CD1:

01. When
02. Ghost Of Perdition
03. Under The Weeping Moon
04. Bleak
05. Face Of Melinda
06. The Night And The Silent Water

CD2:

01. Windowpane
02. Blackwater Park
03. Demon Of The Fall



Na początek muszę się wytłumaczyć: dlaczego nie 10/10, skoro płyta tak dobra i, jak zaraz zauważycie, recenzja pełna będzie ochów i achów? Otóż dlatego, że wybranie zaledwie 9 utworów - które zresztą wypełniły dwie płyty CD, w końcu dla tej grupy 8-10 minut to normalny czas trwania kompozycji, a "Blackwater Park" rozciągnęli do prawie 20 - z obszernego już dorobku Opeth to zadanie karkołomne i na 100% udać się nie mogło (choć i tak nieźle sobie z tym poradzili). Zawsze będzie ktoś, kto będzie rozczarowany brakiem swojego ulubionego kawałka. W sumie to oczywiste, że nie można mieć wszystkiego, ale i tak przykro. Jeżeli jednak jakimś cudem niczego Wam nie brakuje - dopiszcie sobie te pół gwiazdki. Tak czy tak, trzeba mieć ten album.

Odkąd popularne stały się płyty DVD, stare, dobre koncertówki powoli odchodzą w przeszłość. Na szczęście Opeth zdecydował się na taki krok i tradycyjny album live wydał (kolejnym zresztą fajnym odwołaniem do tradycji rockowej, z którą lider grupy jest mocno związany, jest projekt tylnej strony okładki). I, czego można się było spodziewać, wyszło pysznie - "The Roundhouse Tapes" to naprawdę świetna rzecz.

Przede wszystkim płyta brzmi tak, jak album koncertowy brzmieć powinien. Z publicznością cały czas dobrze słyszalną, co buduje klimat, ale jednocześnie nie wyeksponowaną w nadmiernym stopniu, co przeszkadzałoby w odbiorze samej muzyki. Z gadkami Mikaela między utworami - często zabawnymi i zdradzającymi zdrowy dystans do wykonywanej muzyki, jak na przykład opisanie tekstu "Under The Weeping Moon" jako "czystego blackmetalowego nonsensu" (świetnie im zresztą wyszedł ten kawałek). Co do poziomu wykonania... przecież to jest Opeth i to powinno już mówić wszystko. Perfekcyjnie jest po prostu, ale bez gubienia energii. Dzięki umiejętnościom muzyków i dobremu brzmieniu nawet najmocniejsze czy najbardziej złożone fragmenty są przejrzyste, Mikael swobodnie przeskakuje ze śpiewu na growl.

Nad samymi utworami rozwodzić się nie będę, w końcu nie ma tu niczego nowego, a raczej każdy fan metalu zetknął się w większym czy mniejszym wymiarze z Opeth i mniej więcej wie, z czym to się je i jak wyglądają ich kawałki. Powiem tylko, że w tej wersji brzmią równie dobrze - a może lepiej - niż na płytach studyjnych. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę też, że płyta jest bardzo ładnie wydana.

Na zakończenie, wracając do kwestii poruszonej na początku tego tekstu: jeżeli kogoś intryguje, którego to kawałka mi zabrakło - mogę się przyznać. Brakuje mi mojego ulubionego "A Fair Judgement" z płyty "Deliverance".

Hanna Zając / [ 13.07.2008 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Opeth
The Roundhouse Tapes

Peaceville Records - 2007 r.




9,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!