Zespół Squall to poznańska załoga która debiutuje tym albumem na naszym podwórku. Wcześniej mieliśmy dwie demówki ("...Anger Of The Sea God" z 2007 i "Adrenaline" z 2009), które miałem przyjemność recenzować. No to bierzemy się za "Sonic Stream". Płytę otrzymałem latem 2017 roku i przez moje gapiostwo recenzja dopiero teraz ma okazję się pojawić.
Debiut zespołu Squall to dosyć konkretna sprawa. Mamy tutaj siedem kompozycji i trochę ponad 35 minut grania. Jest intensywnie i dosyć energetycznie. Muzycznie jest to mieszanka heavy i thrash metalu. Dominują średnie tempa i ciężkość. Jest precyzyjna perkusja i mnóstwo świetnych riffów. Świetnie chodzi ta perka (ach te podwójne stopy!). Często podbija rytm i prowadzi poszczególne numery. Do tego mamy dosyć wyraźny bas, który momentami bardzo ładnie wychodzi do przodu. Gitarowe riffy to osobny temat - naprawdę bardzo wiele tam się dzieje - od gęsto tkanych, po takie bardziej swobodne.
Pozostaje kwestia wokalu... a tutaj spora zmiana. Poprzedni wokalista odszedł rok po drugiej demówce i od tego czasu zespół szukał nowego głosu. Po czterech długich latach bezowocnych poszukiwań... za mikrofonem stanął basista (i założyciel Squall) Łukasz. I trzeba przyznać, że chłopak daje radę. Nie jest może wokalistą wybitnym, ale ryknąć potrafi. Ogólnie wokale bardzo fajnie siedzą w ramach tej muzy i chyba koniec końców zespół dobrze na tym wszystkim wyszedł. Jak to mówią najstarsi Polacy: "potrzeba jest matką wynalazku". W tym przypadku: "nie możesz znaleźć śpiewaka, śpiewaj sam".
Bardzo fajnie poskładane są te wszystkie kompozycje. Nie sposób mi wskazać numeru, który zrobił na mnie największe wrażenie. Nie potrafię też wskazać najsłabszego momentu na "Sonic Stream". Słuchać, że zespół swoją bajkę ma i cisną muzę po swojemu. Dosyć spore umiejętności muzyczne, jak i kompozytorskie, do tego nagrania w studio i mamy bardzo fajny efekt końcowy. Jestem zdecydowanie na tak.
To teraz pomarudzę... hmm... no i tyle z mojego marudzenia wyszło. Naprawdę nie potrafię do czegoś się przyczepić na "Sonic Stream". No może tak na siłę to chciałbym jeszcze więcej urozmaicenia w liniach wokalnych. Przyznam, że trochę dumałem nad tym co wpisać. Chwalił specjalnie nie będę, bo to co dobre to już opisałem. Na pewno w głowie pozostają niektóre smaczki takie jak instrumentalny popis w "Isolated", czy ten długi początek (dwie minuty!) "Perfect Product". W tym drugim warto zwrócić uwagę na to jak świetnie współpracuje sekcja. Normalnie Francja-elegancja.
Mam nadzieje, że Squall swoje problemy składowo-wokalne ma za sobą i na kolejne wydawnictwa nie trzeba będzie czekać kilku lat. Ja na pewno sprawdzę w którą stronę podąża ten zespół i co tam ciekawego przygotował na płycie numer dwa. Tymczasem obczajcie sobie tych poznaniaków i posłuchajcie "Sonic Stream", bo to całkiem dobra muza jest.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 15.03.2018 ]
|