1. Newcomer
2. Reya
3. Report
4. Encounter
5. Demons
6. Oxygen
7. Experiment
8. Farewell
9. Epilogue



Transmisja przychodząca…
Transmisja przychodząca…

(trzask)

(trzask)


…ik Kapitana, dzie… czwarty… (trzask) misja uko…ona… planet… Solaris (trzask)… odzimy do… ania (trzask)

Transmisja zakończona.




Po świetnie przyjętej "Misji Pierwszej" zespół przygotował kolejną muzyczną ucztę. Tym razem załoga dowodzona przez Astrogatora Przemysława Latacza zabrała nas na daleką wyprawę w niezbadany świat planety Solaris. Jak trudne to zadanie to wiedzą wszyscy, którzy przeczytali książkę Mistrza Stanisława Lema. A jak z tym światem poradziła sobie ekipa Planet Hell? Powiem krótko - wyśmienicie.

Od pierwszych dźwięków zanurzamy się w tym kosmicznym oceanie cytoplazmatycznym. Opowieść zawarta od pierwszej nutki utworu "Newcomer" po ostatnią z kompozycji "Epilogue" to wyborna uczta. Mamy tutaj niesłuchanie dopracowany materiał, mnóstwo świetnych dźwięków i niebanalnych rozwiązań. Każda kolejna kompozycja to kopalnia ciekawych pomysłów i oryginalnych rozwiązań aranżacyjnych. Niesłychanie to wszystko zostało przemyślane i złożone. Jest w tym jakaś matematyczna precyzja, death metalowe szaleństwo i industrialny posmak. Nie brakuje też zwolnień, a nawet intrygujących melodii zestawionych z blastową naparzanką. Trudno to wszystko sobie w głowie poukładać i "zrozumieć". Zdecydowanie potrzeba tej płycie dać czas i się w niej konkretnie zanurzyć. Co nie zmienia faktu, że i po kilkunastu odsłuchach potrafi zaskoczyć i oczarować. Taka podstępna i przebiegła potrafi być… hmm… niepokojące jest to zjawisko, czyż nie? I jakże bliskie temu, o czym możemy przeczytać w książce Lema.

W porównaniu do "Mission One" mamy większą różnorodność materiału i jeszcze więcej kombinowania. Myślę, że to zasługa wspólnego komponowania tego materiału. Za "jedynkę" w pełni odpowiadał Astrogator, teraz reszta załogi dorzuciła swoje "trzy grosze". A to wyszło tej muzie tylko na dobre. Przemek też wokalnie jakby nabrał pewności (umiejętności pewno też) i prezentuje szerszy wachlarz środków ekspresji. Zdecydowanie przybyło wolniejszych (nie lżejszych) momentów, które ubarwiają tą opowieść. Znacznie więcej się dzieje też w obrębie poszczególnych instrumentów. Kapitalnie momentami pracuje bas na pierwszym planie. Zapomnijcie o jakiejkolwiek nudzie i znużeniu. Wpadniecie w dosyć abstrakcyjnie opisany dźwiękami świat i będzie ciężko się z niego wynurzyć. Tutaj nic nie jest proste, ani skomplikowane. Nie wiemy co jest fikcja, prawdą, a co iluzją. Niby wszystko jest poukładane, a w głowie powstaje wrażenie chaosu. Porządek który jest przypadkowym układem i zupełnie na odwrót. To wszystko jest nowe i na swój sposób trudne do ogarnięcia. No ale czego się można było się spodziewać po kosmicznej podróży w niezbadany kosmos? Czego się spodziewaliście po wizycie na planecie na której występują zjawiska nieznane wcześniej nikomu? No właśnie…



(trzask)



... meld... (trzask) ... bada... (trzask) ...misja zako... (trzask)

(trzask)

…trogator… (trzask) … duje…. isja… zako… aris… (trzask)… (trzask)… … (trzask)… (trzask)…


Reya:


Piotr "gumbyy" Legieć / [ 02.02.2020 ]




 -  Mission One





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Planet Hell
Mission Two

Mad Lion Records - 2019 r.




9/10



 -  Mission One



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!