Of Darkness

Świstak / [ 25.10.2006 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Blackout [ kosm2@o2.pl ] 30-12-2010 | 22:19

Nie, nie poprzewracało ci się w głowie! Doskonale cię rozumiem :)
Sam uwielbiam tworzyć sobie przeróżne setlisty, wymyślać repertuar na koncerty z różnych tras, układać składanki typu "the best of", czy "the best of '70-'80" i takie przeróżne pierdółki. Ale mimo wszystko, bardzo cieszące pierdółki.
Chyba pójdę za przykładem autora recenzji i zrecenzjuję jakąś składankę, czy album live i ponarzekam troszeczkę, co chciałbym zmienić w trackliście ;P
Dzięki za pomysł, a recka bardzo dobra. Płyty nie ocenię, bo nie słuchałem i ogólnie nie przepadam za Rhapsody :)
Pozdro!


minek [ minek27@o2.pl ] 21-09-2014 | 13:57

siemka






Rhapsody
Tales From The Emerald Sword Saga

Limb Music - 2004 r.




-/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!