Po świetnie przyjętej "Misji Pierwszej" zespół przygotował kolejną muzyczną ucztę. Tym razem załoga dowodzona przez Astrogatora Przemysława Latacza zabrała nas na daleką wyprawę w niezbadany świat planety Solaris. Jak trudne to zadanie to wiedzą wszyscy, którzy przeczytali książkę Mistrza Stanisława Lema. A jak z tym światem poradziła sobie ekipa Planet Hell? Powiem krótko - wyśmienicie.
Od pierwszych dźwięków zanurzamy się w tym kosmicznym oceanie cytoplazmatycznym. Opowieść zawarta od pierwszej nutki utworu "Newcomer" po ostatnią z kompozycji "Epilogue" to wyborna uczta. Mamy tutaj niesłuchanie dopracowany materiał, mnóstwo świetnych dźwięków i niebanalnych rozwiązań. Każda kolejna kompozycja to kopalnia ciekawych pomysłów i oryginalnych rozwiązań aranżacyjnych. Niesłychanie to wszystko zostało przemyślane i złożone. Jest w tym jakaś matematyczna precyzja, death metalowe szaleństwo i industrialny posmak. Nie brakuje też zwolnień, a nawet intrygujących melodii zestawionych z blastową naparzanką. Trudno to wszystko sobie w głowie poukładać i "zrozumieć". Zdecydowanie potrzeba tej płycie dać czas i się w niej konkretnie zanurzyć. Co nie zmienia faktu, że i po kilkunastu odsłuchach potrafi zaskoczyć i oczarować. Taka podstępna i przebiegła potrafi być… hmm… niepokojące jest to zjawisko, czyż nie? I jakże bliskie temu, o czym możemy przeczytać w książce Lema.
W porównaniu do "Mission One" mamy większą różnorodność materiału i jeszcze więcej kombinowania. Myślę, że to zasługa wspólnego komponowania tego materiału. Za "jedynkę" w pełni odpowiadał Astrogator, teraz reszta załogi dorzuciła swoje "trzy grosze". A to wyszło tej muzie tylko na dobre. Przemek też wokalnie jakby nabrał pewności (umiejętności pewno też) i prezentuje szerszy wachlarz środków ekspresji. Zdecydowanie przybyło wolniejszych (nie lżejszych) momentów, które ubarwiają tą opowieść. Znacznie więcej się dzieje też w obrębie poszczególnych instrumentów. Kapitalnie momentami pracuje bas na pierwszym planie. Zapomnijcie o jakiejkolwiek nudzie i znużeniu. Wpadniecie w dosyć abstrakcyjnie opisany dźwiękami świat i będzie ciężko się z niego wynurzyć. Tutaj nic nie jest proste, ani skomplikowane. Nie wiemy co jest fikcja, prawdą, a co iluzją. Niby wszystko jest poukładane, a w głowie powstaje wrażenie chaosu. Porządek który jest przypadkowym układem i zupełnie na odwrót. To wszystko jest nowe i na swój sposób trudne do ogarnięcia. No ale czego się można było się spodziewać po kosmicznej podróży w niezbadany kosmos? Czego się spodziewaliście po wizycie na planecie na której występują zjawiska nieznane wcześniej nikomu? No właśnie…