01. Twilight Of The Thunder God [feat. Roope Latvala]
02. Free Will Sacrifice
03. Guardians Of Asgaard [feat. L.G. Petrov]
04. Where Is Your God?
05. Varyags Of Miklagaard
06. Tattered Banners And Bloody Flags
07. No Fear For The Setting Sun
08. The Hero
09. Live For The Kill [feat. Apocalyptica]
10. Embrace Of The Endless Ocean



Dziwna sprawa z tym Amon Amarth. Znam i cenię tą kapelę od lat, ale przyznać się muszę bez bicia, że "Twilight Of The Thunder God" jest tak naprawdę pierwszym albumem zespołu, który solidnie przestudiowałem. Wcześniejszy "With Oden On Our Side" słuchałem, ale bez większego wnikania w szczegóły. Podobnie z koncertami. Na Masters Of Rock w tym roku nie byłem, na Wacken dwa razy Szwedzi "przegrali" z innymi kapelami, w sumie widziałem może z 5 kawałków. No nic, nadrobimy, zapewne już w przyszłym roku.

"Twilight Of The Thunder God" to już siódmy krążek zespołu. Nie wiedzieć czemu, właśnie teraz nazwa Amon Amarth zaczyna święcić triumfy na całym świecie. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt wskoczenia nowej płyty formacji na listy najlepiej sprzedających się krążków? Nie często przecież na takie zestawienia lądują płyty death metalowe. Sukces tkwi chyba w idealnym wymieszaniu charakterystycznych patentów zespołu z melodią, której na nowej płycie jest naprawdę sporo. Co prawda, często przykryta jest cholerną ścianą dźwięku ale jest! Amon Amarth świetnie czują się w kompozycjach w średnim tempie, numery te przetaczają się przez słuchacza niczym walec. Nie ma tu jednak grania na jedno kopyto, kiedy trzeba muzycy przyspieszają serwując wspomniane świetne, klimatyczne melodie. Dokładają do tego naprawdę kurewsko ciężkie riffy, szybkie sola i konkretną perkusję. Nad wszystkim panuje oczywiście Johan Hegg, wykrzykujący z furią kolejne linijki tekstu. Miejscami numery te brzmią niczym hymny wojenne. Aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby te kilka wieków temu Wikingowie słuchali takiego "Tattered Banners And Bloody Flags" podczas bitew. Mielibyśmy teraz jedną wielką Skandynawię...

"Twilight Of The Thunder God" ma jedną unikalną cechę. Mimo iż to death metal, muzyka nie męczy. Więcej, można do niej wracać naprawdę często i z niekłamaną radością machać banią do wszystkich kawałków. No właśnie, mamy kolejną zaletę, ta płyta jest niesamowicie równa! Nie znajdziecie tutaj zbędnego kawałka. Nie ważne czy mówimy o szybkim tytułowym otwieraczu, powolnym hymnie "Guardians Of Asgaard" czy nagranym z Finami z Apocalyptica "Live For The Kill" (tak na marginesie, świetny patent ze smykami!). Każdy numer zabija, miażdży i rozdrabnia na małe kawałeczki. Ta płyta puszczona głośno sieje spustoszenie, a wierzcie mi, wiem co mówię, ja nie mogę tego materiału słuchać cicho.

Amon Amarth wyznaje zasadę, małymi kroczkami ale cały czas do przodu. Szwedzi od lat budują swoją pozycję i myślę, że wraz z nowym albumem spokojnie zadomowili się w czołówce takiego grania. Choć tak z drugiej strony, nie ma chyba obecnie na scenie drugiej takiej kapeli. Tym bardziej szacun!

Krzysiek / [ 17.12.2008 ]


! Kup Płytę !
www.mystic.pl





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




krzysiek [ ujhhg@!ww.pl ] 17-12-2008 | 14:26

płyta wykurwista! chyba pierwszy raz podzielam twoje zdanie he he


CoBHC [ dzeus@o2.pl ] 01-01-2009 | 17:53

Gdyby jeszcze krzykacz growlowal w stylu Alexi laiho to by było 10/10 ^^


CoBHC [ dzeus@o2.pl ] 01-01-2009 | 17:53

Gdyby jeszcze krzykacz growlowal w stylu Alexi laiho to by było 10/10 ^^


Galatolol [ w.as@interia.pl ] 12-09-2009 | 18:12

Właśnie wokal jest najmocniejszy.






Amon Amarth
Twilight Of The Thunder God

Metal Blade - 2008 r.




9,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!