Już kilka razy przymierzałem się przesłuchać nowy krążek Freedom Call, jednak za każdym razem nie mogłem zapoznać się z całym albumem, zawsze coś stawało na przeszkodzie. Uwielbiam siąść sobie wygodnie w fotelu i "wchłonąć" za jednym razem wszystkie kompozycje. Słuchając raz jednego, raz dwóch utworów nie mogłem jakoś złapać klimatu "Eternity" i co by tu nie mówić krążek wydawał mi się po prostu dobry, ale oczekiwałem po Freedom Call czegoś więcej.
Wreszcie znalazło się trochę czasu i mogłem spokojnie przesłuchać wszystkie 11 utworów, które znalazły się na "Eternity". I muszę przyznać, że krążek jest po prostu znakomity, w moim mniemaniu lepszy od "Crystal Empire" (poprzedniego albumu), a to już jest duże wyróżnienie, ponieważ "Crystal Empire" po mimo upływu kilku lat dalej dość często kręci się w moim odtwarzaczu.
Wierzcie lub nie, ale podczas słuchania krążka przypomniały mi się czasy... "Keeperów" Helloween. Tak, tak Freedom Call nagrało naprawdę niesamowity krążek, który potrafi przypomnieć tak znakomitą, klasyczną płytę w historii metalu. Tyle tu "helloweenowskich" temp, cudownych chórków, do tego Chris Bay śpiewa momentami jak sam Michael Kiske. Jednych taki styl wokali denerwuje, inni po prostu ubóstwiają Kiskego. Kwestia gustu, jednak trzeba przyznać, że Chris nie jest tylko wyśmienitym gitarzystą, ale również wokalistą najwyższej klasy. A że ma w swoim zespole takie gwiazdy jak Daniel Zimmerman z Gamma Ray, muzyka kapeli musi być najwyższych lotów.
Praktycznie nie znajdziemy na "Eternity" jakiegoś wypełniacza, wszystkie utwory po porostu muszą się podobać. Po kilkukrotnym przesłuchaniu nowego albumu Freedom Call miałem wrażenie, że nie słucham kolejnej studyjnej płyty tylko składak "the best off". Wszystkie utwory mają w sobie tyle energii, jakiegoś wesołego klimatu, że docierają do nas w bardzo szybkim tempie. Słychać, że muzycy odczuwają wielką radość z grania metalu, co w wielkim stopniu wpływa na graną przez nich muzykę. Nie wiem, ale krążki Freedom Call mają w sobie "coś" co decyduje, że po prostu nie można się od nich oderwać, gwarantuje, że gdy już zaczniecie słuchać "Eternity" to szybko nie odłożycie tego krążka na półkę. Ja słucham tego krążka na okrągło i do głowy przychodzi mi tylko jedna myśl "lepiej już nie można". A mówią, że w power metalu wszystko zostało już powiedziane, słuchając takich krążków jak "Eternity" wiem, że zdecydowanie NIE wszystko.
Może walnę wielką gafę, ale nie zdziwię się, jeżeli "Eternity" otrzyma nalepkę "The Keepers Of The Sven Keys III" :). Krążek Freedom Call ma takie niesamowite przyjęcie u fanów metalu, że nie możecie go nie mieć.
Krzysiek / [ 03.09.2003 ]
|