Sicphorm to wrocławska kapela, która na swoim koncie ma już pełnoprawny debiut "Wake Up!" z 2015 roku. (recenzja) Aż cztery lata czekaliśmy na kolejny odzew ze strony zespołu. A tym jest EP'ka "New Order" na którą wpadły cztery premierowe numery i intro.
Niespełna siedemnaście minut muzyki, ale ta formacja już tak ma. Debiut przy dziewięciu kompozycjach trwał niespełna 36 minut. Ma być krótko i treściwie. I w zasadzie tak jest. Bez większego owijania w bawełnę. Jest groove, jest odpowiedni ciężar i moc. Sicphorm nie bawi się w subtelności. Atakuje słuchacza swoją muzyką od pierwszej nutki. Lubisz Machine Head, czy Soulfly? Sprawdź i ten wrocławski skład. Proste.
Muzycznie "New Order" wbrew pozorom (jeśli chodzi o tytuł) nie przynosi nam nic nowego. Znaczy dźwięki są nowe, ale utkane z tych samych składników. Klasycznie połączony groove z thrash metalem. Gdzieś tam to wszystko podlane jest sosem hard core ("Turn Off Stream"). I tak to się toczy numer za numerem. Nie brakuje elegancko bujających riffów ("New Order"), dołującego basu i zaśpiewów. Ogólnie jest ciasno i duszno, a mięcho wali nas prosto w twarz.
Nie ma co się specjalnie rozpisywać - toż to ledwo przedsmak przed większą płytą (jak sądzę), i tam sobie rozłożymy zadany materiał dokładniej. "New Order" to przystawka i jej zadaniem jest przygotować słuchacza na więcej. Nie do końca to moja muza, ale słuchając tej EP'ki zęby mnie nie zabolały ani razu. Myślę, a nawet mam przekonanie, że z większym formatem będzie podobnie. Zatem - czekam spokojnie.
ps. pochwaliłbym jeszcze zespół za podejście do promocji - niby EP,ka, niby kilkanaście minut muzyki, a CD opakowane w digipack. Można? Można!