1. Far Away 2. The Witch Hunt 3. When Eagles Fly 4. Smoke and Mirrors 5. The Lightbringer 6. Children Left by God 7. The Turn of the Tide 8. Light Up the Skies 9. Beyond the Horizon
Zespół Ironbound poznałem przy okazji ich singla "Witch Hunt / Lifeblood", który zresztą zrecenzowałem. "Chwilkę" później wjechała cała płyta o tytule "The Lightbringer". Singiel zrobił dobre wrażenie i zostawił mnie w trybie oczekiwania na duży album. Oczekiwanie oczekiwaniami, a życie życiem. Więc jak to finalnie wyszło i czy chłopaki z Ironbound utrzymali poziom z singla?
Nie przeciągając od razu mogę śmiało napisać, że ekipa zdała swój "egzamin dojrzałości" (wszak to ich pierwsza płyta) na piątkę. "The Lightbringer" to zdrowo grany heavy metal, bez większego udziwniania. Wszystko tutaj ma swoje miejsce i oczywiście nie wymyślamy tej muzyki na nowo. Mało tego, inspiracje i nawiązania do Iron Maiden przyklejają się do nas w praktycznie każdym numerze. Gitarowe galopki i harmonie? Oczywiście, ale przecież to tygryski lubią najbardziej, prawda? Zresztą dokładnie to samo napisałem przy recenzji singla. Dodatkowo wokalista Łukasz ma barwę głosu i manierę śpiewu bardzo podobną do Blaze'a Bayley'a. I co mega (dla mnie) fajne korzysta z tego na całego. Autentycznie są momenty, że można pomylić człowieka za mikrofonem. Wyróżnić się jednak także potrafi, bo swoje nieprzeciętne umiejętności odkrywa np. w utworze "Children Left by God", gdzie refreny bierze na sporych górkach. Brawo.
Sceptyków od razu uspokajam, że nie ma tutaj mowy o jakimś kopiowaniu, czy inny "coverowaniu". Co to to nie. Ironbound gra swoje i odciska swoją duszę na tej muzyce. To jak w restauracji: niby jemy rosół, a smakuje jakoś inaczej niż w domu. Jak wspomniałem wcześniej, jest to klasyczne grany heavy metal, taki z nostalgią patrzący w lata przeszłe. Ale od razu zastrzegam, że brzmi to dosyć nowocześnie. Mamy takie połączenie starego z nowym. I przyznam szczerze, że to wszystko bardzo elegancko mi się spina i słuchanie "The Lightbringer" sprawia mi dużo frajdy.
Kompozycje nie są monotonne, sporo się w nich dzieje. Mam kilka swoich jasnych punktów i tutaj wymienię numer "Smoke and Mirrors", a w szczególności jego gitarową galopkę. Mniam, palce lizać - jak ja lubię takie "maidenowanie". Siedzi mi w głowie też numer tytułowy i takiego kawałka na nowej płycie to i Maideni by się nie powstydzili. Serio. Przywołany już wcześniej "Children Left by God" zachwyca refrenami, no a na samiusieńki koniec zostawiono nam instrumentalny "Beyond the Horizon" w którym chłopaki bawią się kilkoma "okołomaidenowymi" tematami.
"The Lightbringer" to kawał świetnie zagranego heavy metalu i muszę przyznać, że nie zawiedli po singlowej obietnicy. Nie odkrywamy tutaj nowych lądów, nie zwiedzamy nowych portów. Nie zawsze o to chodzi w muzyce przecież. Jeśli macie ochotę na sporą dawkę świetnych melodii, kapitalnych riffów i nośnych refrenów, to zapraszam do zapoznania się z tym wydawnictwem. U mnie ta płyta częściej gości w odtwarzaczu, niż ta z samurajem na okładce. Ale to już opowieść na inny temat, więc nie wnikajmy. Krótko: "The Lightbringer" to bardzo dobra płyta. Nie pozbawiona swoich wad, bo taką na pewno będzie dla wielu podobieństwo do wiadomego zespołu, ale ja to kupuję od pierwszego odsłuchu.