1. Voyage of the Dead Marauder
2. Uzbekistan
3. The Last Saskatchewan Pirate
4. Sea Shanty 2
5. Cock




Podejrzanie cicho było ostatnimi czasy w obozie Alestorm. Dwa lata mijają od wydania albumu "Seventh Rum of Seventh Rum", a tu na horyzoncie próżno było wyglądać pirackiej bandery. Nie żebym jej szczególnie wyczekiwał, bo ostatnie, nastawione bardziej na zabawę niż poważne granie propozycje średnio do mnie trafiały, ale byłem jednak ciekawy następnego kursu, który obrała ekipa Christophera Bowesa. I oto dość niespodziewanie na rynku pojawiła się EP-ka "Voyage of the Dead Marauder". Czy odpowiada ona na pytanie dokąd tym razem płyną szkoccy muzycy?

Wydawnictwo składa się z 5 kawałków, ale dwa z nich są bardziej takim żarcikami niż pełnoprawnymi kompozycjami. "Sea Shanty 2" bowiem to współczesny remake instrumentalnej kompozycji z gry "Runescape". Bliski oryginału (mamy nawet 8-bitowy wstęp), wykorzystujący oczywiście już w pełni paletę współczesnych instrumentów, tematycznie pasujący do tego, co muzycznie robi Alestorm, ale mimo wszystko jednak pełniący rolę zaledwie ciekawostki. Kończący EP-kę "Cock" to z kolei trwający półtorej minuty, pełen wulgaryzmów utwór-żart. Szkoccy piraci mieli już niejeden tego typu numer i każdy z nich był lepszy - wystarczy chociażby wspomnieć "Fucked with an Anchor". Pijana gawiedź może i będzie zadowolona, ponieważ otrzyma pretekst do tego, by sobie bez większych przeszkód na koncercie poprzeklinać, jednak ja wolę zdecydowanie bardziej wyrafinowany humor.

Ten dostałem w "The Last Saskatchewan Pirate", a więc parodii żeglarskich pieśni, w oryginale od kanadyjskiego trio The Arrogant Worms. Dobrze zaaranżowany, z fajnie chodzącymi gitarami, no i posiadający przezabawny, opowiadający dłuższą historię tekst - coś takiego ładnie by się wpasowało pomiędzy starsze hity formacji. "Uzbekistan" to już bardziej współczesne oblicze grupy, znane z ostatnich dwóch krążków studyjnych. Mimo iż tematycznie ciągle o piratach, to muzycznie bliżej nam tu już do Korpiklaani - niby ciągle metalowo, ale przy tym skocznie i z wyraźnymi wpływami folku (choć zaskakuje szalona, niemal industrialna partia). Najlepszym kawałkiem na EP jest jednak utwór tytułowy. Folkowo/power metalowy "Voyage of the Marauder" od razu wpada w ucho, głównie dzięki ładnym partiom Patty Gurdy. Tym instrumentalnym - artystka również w tym numerze śpiewa, ale głosu akurat jakoś wyjątkowego nie ma. Dzięki niej w muzyce Alestorm pojawia się jednak jakże potrzebny powiew świeżości. No i Bowes powraca do pisania bardziej poważnych tekstów - mam nadzieję, że to będzie trend, a nie zaledwie jedna jaskółka, która nie uczyni wiosny.

"Voyage of the Dead Marauder" to interesująca EP-ka, choć przeznaczona raczej do największych fanów szkockich piratów. W końcu sprzedawane po cenie pełnego krążka wydawnictwo to zaledwie trzy kawałki, plus dwie miniaturki. Czy pokazuje, w stronę których wód kieruje się łajba Kapitana Bowesa? Ciężko powiedzieć. Niby mamy poważniejszy, nawiązujący stylem do tych pierwszych lat działalności utwór tytułowy, no ale oprócz niego są również numery muzycznie ciągle dobre, ale o tekstach mniej lub bardziej niepoważnych. Ja mam nadzieję, że kapitan obierze ten szlak wytyczony przez "Martwego Marudera".

Voyage Of The Dead Marauder:



Tomasz Michalski / [ 07.05.2024 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Alestorm
Voyage of the Dead Marauder

Napalm Records - 2024 r.




-/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!