01. I Remember Now
02. Anarchy X
03. Revolution Calling
04. Operation: Mindcrime
05. Speak
06. Spreading The Disease
07. Mission
08. Suite Sister Mary
09. Needle Lies
10. Electric Requiem
11. Breaking The Silence
12. I Don't Believe In Love
13. Waiting For 22
14. My Empty Room
15. Eyes Of A Stranger



Seattle zawsze fanom muzyki rockowej będzie kojarzyło się głównie z dwoma rzeczami. Po pierwsze: grunge, któremu to przypisywało się później uratowanie rocka od zapomnienia na początku lat 90 (teoria wielce kontrowersyjna, z którą osobiście się nie zgadzam, ale to temat na inny artykuł). Po drugie z Jimmim Hendrixem. Kim był ów człowiek, mówić chyba nie muszę. Tak pokrótce wyglądają skojarzenia z tym miastem w USA. Jednak, istnieją na świecie, którym to Seattle, kojarzy się jeszcze z jedną rzeczą. Chodzi tu oczywiście o jeden z bardziej ciekawych metalowych bandów w historii, czyli o Queensryche. Zespół powstał, by grać tak jak idole założycieli - jak Iron Maiden. I tak też było. Queensryche gra czystej wody Heavy Metal. Jednak, ciągoty zespołu do form nieco bardziej złożonych, spowodowały, że pokusili się o nagranie albumu koncepcyjnego. I tak powstał (chocapic??? :P) "Operation: Mindcrime". Album skończony. Album, który zwykło się uważać za jedno z największych dokonań zespołu (oprócz "Promised Land"). I ja tej tezy nie mam zamiaru podważać. Zamierzam zgodzić się z nią na całej jej rozciągłości, wychwalając album pod niebiosa. Powiem to z góry: jest to jeden z moich ulubionych albumów. Wypadałoby to chyba jednak uzasadnić.

Kiedy pierwszy raz usłyszałem utwór właściwy z tej płyty (czyli nr 3, bo przedtem mamy intra), dotarło do mnie, że słucham naprawdę rasowego heavy. Bardzo energetycznego. To co dało się wyłapać od razu, to intrygujący wokal Geoff'a Tate'a. Dynamiczny, o dużej skali, a co ważne opanowany. Idealnie współgra z muzyką. Z muzyką, która jest niezwykle urozmaicona. Od krótkich energetycznych utworów, po nieco dłuższe, rozbudowane kompozycje, kończąc na przerywnikach różnego rodzaju. Jako, że jest to koncept album, większość utworów jest ze sobą powiązanych tekstowo. Jak chyba wiadomo, koncept opiera się na problemie manipulacji ludźmi. I to zarówno przez władze jak i korporacje itd. Temat został przedstawiony z perspektywy jednostki, co jeszcze bardziej potęguje wydźwięk płyty. Skoro już przy dźwiękach jesteśmy, zostawmy stronę tekstową i przejedźmy do dalszego opisu. Jak już wspomniałem płyta jest urozmaicona, ciężko wybrać najlepsze kawałki. Jednak mam cichego faworyta na tym albumie. Jest nim wręcz przecudowny "Eyes Of The Stranger". Z początku spokojny, z niesamowitą linią basu. Tate też jakby trochę ostrożniejszy... do czasu. O tym co się dzieje po refrenie nawet nie wspomnę, gdyż żadne słowo tego nie opisze. Genialnie melodyjny, ale bez jakiejś nachalności. Lotny i kopiący wtedy kiedy powinien, zarazem. I te genialne sola. Szczerze mówiąc to w tym utworze się zakochałem, jest to jeden z tych utworów, o których bardzo chce się coś napisać, ale nie bardzo wiadomo co i jak... W podobny sposób mógłbym opisać resztę zawartości albumu. Pozostaje tylko pytanie czy świadczy to o potędze tego albumu, czy o tym, że jestem sponsorowany przez Chrisa DeGramo. Druga opcja odpada (nawet go nie widziałem na oczy ;P), więc pozostaje wierzyć, że takie są fakty. Dźwięki zawarte na tym albumie, w przedziwny sposób wydają się być całością. Jednak dzięki dobrej produkcji została zachowana klarowność brzmienia. Na uwagę zasługuje wysunięta sekcja (te basowe podchody... miód). Muzyka zróżnicowana, kompozycje o progresywnym zacięciu, produkcja nie kryjąca żadnego atutu zespołu. Intrygujący koncept. Czy album więc jest pozbawiony wad?? Na pewno nie. Wg mnie trochę końcówka się dłuży, można było pokusić się o nagranie jednego dłuższego utworu utworu, a nie serii "łączników". Z drugiej jednak strony, dzięki temu mamy okazję dłużej obcować z tą płytą.

I słowo na koniec: Queensryche pracuje nad drugą częścią tej płyty, jeśli będzie choćby w połowie tak dobra jak "jedynka", to szykuje się jedna z lepszych sag w historii muzyki. Na razie pozostaje cieszyć się tym co mamy. Czyli melodyjnym heavy metalem o progresywnym zacięciu. Szczerze polecam!!!

IronEd / [ 23.12.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Queensrÿche
Operation: Mindcrime

EMI - 1988r.




Klasyka




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!