01. Kill To Live
02. Beware The Beast
03. Tyranny
04. The Forgotten Memory
05. Hateworld Hero
06. Escape From Tomorrow
07. Feast Of The Savages
08. Burn In Hell
09. Perished In Flames
10. The Land Of Eternity



Po przesłuchaniu "Forged By Fire" doszedłem do wniosku, że Gus G. zrobił jak na razie największy błąd swojej karierze. Oczywiście to tylko moje skromne zdanie, ale jak zapewne słyszeliście muzyk odszedł od Dream Evil, by skupić się na innych swoich zespołach. Niestety zarówno Mystic Prophecy jak i Firewind obniżyły loty, a Dream Evil nagrał całkiem porządny krążek. Cóż, trzeba tylko mieć nadzieję, że Gus w swoich kapelach spełnia się artystycznie. Nawet jeżeli tak jest, to niestety, nie idzie to w parze z jakością muzyki, którą proponuje.

"Forged By Fire", trzeci krążek Firewind przynosi ze sobą zmianę na bardzo ważnym stanowisku... wokalisty. Stephen Fredrick, który śpiewał na poprzednich dwóch płytach ustąpił miejsca nowemu krzykaczowi, został nim Chitty Sompala ze... Sri Lanki. Tak tak moi drodzy, ze Sri Lanki. Aż dziw bierze, że w tak egzotycznym dla metalu państwie uchował się taki talent. W głosie Chitty'ego słychać echa Klausa Meine, niekiedy nawet Ronnie'go Jamesa Dio. Bez ściemy! Ten facet naprawdę potrafi śpiewać. Gus jednak jakby trochę odpuścił. Przyzwyczajony do kapitalnej roboty tego gościa, jestem troszkę zawiedziony. Jego gitara brzmi co prawda świetnie, częstuje nas wieloma rasowymi riffami i niezgorszymi solówkami, ale jakoś nie ma to wszystko siły przebicia. Album troszkę się nuży, mimo tego, że cukru tutaj nie znajdziecie, słodkich melodyjek też. Wszystko jest dość sprawnie odegrane, czasami niemal z thrashowym zębem i charakterem, ale brak "tego czegoś" by przyciągnąć słuchacza na dłużej.

Muzycy sprytnie zachęcili fanów melodyjnego metalu do kupna albumu. Na singlu umieścili bowiem kompozycję "Tyranny". Trzeba dodać, zdecydowanie najlepszy numer na krążku. Reszta już taka świetna nie jest... Warto zaznaczyć, iż "Forged By Fire" dzieli się jakby na dwie części. Pierwsze pięć numerów robi naprawdę bardzo dobre wrażenie, jednak w drugiej połówce krążka zdarzają się numery, które trochę przynudzają. Świetna ballada zamykająca płytę, w której Sompala wręcz zbliżył się do geniuszu Meine (zresztą cały numer "jedzie" Scorpions na kilometr) przyprawia mnie osobiście o szybsze bicie serducha i zaciera niekorzystne wrażenie spowodowane poprzednimi numerami, jednak fakt jest faktem... "Forged By Fire" to płyta nierówna. Mamy tutaj kilka naprawdę bardzo dobrych numerów i kilka takich, których z powodzeniem mogłoby po prostu nie być.

Z czystej formalności wspomnę, że na "Forged By Fire" pojawiają się wielkie nazwiska. Gościnnie w dwóch numerach zagrali bowiem... James Murphy oraz Marty Friedman. Duża sprawa jakby nie patrzeć, ale prawdę mówiąc wielkiego wrażenia występ obu panów na mnie nie zrobił. Przechodząc do podsumowania... "Forged By Fire" to na pewno dobra płyta, jest tutaj naprawdę kilka kawałków, które warto usłyszeć. Wszystko jest nieźle zagrane, wszystko nieźle brzmi. Mi osobiście bardzo pasują wokale Chitty'ego, ale przyznaje się bez bicia, Scorpions zawsze wynosiłem pod niebiosa. Może nie jest to album, po który trzeba z wywieszonym jęzorem pędzić do sklepu, ale przy najbliższej okazji posłuchajcie. Kilka numerów na pewno przypadnie Wam do gustu.

Krzysiek / [ 08.02.2005 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Firewind
Forged By Fire

Century Media - 2005 r.




7,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!