01. Of Two Beginnings
02. Ending Theme
03. Fandango
04. A Trace Of Blood
05. This Heart Of Mine (I Pledge)
06. Undertow
07. Rope Ends
08. Chain Sling
09. Dryad Of The Woods
10. Remedy Lane
11. Waking Every God
12. Second Love
13. Beyond The Pale



Cóż, o Pain Of Salvation powiedzieć można dużo, ale na pewno nie to, że grają muzykę łatwą i przyjemną, a metal progresywny to dla nich tylko zrzynanie z Dream Theater. Zresztą, w minikatalogach wytwórni Inside Out, która ma zaszczyt PoS wydawać, pojawia się stwierdzenie, że zespół prezentuje bardzo oryginalne podejście do progmetalu i po przesłuchania choć jednego ich kawałka trudno się z tym nie zgodzić.

"Remedy Lane" - ostatni studyjny album Szwedów jest, jak już zespół zdążył nas przyzwyczaić, koncept albumem poruszającym takie tematy jak dzieciństwo, miłość, dorastanie, ludzka cielesność. Wszystko to przedstawione w sposób jak najbardziej odbiegający od tzw. "łatwości w odbiorze". Streszczanie tutaj fabuły wydaje się co najmniej bezsensowne, równie dobrze można opowiedzieć komuś film zabijając w ten sposób całą przyjemność odkrywania kolejnych smaczków historii, także sobie daruje.

Muzycznie Pain of Salvation to przede wszystkim jeden człowiek - wokalista i gitarzysta Daniel Gildenlow. O tyle, o ile o jego grze na gitarze nic szczególnego napisać nie można (może tylko to charakterystyczne brzmienie w akustycznych fragmentach), to jego głos, sposób śpiewania jest po prostu niesamowity. Nie znam się na śpiewaniu jako takim, nie wiem ile Daniel ma w głosie oktaw, jakimi to technikami wydobywa z siebie dźwięki itp. ale bez niego Pain Of Salvation po prostu nie byłoby tym samym zespołem. Nie chodzi o to, że Gildenlow jest jednocześnie liderem grupy, swoim głosem idealnie potrafi oddać nastroje panujące na płycie, a poza tym jest jednym z niewielu wokalistów, którzy nie boją się, że tak to określę, eksperymentów z głosem. To właśnie jego wokal jest głównym bohaterem płyty i to przede wszystkim on odpowiada za jej cholernie wysoki poziom. Instrumenty na "Remedy Lane" są dosyć schowane, nie mamy tu dzikich popisów instrumentalistów a'la Petrucci czy wszechobecnych riffów jak u Romeo. Wszystko wydaje się podporządkowane głosowi Gildenlowa, utwory nie mają tu jakiś długich, instrumentalnych fragmentów, solówki są, ale też nie takie, żeby automatycznie "kradły" cały numer. Mamy tu oczywiście utwory instrumentalne jak chociażby genialne "Dryad Of The Woods" czy króciutki utwór tytułowy, ale jeśli chodzi o utwory "z wokalem" to wszystko tu idealnie ze sobą współgra i tworzy ten charakterystyczny, mroczny klimat idealnie ilustrujący warstwę tekstową albumu. No i dużo tu akustyki do której zresztą muzycy PoS zawsze mieli słabość, a która pasuje tu doskonale.

Szczerze mówiąc, dosyć trudno opisać ten album. Szufladkowanie Pain of Salvation pisząc, że grają progmetal jest trochę nie na miejscu, bo termin ten ciągle kojarzy się głównie z wirtuozami z Dream Theater, a muzyka Szwedów nijak nie jest podobna do tej, którą prezentują Amerykanie. Co oczywiście nie znaczy, ze jest gorsza, a czasem zastanawiam się nawet czy nie jest wręcz przeciwnie. Opisywanie poszczególnych utworów też jest w gruncie rzeczy bez sensu, bo dopiero wysłuchane razem, w spokoju tworzą ten niesamowity, tak charakterystyczny dla PoS nastrój. Może napiszę po prostu, że ten album jest fascynujący, a każdy fan zarówno progmetalu jak i klimatu nie może przejść obok niego obojętnie.

Volrath / [ 06.04.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Pain Of Salvation
Remedy Lane

Inside Out - 2002r.




8,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!