Powstały w 2006 roku kanadyjski Skull Fist zabłysnął w roku 2010, wygrywając w konkurencji "Rock The Nation Awards 2010". Wygrana ta pozwoliła grupie zyskać wsparcie medialne i umożliwiła nagranie swojego pierwszego LP. O zespole było już słychać w marcu 2010, kiedy to pojawiła się jego pierwsza EP "Heavier Than Metal", z której to kilka numerów ukazało się też na debiucie.
Na płycie mamy klasyczny, surowy heavy metal, lekko przesiąknięty powerem i speedem, który jest w zasadzie ukłonem dla brytyjskiej tradycji, zachowujący jednak amerykańską tożsamość. Dużo tu Iron Maiden i Tokyo Blade, przy czym sprawny duet gitarzystów swą grą do złudzenia przypomina duety Murray'a i Smitha, jak również Boultona i Wigginsa. Zarówno pod względem precyzji i dynamiki jak i stylistyki. Również sposób śpiewania Slaughtera został przejęty po Dickinsonie. Mimo, że to bezlitosny heavy, to jednak te szybkie, ostre i dynamiczne utwory przeplatają się z łagodniejszymi, rockowymi.
Na początek dostajemy solidny zastrzyk sprawnego, energicznego heavy grania w postaci "Head Of The Pack". Dużo tu Iron Maiden, ale jeszcze więcej jest go utworze następnym i nie chodzi tu tylko o muzykę, ale także o odwołanie do bestii, z jakim spotkaliśmy się już w przypadku ironowego "The Number Of The Beast". Tutaj również pojawia się charakterystyczny, niski głos na początku utworu, jaki był obecny na tytułowym tracku na wspomnianym albumie Iron Maiden. Całościowo to kawałek jest odzwierciedleniem tegoż zespołu i jedyną różnicą jest tu charakterystyczny, chłopięcy wokal Slaughter'a. W "Commanding The Night" możemy już się dopatrzyć szerszych inspiracji, rzekłbym, że jest to taki jeden wielki zbiór wszystkiego, co powstało w heavy metalu w latach 80-tych. Jest dynamicznie, zadziornie i ostro, a sam kawałek mógłby równie dobrze powstać 3 dekady temu. Wszystko to mistrzowsko odegrane.Takich kąsków na albumie jest zdecydowanie więcej, jednak przychodzi kres tego młodzieńczego szaleństwa i grupa serwuje łagodniejszy "Commit To Rock", który pokazuje, że Skull Fist sprawdza się rewelacyjnie również w lżejszym repertuarze i nie jest to jakiś tam średniej klasy zespolik, który ogranicza się tylko do jednego stylu. "Ride On" to utwór tej samej klasy, zawierający chwytliwy refren, wzbogacony o interesujące chórki. Następnie zespół po chwilowym odpoczynku odzyskuje młodzieńczy zapał i energię i zapodaje 3 kolejne hity. Ostatnim z nich jest cover Tokyo Blade "Attack Attack". Grupa idealnie zrealizowała ten kawałek i zrobiła to z dużym poszanowaniem dla swych idoli.
Okazuje się, że kanadyjski heavy metal może być brytyjski. Właśnie stamtąd członkowie szukają inspiracji i wychodzi im to na dobre. Zwróćmy uwagę, że nawet gitara Slaughtera przedstawia wzór obecny na debiucie Tokyo Blade. Płyta, mimo szybkiego i ciężkiego grania jest obfita w liczne melodie śpiewane przez wokalistę, którego głos zdecydowanie się do tego nadaje i nieźle komponuje się to z muzyką. Sprawna jest też tu Thunderland, perkusistka z power metalowym zacięciem. Na całości albumu bębni jak natchniona i spisuje się perfekcyjnie. Wygrana w "Rock The Nation Awards 2010" z pewnością grupie się należała, jest to niewątpliwie jeden z najlepszych metalowych debiutów roku i mam nadzieję że Skull Fist szybko uzbiera pomysły na kolejną płytę.
747 / [ 23.11.2012 ]
|