01. Pradawny gniew 02. W sercu doliny 03. Wkraczając w pustkę 04. Na złość 05. Otchłań czasu 06. Więzy krwi 07. Koszmar 08. Strefa mroku 09. Sny matki ziemi 10. Marsz tytanów 11. Upadły 12. Ból istnienia 13. Wzgórze tysiąca dusz
"Wzgórze tysiąca dusz" to debiutancka płyta zespołu Dolina Cieni. Formacja powołana została do życia w 2002 roku pod nazwą FameFatal, a z tamtego okresu w składzie do dzisiaj pozostało trzech muzyków: wokalista Marek Węgrzyn, gitarzysta Marek Górka i basista Dawid Golonek.
Na swoim długo wyczekiwanym debiucie Dolina Cieni zamieściła aż trzynaście kompozycji, które składają się na 64 minuty muzyki. Solidna dawka, nie ma co. Od razu mogę uspokoić, iż taka decyzja jest jak najbardziej uzasadniona. Cały materiał trzyma równy, dobry poziom i nie ma tutaj tak zwanych "zapchajdziur". Najwyraźniej przez te wszystkie lata chłopaki spokojnie przygotowali się do tego debiutu.
Jeśli chodzi o muzykę to mamy tutaj dosyć intrygującą mieszankę stosunkowo łagodnych i wpadających w ucho melodii z bardziej ostrymi riffami. Muzycy płynnie przechodzą od lekkich i delikatnych zagrywek do mocarnych i mrocznych fragmentów. Sporo w tym wszystkim "pomagają" zmienne wokale - od klasycznego śpiewu, po niskie growle. W tych mocniejszych momentach zespół chwilami zbliża się do stylistyki death metalowej (blasty), ale są to tylko epizody. Większość muzyki, to jednak klimatyczne granie. Bardzo sprawnie owe kontrasty zostały poukładane i sporo wnoszą do granej muzyki. Nie ma przesady jeśli chodzi o te wszystkie melodyjki, a te bardziej ekstremalne momenty nie przytłaczają. Dodać jeszcze trzeba niebanalną rolę jaką odgrywają na "Wzgórzu tysiąca dusz" klawisze, gdyż dodają sporo przestrzeni i tworzą kapitalny klimat.
Wspomniałem już o wokalach i tutaj trzeba osobne słówko poświęcić. Patrząc na nazwę zespołu i tytuły utworów, łatwo się domyśleć, iż mamy styczność z polskimi tekstami. Co ciekawe są one dosyć interesujące i lekko depresyjne, no ale czego się spodziewać po tytułach takich jak: "Wkraczając w pustkę", "Ból istnienia" czy "Strefa mroku". Na szczęście wokalista i zarazem autor tekstów Marek Węgrzyn, jest sprawnym pisarzem i nie popada w pretensjonalny ton. Teksty dosyć życiowe, lekko mroczne i z pewnym przekazem. Spora w tym zasługa śpiewania w naszym języku. No zobaczcie sami - który przekaz jest "dosadniejszy": "Dolina cieni" czy "Valley Of The Shadows"? No właśnie.
"Wzgórze tysiąca dusz" to bardzo dobra płyta biorąc pod uwagę, że to debiut. Kompozycje są na niej poukładane z dużym wyczuciem i smakiem. Jest to całkiem sprawnie zagrany heavy/doom/gothic metal, oczywiście dosyć umowne są te wszystkie etykietki. Bardziej chodzi mi o korzystanie z patentów przypisanych do takowych szufladek. Posłuchajcie na przykład gitarowych zagrywek w "Sny matki ziemi" - toż to niemiecki power metal pełną gębą. I tak to mniej więcej wygląda. Muzycy bez kompleksów korzystają z różnych patentów i zbytnio się nie ograniczają. Dlatego też w przypadku tego zespołu trzeba pozwolić, by to muzyka przemówiła, a ta jest naprawdę niezła. Słychać, że chłopaki mają wszystko świetnie poukładane jeśli chodzi o przekaz i komponowanie, do tego dodajmy spore umiejętności i obraz tego grania mamy gotowy.
Słucham tego materiału z dużą przyjemnością i pozwalam, żeby muzyka mną zawładnęła. Zanurzam się w "Strefę mroku" poprzez "Otchłań czasu" i odczuwam "Ból istnienia" w "Sercu doliny".