01. Union Of The Strong
02. Knights Of Taragon
03. Heart Of a Warrior
04. Come On Home
05. Beyond
06. Among The Shadows
07. Edge Of The Ocean
08. Journey Into Wonderland
09. Rhythm Of Light
10. Dance Off The Devil
11. Paladin
12. Follow Your Heart
13. Colours Of Freedom
14. Beyond Eternity



MISTRZOSTWO ŚWIATA - tak można określić ostatni krążek niemieckich power metalowców z Bawarii. To, co jest na nim zawarte przechodzi najśmielsze oczekiwanie. Płyta jest utrzymana w klimacie pierwszych płyt zespołu - jest zbliżona do "Crystal Empire", bardziej melodyjna i optymistyczna od "Stairway To Fairyland" i przede wszystkim wolniejsza niż "Eternity". Zmiany personalne zaważyły na doskonałości tego longplaya. Na miejsce Klausa Sperlinga został przyjęty Ramy Ali znany fanom metalu przede wszystkim z belgijskiego Iron Mask i może w mniejszym stopniu z Evidence One. Do zespołu wrócił także mój ulubiony basista Ilker Ersin i to chyba zaważyło o tym, jaki będzie ten materiał. Można się było spodziewać albo klęski, albo męki, albo radości i optymizmu. Po poprzednikach: słabym "Dimensions", średnich "Legend Of The Shadowking" i "Land Of The Crimson Dawn", Freedom Call dowodzony przez Chrisa Baya nagrał taką muzykę, że aż szczęka odpada i można się tylko zatapiać w tych, jakże uroczych, dźwiękach.

Dobra jakość utworów to plusy tego wydawnictwa; muzycy musieli się nieźle napracować nagrywając takie cudo. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że jeszcze udało im się stworzyć doskonała płytę, bo naprawdę - z ręką na sercu, przyznaję - myślałam, że postawię krzyżyk na moich ulubieńcach i będę płakać do końca życia nad melodyjnym power metalu spod znaku Helloween, Celesty, Power Quest czy Olympos Mons (też moje ulubione kapele). A tu proszę! - chłopaki wydały machinę hitów, które mogłyby być potencjalnymi hitami na każdej imprezie (oczywiście z muzyką metalową rzecz jasna).

Płytę otwiera "Union Of The Strong". Mamy skakać wysoko, wysoko, wysoko, podnieść ręce i machać łbem do złamania karku. Tak się robi prawdziwy song na miarę najlepszych kapel power metalowych, które wciąż zaskakują swoją grą i oryginalnością w twórczości. Przykładem będzie tutaj Helloween i ich "Straigth Out Of Hell", dzięki której wykreowali lepsze oblicze power metalu. To dzięki nim power metal na świecie ma się dobrze. Takie kapele jak Sabaton, Rhapsody Of Fire, Gamma Ray, Edguy, czy HammerFall to tylko ułamek tego, czym jest prawdziwy melodyjny metal. Dla mnie album musi mieć ręce i nogi, być spójny - a taki jest właśnie "Beyond" moich idoli.

Utwory na tym wydawnictwie są przesiąknięte do granic możliwości klawiszami - co jest dla mnie - nieco cukierkowate, ale całość ma się bardzo dobrze i jest na wysokim poziomie. W końcu to tylko melodyjny power metal (a może raczej happy metal?). Nie mam się tu czego uczepić. To dla mnie niebiańska muzyka, której mogłabym słuchać godzinami do znużenia (ale czy to by kiedykolwiek nastąpi, skoro słucham tego od 10 lat?). Może dlatego warto poznać muzykę Freedom Call jeśli jest się fanem dobrego i solidnego grania zahaczając o tematykę fantasy w tekstach? Odpowiedź pozostawiam wam, drodzy fani metalu.

Taragonu czas zacząć i powtórzyć z udanego debiutu - uważam, że "Knights Of Taragon" jest zdecydowanie lepsze niż "Tears Of Taragon" ze "Stairway To Fairyland". Jest o wiele bardziej melodyjny i bardziej wesołkowaty, a także ma lepszy tekst. "Heart Of A Warrior" jest stylistycznie podobny do "Rise Of The Rainbow" Iron Fire, które w pewnej mierze lubię, ale teraz mniej ich słucham (z braku czasu na rzecz książek). "Come On Home" jest zaś tak przesłodzony, że czuję dosyt w jego słuchaniu.

Tytułowy, prawie 8-minutowy "Beyond" jest najbardziej doniosłym fragmentem tego albumu i w dodatku pełnym rozmachu, idealnie dopasowanym do całości oraz zaśpiewany z dokładnością do każdej frazy. Przynajmniej ja to tak odbieram. "Among The Shadows" zaczyna się nieco elektronicznie a dalej mamy umiarkowany rytm, który trwa do końca kawałka. Można sobie odetchnąć od iście szybkiej kawalkady dźwięków jakim darzy nas Freedom Call od początku tego LP. "Edge Of The Ocean" zaczyna się niczym ballada, a po niej następuje szybkie bicie serca w każdej jego części, które jest dalece odległe od szatańskich wybryków jakie nagrywają inne kapele heavy metalowe.

Numerem 8 jest "Journey Into Wonderland" - 4-minutowe cacko nadające się na metalową dyskotekę. Optymizm miesza się z radosnym klimatem i opalaniem się na bezludnej wyspie, pośród palm i sączącego się z butelki dobrego, polskiego piwa (osobiście stronię od tego trunku). W "Rhythm Of Light" można się doszukać podobieństw do "The Rhythm Of Life" z "The Circle Of Life". Melodia płynie z potoku szczęścia i nadaje życiu sens w postaci zaje...fajnej muzyki.

Ha, ha, ha!!! No, i doczekaliśmy się afrykańskich brzmień w utworze "Dance Off The Devil". Jest zadziornie, ciężej niż wcześniejsze okazy i bardziej tajemniczo pod względem muzycznym.

"Stand Tall And Believe In The Light Of The Day
When Shadows Appear And Ghosts Walk The Land
Will I Rise Or Deny, When The Curtain Will Fall
And Brave Men Still Hold Out Together As One"


- to te słowa spodobały mi się najbardziej na omawianej płycie i nakłoniły mnie do ponownego pozytywnego patrzenia na Freedom Call pod kątem melodii. Na dodatek mamy tutaj coś pięknego w postaci "Ghost In The Sky" na zakończenie tego najlepszego songa na "Beyond". Kolejny utwór - "Follow Your Heart" - jest podobny do poprzedniego i powala na kolana każdego kto tylko kocha FC.

Przedostatni kąsek to zwolnione tempo w "Colours Of Freedom". Nie najlepiej się zaczyna, ale dalej jest naprawdę świetnie - za co nie mogę dać niskiej oceny, bo każda kompozycja, każdy dźwięk, każda solówka, każdy fragment tekstów jest doskonały. Może fani mi zarzucą ubóstwiane "Beyond", ale ja czuję taką potrzebę po czekaniu aż 9 lat na dobry album mojego ukochanego zespołu. Od 2007 roku grupa obdarza nas - na ostatniej ścieżce - jajcarskim numerem. Na tym znalazł się "Beyond Eternity" - tak samo obciachowy jak na "Dimenisons", "Legend Of The Shadowking" oraz "Land Of The Crimson Dawn". Ale ja oczywiście się tego nie uczepię, bo mi się ta płyta podoba od początku do końca, koniec i kropka! Taki już urok w nienagannym stylu prezentowanej muzyki przez Niemców.

Obiektywnie nie ocenię tej płyty, bo jestem wierną słuchaczką Freedom Call i nie jestem w stanie ocenić ją tak, jak to robi każdy meloman, który słucha więcej metalowych zespołów niż ja i pisze więcej recenzji niż ja i jest bardziej obiektywny w stosunku do omawianej płyty. Moja ocena tego krążka… 9? 10? No, dobra. Daję dychę za doskonałe brzmienie każdego prezentowanego na niej utworu i melodie, które świszczą w uszach jak jesienny wiatr. Mam nadzieję na kolejny udany album Freedom Call. Pożyjemy, zobaczymy...

Union Of The Strong:



Chopinka / [ 01.04.2015 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




hyniks [ hyniks@gmail.com ] 04-04-2015 | 09:18

Szkoda że to ocena totalnie nie obiektywna. Czytając co piszesz i słuchając teledysk mam wrażenie że opis jest totalnie sponsorowany..... Muzyka przesiąknięta cukrem do samego końca. Coś czego nie było na albumach do Circle of life.


Mr Pumpernikiel [ Pumpernikiel@Pumpernikiel.pl ] 07-04-2015 | 10:12

No wlasnie - ta muzyczka jest tak slodka, ze az sie sluchac nie chce, a tu ocena 10/10?!


Butch [ ar6mail@gmail.com ] 25-04-2015 | 23:58

Tandeta, plastik i tona sacharozy niszczącej zęby. To takie "metalowe" disco polo, a może jeszcze gorzej.


Chopinka [ marta_misiak1988@wp.pl ] 01-05-2015 | 14:56

Do wszystkich: oceniłam ten album dlatego, że kocham FC i fakt, może to i słodka muzyka, ale płyta udana i na taką czekałam od 2005 r. Zgadzam się z wami, drodzy słuchacze i jest mi przykro, że nikt nie docenia muzyki, która jest sama w sobie cukierkowata (czy wszyscy słuchają death - black metalu?). Sorry, ale nie spodziewałam się takiej reakcji....


Ziomaletto [ ziomaletto@gmail.com ] 21-12-2017 | 15:17

Z mojej strony: skucha - nie siedzę ani w deathie, ani blacku, bo... no, ten... "Black Metal Sucks" ;)
Preferuję thrash i klasyczny heavy, choć dobrym powerem nie pogardzę. Ale muzyka z teledysku to zwykłe popłuczyny po HammerFall i Sabaton, a które są popłuczynami po legendarnych Gamma Ray czy klasycznym okresie Helloween. Ja rozumiem, że można to traktować jako guilty pleasure (no cóż, HF i te lepsze wałki DragonForce tak traktuję), ale i tak nawet będąc nawalonym jak stodoła nie dałbym dychy. To po prostu nie ta półka co Gamma Ray.

@hyniks - a jaka może być obiektywna ocena? Że "Beyond" Freedom Call to płyta? Bo nic innego mi nie przychodzi do głowy...






Freedom Call
Beyond

Steamhammer - 2014 r.




10/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!