"Dom zły" to już czwarta studyjna płyta zespołu Malchus. Przyznaję się bez bicia, iż wcześniejszych albumów ("Didymos", "Caput Mundi" i "Metanoia") nie znam. Najnowszy album to moje pierwsze spotkanie z tym zespołem i jego muzyką. I jak ten pierwszy raz wypadł? To jedziemy.
Najnowsza płyta zespołu Malchus to ciekawa mieszanka progresji i melodyjnego death metalu. Hmm... z tym death to jednak taki duży cudzysłów, ale elementy tego nurtu są jak najbardziej obecne w tym "złym domu". Tak, wiem - szufladki są najważniejsze... hehe. No ale kto by się tym przejmował. Najważniejsza i tak jest muzyka, a ta na tym albumie jest całkiem niezła.
Malchus sporo kombinuje w swoim graniu. Nie jest to typowy heavy metalowy schemat: zwrotka, refren, zwrotka, refren, solo itd... Muzycy moją cały szereg odjazdów, nie brakuje zaskakujących zwolnień i niespodziewanych zagrywek. Dodatkowym smaczkiem są klawisze, które dodają głębi i przestrzeni, dzięki czemu muzyka zyskuje dodatkowy wymiar. Kompozycje poskładane są z dużym wyczuciem i od początku słychać pomysł na tego typu granie. Kolejne numery opowiadają swoją historię dosyć płynnie i przyciągają uwagę, sporo się w nich dzieje i potrzeba czasu, żeby to wszystko sobie "poukładać".
Kilka słów o tekstach, bo to bardzo ważny składnik materiału. Całość jest zaśpiewana po Polsku, a tematyka liryków... no tutaj to istne "szaleństwo". Krótko mówiąc wokalista Radosław Sołek (odpowiedzialny również za teksty) krzewi chrześcijańskie wartości w swoim przekazie. Można? Można jak widać. Heavy metal to nie musi być tylko szatan, siarka i piekło. Muszę pochwalić muzyków za udane kontrasty pomiędzy spokojniejszymi fragmentami, a tymi bardziej mocarnymi. Bardzo sprawnie wszystko się przenika i komponuje ze sobą. Naprawdę jestem pod wrażeniem zmysłu kompozytorskiego chłopaków z Malchus. Poszczególne instrumenty całkiem sprawnie odgrywają swoje partie, uwagę przykuwają ciekawie grane riffy i odrobina melodii od czasu do czasu.
Nie będę opisywał poszczególnych numerów, bo tutaj niezbyt to ma sens. Cały materiał trzyma w miarę równy poziom i nic nie odstaje w którąkolwiek stronę. Zespół wytworzył niezły klimat na tym krążku i skroił całkiem udany album. Oczywiście nie ma mowy o jakimś wizjonerstwie i odkrywaniu nowych lądów, ale czy ktoś tego się spodziewał i oczekiwał? Grunt, że to co robi Malchus na płycie "Dom zły" trzyma dobry poziom i słuchać w tym graniu pomysł na siebie. Płyta nie nudzi i sprawia, że chce się do niej wrócić. Myślę, że to jest najlepsze podsumowanie nowego materiału.