01. Ira Tenax
02. Warrior Of Ice
03. Rage Of The Winter
04. Forest Of Unicorns
05. Flames Of Revenge
06. Virgin Skies
07. Land Of Immortals
08. Echoes Of Tragedy
09. Lord Of The Thunder
10. Legendary Tales



Przeglądając moją półkę w poszukiwaniu czegoś, co umiliłoby mi to letnie popołudnie natknąłem się na dość ciekawą pozycję. Zdmuchnąłem tylko warstwę wszechobecnego kurzu i zaraz płyta, którą wydobyłem z pudełka wylądowała w moim odtwarzaczu. Był to krążek włoskiego zespołu Rhapsody, zatytułowany "Legendary Tales". Na samym wstępie chciałbym podać kilka ogólnych informacji na temat tego albumu. Jest to pierwsza płyta tejże kapeli, wydana została w 1997 r. Poprzedzały ją dwa single, o ile pamięć mnie nie zawodzi, jednak nie przypominam sobie teraz, które piosenki się na nich znalazły. Żaden z utworów nie doczekał się teledysku. Album kryje wiele ciekawych utworów, jednak zaliczam go do raczej przeciętnej produkcji, w porównaniu do następnych płyt.

"Ira Tenax", chóralny wstęp otwierający krążek, dość dobry utwór instrumentalny, z przewagą klawiszy no i łacińskim tekstem. Następuje przejście, początek sagi o szmaragdowym mieczu oraz pierwszej części kroniki Algalordu i... "Warrior Of Ice". Uważam ten kawałek za jedną z lepszych pozycji na płycie. W miarę, gdy kolejne sekundy przemijają utwór nabiera tempa, by w ostateczności wybuchnąć sporą dawką epickiego brzmienia. Chóry, kontrabasy i inne instrumenty, dobra gra techniczna zespołu - to właśnie magia Rhapsody. Z głośników zawiało przeszywającym zimowym wiatrem, później do akcji wkraczają klawisze oraz perkusja. Tak!, to "Rage Of The Winter". Muzycy nie zwalniają tempa, częstując nas szybkim, wpadającym w ucho metalem. Śpiewny refren, ładny tekst - kolejny bardzo dobry numer. Początek płyty imponujący. Następuje zwolnienie i "Forest Of Unicorns". Sam nie wiem, co pisać o tej piosence, chyba tyle, że oddaję klimat lasu jednorożców i innych magicznych stworzeń. Chwila przerwy i ruszamy dalej. "Flames Of Revenge" to moim zdaniem najlepszy utwór na tej płycie. Jest bardzo szybki, Włosi widać postawili na szybkie kompozycje, za co należy ich pochwalić. Fabio Lione śpiewa wprost imponująco, pokazując swój, jakże wielki talent. Piosenka posiada bardzo ładny tekst, opisuje nam cierpienia Wojownika lodu, który utracił swą ukochaną kobietą i powziął decyzje, aby stawić czoła siłom zła i obronić swą ojczyznę. Prawda, że piękny etos rycerski? :) Ciekawe solówki i gra Alexa Staropoliego na klawiszach. Powalające tempo, przepiękne zakończenie, arcydzieło od samiuśkiego początku do ostatnich sekund! "Virign Skies" to następny utwór, tyle, że tym razem instrumentalny. Trochę melancholijny, jak dla mnie nic specjalnego, wypełniacz, tudzież wprowadzenie do następnego kawałka, którego nazwa brzmi "Land Of Immortals". Kolejna, (która to już?) dobrze skomponowana, szybka i posiadająca wpadający w ucho refren piosenka. No i chyba koniec superlatywów, gdyż zaczyna się już znacznie gorsza część płyty. Czas na balladę, która nie wątpliwie jest "Echoes Of Tragedy". Muszę przyznać, że nie przepadam za tego typu utworami w wykonaniu Rhapsody, ale w porównaniu do innych wolnych kompozycji, ta chyba przedstawia się najgorzej. Pod względem technicznym muzykom nie da się nic zarzucić, nie twierdze też, że nie da się tego wysłuchać. Fabio Lione opowiada nam o tragedii, pięknie modelując głosem. Taki tam sobie utwór. Przedostatnią pozycje, czyli "Lord Of The Thunder" duża część fanów uważa za bardzo dobrą kompozycję, natomiast na mnie nie wywarła znaczniejszego wrażenia. Posłuchać nie zaszkodzi. Całość zamyka utwór tytułowy. Trwa on ponad 7 minut, trudno mi go zaklasyfikować, czy to ballada, czy pół ballada, sam nie wiem. Nudzi mnie trochę zawsze, gdy go słucham, znacznie wolę tytułowy utwór z następnej płyty, czyli "Symphony Of Enchanted Lands". Początki zawsze bywają trudne.

Wszystkie kompozycje zagrane są bardzo dobrze. Ciekawa historia, barwne teksty, można napisać by z tego ciekawą książkę z gatunku fantasty. Przewaga szybszych utworów, potężna dawka dobrego epic metalu z małymi "potknięciami". Ten, który nie przesłuchał tej płyty, niech zastanowi się nad swoim błędem i uczyni to niezwłocznie, a Ci, którzy już ją kiedyś słyszeli, niech zrobią to raz jeszcze...

Świstak / [ 14.09.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Blackout [ kosm2@o2.pl ] 06-05-2011 | 21:26

Słuchałem dzisiaj raz jeszcze i muszę powiedzieć, że chyba jestem w stanie polubić Rhapsody.
Co do tej płyty, to "Warrior of Ice", "Rage of the Winter" i "Land of Immortals" najbardziej mi zostały w głowie. Jak się dobrze wsłuchać, lub po prostu posłuchać więcej razy, to fajny zespół. Na bilety na koncert jeszcze nie będę co prawda zbierał, ale może kiedyś ;D




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!