Na miesiąc przed wydaniem albumu "The Curse of the Crystal Coconut" piracka załoga z Alestorm wypuściła jego małą zapowiedź, w postaci "The Treasure Chest EP". Wydawnictwo dostępne było tylko z dostępnym na terenie Niemiec magazynem Legacy i przyjęło formę cienkiego digipaka, zawierającego w środku jeno płytkę i zdjęcie grupy. Okładka to powiększony (i trochę rozmazany) fragment artworka z pełnego krążka, tak więc pod względem wizualnym - szału ni ma. A co znajdziemy na samym kompakcie?
Na początku otrzymujemy dwa pierwsze single promujące nowe studyjne dzieło Szkotów. "Treasure Chest Party Quest" to szybki, wpadający w ucho numer o bawieniu się i piciu. Pojawiają się skrzypce, cieszy niezwykle melodyjny refren, a pod koniec zaskakuje ciężki fragment. Fajny kawałek, który z pewnością, za sprawą licznych chóralnych zaśpiewów, stanie się koncertowym hitem. "Tortuga" to już nieco inna para kaloszy, bowiem muzycy Alestorm postanowili na niej zrobić taką piracką parodię... gangsta-rapu. Wyszło niepoważnie, głupkowato wręcz, ale jednocześnie również i urokliwie. Warto zaznaczyć, że na wokalu gościnnie pojawia się tutaj Captain Yarrface z Rumahoy. Osobnik ten powinien być znany fanom ekipy Christophera Bowesa, ponieważ jako The Immobilizer wspierał ją wokalnie na licznych koncertach (w tym na pierwszej edycji Pol'and'Rock).
Jako że Alestorm na żywo "daje radę", to nic dziwnego, że dalej na EP-ce znajdziemy trzy kawałki w wersjach "live". Jako że w ostatnim z nich lider pozdrawia mieszkańców Tilburga, to można odważyć się o stwierdzenie, że zarejestrowano je 17 marca 2019 roku w Holandii. I fani wówczas raczej narzekać nie mogli, ponieważ grupa daje tutaj czadu. Najpierw szybki, dynamiczny "Drink" z delikatną elektroniką w tle, podczas którego publika drze się w niebogłosy. Następnie ciężki, powolny, prowadzony przez udające akordeon dźwięki klawiszy "Nancy the Tavern Wench" z kapitalnym refrenem (fani się nie oszczędzają!) i jeszcze lepszą solówką - zdecydowanie mój faworyt! Na koniec oczywiście pieśń o miłości i traktowaniu każdego z szacunkiem, a więc "Fucked with an Anchor". Obowiązkowy punkt koncertu, jak zawsze odpowiednio zapowiedziany przez Bowesa.
"The Tresure Chest EP" to fajna rzecz nie tylko dla najwierniejszych fanów Alestorm. Dla osób, które ze szkocką załogą nie miały wcześniej do czynienia może to być też niezły wstęp do ich, dość niepoważnej trzeba przyznać, twórczości. Otrzymujemy bowiem zarówno nowe hity, jak i sprawdzone przeboje, zarejestrowane podczas koncertowego sztormu. I to właśnie one najbardziej mi się tutaj podobają - zespół ciśnie bowiem na nich tak, że chętnie posłuchałbym całej koncertówki w obecnym składzie.