CD:
- Messe Noir: Live Satanist -
01. Blow Your Trumpets Gabriel
02. Furor Divinus
03. Messe Noir
04. Ora Pro Nubis Lucifer
05. Amen
06. The Satanist
07. Ben Sahar
08. In The Absence ov Light
09. O Father O Satan O Sun!

Blu-ray:
- Messe Noir: Live Satanist -
01. Blow Your Trumpets Gabriel
02. Furor Divinus
03. Messe Noir
04. Ora Pro Nubis Lucifer
05. Amen
06. The Satanist
07. Ben Sahar
08. In The Absence ov Light
09. O Father O Satan O Sun!
10. Ov Fire and the Void
11. Conquer All
12. Pure Evil and Hate
13. At the Left Hand ov God
14. Slaves Shall Serve
15. Chant For Ezkaton 2000
- Messe Noir: Live Assault (official bootleg) -
16. Blow Your Trumpets Gabriel
17. Furor Divinus
18. Messe Noir
19. Ora Pro Nubis Lucifer
20. Amen
21. The Satanist
22. Ben Sahar
23. In The Absence ov Light
24. O Father O Satan O Sun!
25. Ov Fire and the Void
26. Conquer All
27. Chant For Ezkaton 2000
- The Satanist: Cinematic Archive -
28. Blow Your Trumpets Gabriel
29. Messe Noir
30. Ora Pro Nubis Lucifer
31. The Satanist
32. Ben Sahar
33. O Father O Satan O Sun!



Po premierze (fantastycznie przyjętego) albumu "The Satanist", zespół Behemoth wyruszył w długą trasę koncertową, podczas której prezentował swoje najnowsze dzieło w całości, wzbogacając dodatkowo setlistę o kilka najbardziej znanych kompozycji z poprzednich lat. Dwa razy udało mi się złapać chłopaków w ramach "Live Satanist" i za każdym razem było rewelacyjnie. Świetna forma muzyków, fenomenalne pod względem wizualnym show, tłumy fanów pod sceną, no i oczywiście dopracowane, hipnotyzujące numery, sprawnie łączące black metalowy klimat z death metalową brutalnością. Wydanie koncertówki z tego okresu było tylko kwestią czasu. I tak w kwietniu 2018 roku na rynek trafił "Messe Noir": zapis występu z Warszawy, wzbogacony dodatkowo o "oficjalny bootleg" z Brutal Assault oraz liczne teledyski promujące (wówczas) ostatni krążek. Wydawnictwo dostępne jest w formie DVD+CD lub Blu-ray+CD, natomiast swój tekst opieram na tej drugiej, nieco droższej wersji.

Mimo iż głównym daniem "Messe Noir" jest koncert w formie wideo, to sama płytka zapakowana jest w digipak o standardowych rozmiarach, tak jak normalna płyta CD. Pod względem wizualnym wydawnictwo robi wrażenie: klimatyczna (i gruba!) okładka z pracą Denisa Forkasa, a w środku składająca się z 48 (!) stron książeczka, zawierająca wysokiej jakości, czarno-białe zdjęcia zespołu, zarówno zza kulis, jak i dającego czadu na scenie. Dawno nie ustawiłem na półce czegoś równie ładnego. Szkoda jednak, że znalazła się tu jednak łyżka dziegciu. Przezroczyste strony z tekstami są w zasadzie nieczytelne a zarówno CD jak i nośnik wideo wrzucone są w czarne koperty, z których trzeba je wysuwać. Każdy kto posiadał kiedyś etui na płyty wie, że nawet jeśli uważa się przy wkładaniu/wyjmowaniu, to i po jakimś czasie pojawią się na nich rysy. Efekt jest taki, że koncertówka Behemotha po pół roku od premiery wygląda gorzej, niż albumy mające na karku niemal dwadzieścia lat.

Sama płyta CD, zatytułowana "Messe Noir: Live Satanist", jest... cóż, tym wszystkim na co wskazuje nazwa, a więc całym albumem wykonanym na żywo. Brzmienie kapeli jest mocne, ale i selektywne, wściekłe wokale Nergala (jakże inne niż na LP), sprawiają niekiedy, że ciarki przechodzą po plecach. Publiczność, słyszalna od samego początku, daje z siebie wszystko - jest naprawdę dobrze. I tylko jedna rzecz nie daje człowiekowi spokoju: dlaczego koncert z Warszawy jest tak krótki? "Messe Noir" na winylu zawiera dodatkowe kawałki zagrane tego wieczoru (w tym wściekły "Pure Evil and Hate" czy łamiący kości "Ov Fire and the Void"), natomiast CD kończy się na "O Father O Satan O Sun!". Przez to płytka zostaje niejako zdegradowana do poziomu zwykłej ciekawostki, gdyż mając do wyboru album studyjny, a koncertówkę z tą samą tracklistą, zdecydowana większość osób wybierze "The Satanist". Co innego, gdybyśmy otrzymali pełny zapis występu: wówczas, oprócz doskonałych nowych kompozycji, na jednym nośniku mielibyśmy też mini-zestaw największych hitów - a coś takiego wręcz samo wędrowałoby do odtwarzacza.

Na szczęście na płycie Blu-ray żadnych cięć już nie uświadczymy: otrzymujemy nie tylko pełny zapis występu z Progresji, ale także zestaw teledysków oraz... drugi koncert, tym razem z "Brutala". Menu, bazujące na pracach Forkasa, prezentuje się pod względem estetycznym wręcz zjawiskowo, jak natomiast z "esencją"? Ja oczywiście zabrałem się do tego całego materiału troszeczkę "od dupy strony", a więc zaczynając od klipów. Tych mamy w sekcji "Cinematic Archive" łącznie sześć, w tym zrealizowany na potrzeby omawianego wydawnictwa "O Father O Satan O Sun!". Wszystkie cechują się wysokimi walorami produkcyjnymi, natomiast moimi ulubionymi są: niepokojący "Messe Noir" od Zeva Deansa oraz niezwykle dynamiczny "Ora Pro Nubis Lucifer", pokazujący Behemotha w koncertowej akcji. Ktoś jednak z ekipy odpowiedzialnej za tą sekcję koncertówki wyraźnie przysnął, gdyż klipy potrafią diametralnie różnić się poziomem głośności, Po niektórych teledyskach musiałem ściszać telewizor tylko po to, aby parę minut później wracać do poprzednich ustawień, co było wyjątkowo irytujące. Wkurzają też wmontowane na stałe w wideo "napisy końcowe", niepotrzebnie wprowadzające moment przestoju. Moim zdaniem spokojnie można by je wyciąć i po prostu dodać opcję "Credits/Ekipa" w menu, w której moglibyśmy znaleźć listę osób odpowiedzialnych za poszczególne prace.

Danie główne "Messe Noir", a więc występ z 2016 roku, pokazuje Behemotha, który dopracował swoje sceniczne show niemal do perfekcji. Granica pomiędzy koncertem a teatrem jeszcze nigdy nie była u nich tak cienka. Mamy plucie krwią, dziwaczne pozy, płonące elementy dekoracji, słupy ognia oraz kontrowersyjne dzielenie się opłatkiem z "wiernymi" czy puszczone z taśmy, zacinające się i tym samym prześmiewcze, "Ojcze nasz". Jeśli dla kogoś będzie to pierwsze spotkanie z show "Live Satanist", to każdy numer będzie niespodzianką. Całość jest dynamicznie zmontowana, obraz w 1080p przez większą część koncertu (miejscami przeszkadza niebieskie oświetlenie) jest ostry jak żyleta, praca kamer potrafi zaskoczyć (cudny przelot przez czarne konfetti!), ale mam jednak dwie drobne uwagi. Na pierwszy ogień: wizualizacje. Grupa postanowiła ubarwić warszawski występ animacjami puszczanymi na dwóch telebimach ustawionych z boku tronu Inferno i o ile z poziomu publiki być może dawało to niezły efekt, to niestety kamery ustawione pod ostrym kątem nie były w stanie złapać obrazu i przez większą część filmu straszą białe płachty. Drugi problem jest nieco poważniejszy, bowiem dotyczy solówek Setha: otóż muzyk podczas tych bardziej imponujących popisów stoi w takim miejscu, że za cholerę nie widzimy co wyprawia. Nie łapie go żadna kamera - montażysta dwoił i się troił, aby jakoś wybrnąć z tej sytuacji, ale i tak efekt jest, co najmniej, dyskusyjny. Czy to "Messe Noir", "O Father O Satan O Sun!" czy "Ov Fire and and the Void" - widz musi obejść się smakiem. Na "osłodę" mogę dodać, że na "Brutalu" też kamerzyści dali ciała...

No właśnie, "Messe Noir" to nie tylko koncert z Progresji, ale również występ, który odbył się w ramach festiwalu Brutal Assault. Setlista oczywiście bliźniacza, z tym że, z uwagi na ograniczenia czasowe, grupa musiała wyrzucić trzy kawałki. Mimo iż mamy do czynienia z "oficjalnym bootlegiem", to całość prezentuje się nie mniej profesjonalnie niż warszawski gig. Oczywiście nie ma tutaj wizualizacji, filtrów, efektownego slow-mo czy innych tego typu "bajerów", ale też i dzięki temu robi się tak... no nie wiem, bardziej autentycznie? Zamiast telebimów ustawiono ikoniczne, czarne, dwugłowe orły, na tle których muzycy prezentują się jeszcze bardziej złowieszczo (tego widoku brakowało mi na koncercie z Progresji), ale poza tym: show przebiega bardzo podobnie jak w Warszawie. Tutaj też Seth dał się operatorom kamer we znaki, z tym że Czesi dość szybko spróbowali jakoś tę sytuację ogarnąć. O ile "Messe Noir" był stracony, to już na kolejnych numerach widać przynajmniej... cóż, cokolwiek, a już na pewno więcej niż w Polsce. "Live Assault" ogląda się bardzo przyjemnie i miejscami grupa wypada nawet lepiej niż w daniu głównym. Największą wadą tego show jest chyba fakt, że często w szerszych ujęciach widzimy oficjalne "brutalne" stoiska z piwem i żarciem - a to skutecznie psuje mroczną atmosferę widowiska. No ale takie to już uroki festiwali, co nie?

Koncerty promujące "The Satanist" były występami niemal idealnymi i o ile o wydawnictwie dokumentującym te wydarzenia niestety powiedzieć tego nie mogę, to też nie jest tak, że "Messe Noir", to koncertówka słaba. Przeciwnie - za 50 złotych dostajemy kawał porządnej muzy, dodatkowo pięknie opakowanej. I tym bardziej szkoda że na tym muzycznym diamencie pozostawiono drobne rysy, które nieco psują obraz całości; nie pozwalają cieszyć jego pięknem w pełni. Koperty na CD, brak wszystkich kawałków w formacie audio, drobne potknięcia techniczne i realizacyjne - nie jest to może nic wielkiego, ale jednak irytacja się pojawia. Mimo wszystko zachęcam do sięgnięcia po "Messe Noir" - to, pomimo niewielkich mankamentów, ciągle produkt warty uwagi, a kto wie, może Wam rzeczy o których wspomniałem przeszkadzać nie będą. Jeśli byliście na trasie "Live Satanist", będzie to dla Was fajna pamiątka, jeśli nie - będziecie mieli okazję zobaczyć Pomorską Bestię w szczytowej formie i we wspaniałym 1080p. No chyba że sięgnięcie po DVD...

The Satanist:



Tomasz Michalski / [ 05.01.2020 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Behemoth
Messe Noire

Mystic Production - 2018 r.




7,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!