Na początku przyznaje się, że Sonata Arctica jest jednym z moich ulubionych zespołów, a dzięki "Songs Of Silence" polubiłem płyty koncertowe, gdyż zrozumiałem, że ich zadaniem nie jest uzyskanie czystego wiernego brzmienia, ale choć częściowe oddanie niezapomnianego klimatu koncertu.
Muzycy z Sonaty wybrali dobrze, nagrywając koncert akurat z Tokio, gdyż Japończycy są uznawani za jednych z największych fanów metalu (a zwłaszcza tego melodyjnego), a z braku rodzimych zespołów tłumnie przychodzą na wszelkie metalowe imprezy, i potrafią się przy tym doskonale bawić. Poza tym właśnie w Japonii krążki zespołu sprzedawały się najlepiej.
Co do zawartości, to na płycie znajdziemy większość najfajniejszych utworów z "Silence" i (trochę mniej) z "Ecliptica" - zarówno ballad, jak i szybkich kawałków. Dla przykładu "Weballergy", "Fullmoon", "Kingdom For A Heart", "Replica", "Last Drop Falls", czy "Wolf And Raven" powinny zadowolić wszystkich fanów Sonaty, a myślę, że i wielu innych. Trochę brakuje mi killerów z "Ecliptica" takich jak "Blank File", z których część można znaleźć na (niedostępnej niestety u nas) poszerzonej, dwupłytowej japońskiej wersji.
Jeżeli prawdziwe umiejętności zespołu pokazuję się dopiero na koncercie (bo w studiu można wszystko zrobić z niczego) to muzycy udowodnili, że pod względem muzycznym reprezentują elitę. Bałem się o to, jak im wyjdą solówki, oraz bardzo szybka niekiedy perkusja, ale okazało się, ze na żywo potrafią grać tak dobrze jak na sesjach. Wprawdzie gitarzyście zdarzyło się wyciąć fragment solówki z "Weballergy", lecz nadrobił to z nawiązką nadprogramowymi (i czasami zabójczo szybkimi) improwizacjami. Ogólnie wykonanie utworów oceniam bardzo pozytywnie, lecz uważam że w jednym miejscu zespół popełnił błąd, a mianowicie zrezygnowano z chórków i Tony musiał śpiewać sam. Wprawdzie wyszło mu to nieźle, ale czasami (zwłaszcza przy bardzo wysokich partiach) wyraźnie słychać, że niektóre fragmenty wymagały od niego sporego wysiłku.
Na "Songs Of Silence" wyraźnie słychać, że publiczność w czasie koncertu nieźle się bawiła, a w rezultacie wytworzyła tą cudowną atmosferę, dla której warto przychodzić na koncerty. Publika doskonale zgrała się z zespołem, i mimo, iż część japończyków chyba niezbyt znała kawałki Sonaty (zwłaszcza te z "Silence"), nie przeszkodziło to im w doskonałej zabawie.
Podsumowując: "Songs Of Silence" to po prostu dobra płyta koncertowa, a podczas jej słuchania można choć przez chwilę poczuć, ze jest się na koncercie wśród tłumu fanów świetnego zespołu. Od czasu jej kupienia przestałem przechodzić obojętnie obok albumów koncertowych, że względu na emocje, jakich potrafi dostarczyć ich słuchanie. Osobiście polecam płytę wszystkim, a muzyków Sonata Arctica zachęcam to zagrania koncertu w Polsce, gdyż tu też mają wielu fanów, którzy na pewno to docenią i będą się świetnie bawić.
I.R. / [ 04.03.2004 ]
|