01. Post-God Nirvana
02. Malaria Vvlgata
03. The Deathless Sun
04. Ov My Herculean Exile
05. Neo-Spartacvs
06. Disinheritance
07. Off to War!
08. Once upon a Pale Horse
09. Thy Becoming Eternal
10. Versvs Christvs



Behemoth jest dla mnie dość ważnym zespołem. Co prawda nie sięgam po jego płyty tak często, jak kiedyś, ale część dyskografii wciąż robi na mnie spore wrażenie. Nie mam żadnych złudzeń - Pomorska Bestia swój artystyczny szczyt osiągnęła na wydanym w 2014 roku "The Satanist", gdzie po prostu wszystko się zgadzało i nawet po latach ów krążek nie ma się czego wstydzić. Wiem też, że wraz z tym albumem Nergal i spółka zawiesili poprzeczkę tak wysoko, że po prostu nigdy jej nie przeskoczą (przynajmniej w tej konwencji), ale na "I Loved You At Your Darkest" z 2018 też nie mogę narzekać i uważam go za mocne wydawnictwo. Dlatego też nowy krążek Behemotha był przeze mnie premierą wyczekiwaną i nie ukrywam, że choć nie liczyłem tutaj na album roku, to spodziewałem się naprawdę solidnej kontynuacji tematu.

Tymczasem "Opvs Contra Natvram" jest płytą… żadną. Dosłownie. To był mój werdykt po pierwszym odsłuchu, a po kilku więcej mogę tylko go podtrzymać. Czerwona lampka zapaliła mi się już przy singlach. Owszem, dostaliśmy kolejny album Behemotha, ale… No właśnie, to po prostu kolejny album Behemotha. Dalej obracamy się w konwencji obranej 8 lat temu. Jest tu przepych, jest agresja, ale tym razem odbieram je jako bardzo wymuszone. Prawda jest taka, że znaczna większość kompozycji zwyczajnie nie jest w stanie zdobyć mojej uwagi, choć dałem sobie dość dużo czasu na zakolegowanie się z nimi. Tak na dobrą sprawę, czy mam jakikolwiek dobry powód, by wracać do "Ov My Herculean Exile"? Przecież ten numer aż bije nicością, a mowa tutaj o głównym singlu promującym wydawnictwo. Ów problem trawi niestety znaczną część tracklisty. W ostatnich płytach Behemotha lubię to, że są mimo wszystko różnorodne. Kawałki z "The Satanist" i "I Loved You At Your Darkest" mają swoje własne "ja", niekiedy cechuje je też chęć twórców do eksperymentowania, czego wynikiem jest choćby niestandardowy jak na Behemotha utwór "Bartzabel", okraszone interesującą recytacją "In The Absence Ov Light", czy podniosłe "O Father! O Satan! O Sun!". W przypadku "Opvs Contra Natvram" ambicje i chęć zaskoczenia odbiorcy gdzieś się schowały. Jedynie finałowe "Versvs Christus" próbuje być czymś więcej, niż kompozycją z generatora numerów Behemotha, bo rozpoczyna się dźwiękami pianina, które przywodzą na myśl nieco gotyckie klimaty. Zaskoczyć może jeszcze "Malaria Vulgata", czyli naprawdę agresywna rzecz, ale i tak ma się nijak do swego odpowiednika w postaci "Furor Divinus" z "Satanisty". Natomiast miejscami da się zauważyć, że trzymając się obecnego stylu, zespół zwyczajnie nie jest w stanie zaproponować słuchaczom niczego faktycznie nowego: nijakie "Off To War!" brzmi przecież jak nieudany sequel świetnego "Ecclesia Diabolica Catholica", a cały charakter płyty, czyli ta elegancka mieszanka black i death metalu, trąci myszką. Wszystko jest tu napuszone do granic możliwości, łudzi odbiorcę iluzją, jakoby obcował z czymś wykwintnym, bluźnierczym i podniosłym, a to jednak tylko złudne wrażenie, które znika chwilę po wsłuchaniu się w kilka pierwszych numerów. Na dobrą sprawę jestem zadowolony jedynie z dwóch kompozycji, czyli "The Deathless Sun" i "Once Upon A Pale Horse". Tutaj faktycznie dzieją się dobre rzeczy i choć nie są to utwory, które zapiszą się w historii Behemotha jako dzieła znaczące i przełomowe, to słucham ich z przyjemnością. A reszta? Trudno z niej cokolwiek wyciągnąć. "Opvs Contra Natvram" to taka papka wszystkiego, za co w ostatnich latach pokochano zespół, ale sklejona bez wyraźnego pomysłu i odpowiedniego zawzięcia, pozbawiona tożsamości i ikry.

Tym razem Behemoth po prostu mnie zawiódł. Mam wrażenie, że jeśli Nergal, Orion i Inferno będą chcieli zaprezentować coś na satysfakcjonującym poziomie, to muszą wyjść ze swojej strefy komfortu, w której się okopali i zmienić konwencję swej twórczości - myślę tutaj o powrocie do okolic "Demigod", albo wręcz dalej, do czasów "Pandemonic Incantations", lub… Zaskoczeniu nas czymś zupełnie nowym. Najpewniej każda z tych opcji byłaby lepsza od kolejnej porcji odgrzewanych kotletów, które na ten moment już po prostu nie są smaczne.


Zapraszamy na blog autora tej recenzji pod tym linkiem.

Versvs Christvs:



Schizoid / [ 25.09.2022 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Behemoth
Opvs Contra Natvram

Nuclear Blast Records - 2022 r.




4/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!