1. A Life in Chains
2. The Inner Wolf
3. Darcanian Slave
4. Faoladh
5. Crossing Over
6. Vortex of Carnage
7. Resurgence
8. Redemption
9. A Shrine for the Ages



Ostatnie wydawnictwa zespoły Suidakra nie były w stanie przekonać starszych fanów formacji. Zamiast melodyjnego, mocno podlanego folkiem black metalu dostawaliśmy coraz to bardziej nowoczesne, niższe granie albo jakieś dziwne eksperymenty, w postaci chociażby całkowicie akustycznego (i dość nudnego) "Cimbric Yarns". Wiele osób skreśliło już Antonika i spółkę, trzymając się klasyków z przełomu wieków, a tu niespodzianka: nowy krążek formacji nie ssie. A wręcz przeciwnie!

Zacznijmy od tego, że pod względem tekstów "Wolfbite" jest bezpośrednim sequelem... najsłabszych albumów w całej dyskografii grupy. Historia rozpoczęła się jeszcze w 2016 roku wraz z "Realms of Odoric", a następnie była kontynuowana w chłodno przyjętym "Cimbric Yarns". I choć znajomość tych krążków pomaga zrozumieć pewne wątki, to nie jest ona wymagana - można spokojnie sięgnąć po "Wolfbite" bez słuchania tych płyt i wciąż zrozumieć o mniej więcej tutaj chodzi. Samym bohaterem albumu jest Eleric - syn Odorica - który zostaje porwany i zamieniony w niewolnika. Zmuszony do krwawych walk na arenie, podczas których staje oko w oko z ludźmi (w tym swoimi pobratymcami), jak i dzikimi bestiami, w pewnym momencie zyskuje przydomek "Wolfbite". Wraz z każdym pokonanym przeciwnikiem coraz bardziej zaczyna się on jednak osuwać w ciemność. Czy uda mu się z niej wyrwać?

Historia przedstawiona na krążku jest ciekawa, no ale przecież muzyki się nie czyta tylko słucha. Na dwóch poprzednich albumach kompozycjom brakowało polotu - było nudno i przewidywalnie. Tutaj z kolei Arkadius wraca do najlepszych lat Suidakry: otrzymujemy coś, co spokojnie mogły zostać wydane pomiędzy "Emprise to Avalon" a "Signs for the Fallen". Są i szybkie, blackowe partie, jak chociażby we fragmentach "A Life in Chains" lub "Darcanian Slave", jak również i mocne, choć nie pozbawione szczypty melodyjności deathowe części (świetnie chodzi gitara w "Vortex of Carnage" i "The Inner Wolf"!). Zmiany styli i tempa mamy w niemal każdej kompozycji i są one na tyle płynne, że nie może być mowy o żadnym chaosie - słychać, że wszystko zostało tutaj dokładnie przemyślane. Również i wokalnie jest nieco inaczej: Arkadius śpiewa wyżej, przypominając o blackowych początkach kapeli, z albumem "Lupine Essence" na czele.

Charakterystycznym elementem Suidakry zawsze były folkowe wtręty. Na innych albumach zespołu metalowe kompozycje często przecinano np. akustycznymi miniaturkami (lub całymi numerami) - na "Wolfbite" metal i folk idą po prostu w ramię w ramię. Oczywiście nie w każdym numerze usłyszymy ludowe instrumenty, bo to jednak nie Korpiklaani, ale w "Darcanian Slave" czarują skrzypce, w "Faoladh" klimat budują dudy (a sama końcówka przypomina trochę szantę), a w "Resurgence" do tego wszystkiego dochodzi także flet. Instrumentalnie jest więc sporo różnorodności, podobnie zresztą jak pod względem wokalu. Jasne, Antonik dzieli i rządzi (i dobrze, bo głos ma świetny!), ale na "Wolfbite" powraca zarówno Marcel Shoenen (obaj panowie bardzo ładnie się uzupełnili w zakończeniu krążka), jak również i Tina Stabel, choć akurat jej występowi brakowało dramaturgii.

"Wolfbite" to spore zaskoczenie: w końcu ostatni bardzo dobry album Suidakra wypuściła dekadę temu. Jeśli po "Realms of Odoric" uznaliście, że pora zakończyć swoją przygodę z tą niemiecką formacją, to... pora posypać głowę popiołem. "Wolfbite" to bardzo dobry krążek, muzycznie wyraźnie nawiązujący do najlepszych czasów Antonika i spółki. Jest moc, są świetne, wpadające w ucho melodie, są folkowe fragmenty, no i mnóstwo gości z całej historii grupy. Suidakra powróciła!

Resurgence:



Tomasz Michalski / [ 14.12.2021 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Suidakra
Wolfbite

MDD Records - 2021 r.




8/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!