01. Scent Of Death
02. Waiting For The Light
03. Blessed Be The Dead
04. Sightless
05. Upon Within
06. Burning
07. Is There
08. Tomorrows Dead
09. Essence Of Black



Udane powroty cieszą. Po ośmioletniej przerwie, pod koniec 2006 roku Solitude Aeternus wydał w końcu nową, całkiem w dodatku sensowną, płytę.

"Alone", jak wszystkie płyty amerykańskiego zespołu, utrzymana jest w klimacie tradycyjnego/epickiego doom metalu. Zespół nie zapuszcza się ani w rejony ekstremalnie wolne i ciężkie, ani w zbytnio rock'n'rollowo-stonerowo-hardrockowe, gra muzykę dość niewesołą, ale bez smęcenia. Tempa są niezbyt szybkie, ale jednak nie mieliby problemów z wyprzedzeniem przeciętnego żółwia, ciężar dość konkretny, ale nie odstraszy osób z małym doświadczeniem w słuchaniu doomu... Poza tym muzycy nie starają się być bardziej blacksabbathowi od samego Black Sabbath, co niestety w tych rejonach stylistycznych się zdarza, co nie znaczy, że żadnych wpływów nie ma. Krótko mówiąc - bardziej rejony Candlemass niż Cathedral. Wyraźne są naleciałości klasycznego heavy. Dzięki temu nawet osoby nie będące wielkimi zwolennikami doom metalu mogą z przyjemnością tego krążka posłuchać.

Otwierający płytę, niemal dziesięciominutowy "Scent Of Death" doskonale wprowadza w ponury świat Solitude Aeternus, ale już w kolejnym, "Waiting Fot The Ligot" robi się nieco żywiej, co nie znaczy, że bardziej optymistycznie. Tak już zresztą będzie do końca (co zresztą dość wyraźnie sugerują tytuł płyty, utworów oraz okładka). Przy tym - cały czas mamy stuprocentowo metalową atmosferę i czysto metalowe instrumentarium, zespół nie musi uciekać się do żadnych podejrzanych chwytów. Jest kilka dobrych melodii, jak na przykład w "Sightless" czy następnym w kolejności "Upon Within", z ładną, poruszającą solówką. Jest fajny wokal - Robert Lowe (który ostatnio dołączył do Candlemass!) potrafi naprawdę dobrze, z dużą ekspresją, ale i wyczuciem wykorzystać swój lekko zachrypnięty głos. Jeżeli przy ostatnim "Where Is God" czy "Is There" ciarki nie przejdą Wam po placach... to naprawdę nie wiem, co by mogło Was poruszyć.

Solidne, klasyczne granie, ale żeby nie było tak słodko... Płyta trwa godzinę i wydaje mi się, że to trochę za dużo. Mniej więcej w połowie traci trochę rozpęd i napięcie wyraźnie siada. Gdyby była o 10-15 minut krótsza, słuchałoby się jej znacznie lepiej. Oczywiście niektórym może nie odpowiadać też fakt, że zespół trzyma się swojej, wybranej już wiele lat temu ścieżki i nie tworzy niczego rewolucyjnie oryginalnego, ale mnie to - dopóki muzyka jest dobra - wcale nie przeszkadza.

Solitude Aeternus to klasycy gatunku. Znajomość ich starszych płyt z początku lat 90. jest absolutnie obowiązkowa, ale i ta najnowsza zasługuje na miejsce w każdej szanującej się metalowej kolekcji. Dobry, przemyślany album nagrany przez dojrzałych, doświadczonych muzyków.

Hanna Zając / [ 22.03.2007 ]


! Kup Płytę !
www.metalmaniak.pl





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Solitude Aeturnus
Alone

Massacre Records - 2006 r.




8/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!