1. Blood Curse
2. Pain And Rapture
3. Deadspeak
4. To Praise, To Bless, To Preach
5. Militis Fidelis Deus



Evangelist to doom metalowy zespół, który powstał w 2008 i pochodzi z Krakowa. Ciekawostką jest niewątpliwie fakt, iż nie wiadomo kto w tym zespole gra. Nie żartuję, pełna powaga - muzycy pozostają anonimowi. Album zatytułowany "Doominicanes" to ich drugi krążek w dyskografii. Pierwszego (opatrzonego tytułem "In Partibus Infidelium") nie słyszałem, więc jakichkolwiek porównań nie będzie. To tyle tytułem wstępu i przechodzimy do muzyki.

Doom metal według Evangelist niesamowicie przypadł mi do gustu. Takie granie niesamowicie mi pasuje - jest podniośle, patetycznie i momentami wręcz epicko. Poszczególne utwory ciągną się niemiłosiernie, ale na szczęście aranżacje są na tyle bogate, że nie ma chwili nudy, czy oczekiwania na jakąś zmianę. Taki właśnie doom trafia do mnie bez dwóch zdań. Jest majestatycznie, dosyć ponuro i grobowo. Tak jak lubię.

"Doominicanes" to ledwo pięć kompozycji, ale trwające prawie trzy kwadranse, więc jest spora ilość muzyki do przetrawienia. Nie da się ukryć, że za tym graniem muszą stać nieprzypadkowi muzycy... sporo w tym wszystkim kunsztu i wyrafinowanego - doomowego - smaku. Spore zróżnicowanie w obrębie jednej kompozycji i sporo kombinowania na tym przecież dosyć wąskim poletku.

Spore uznanie należy się muzykom za utwór zamykający ten album, czyli "Militis Fidelis Deus". Jest to prawie trzynastominutowa (!) epicka opowieść o chrześcijańskich krucjatach. Niesamowicie rozbudowany numer ze świetnymi orientalnymi smaczkami. Oczywiście jest to mój numer jeden z tego krążka. Do tego dokładam jeszcze świetne sola i generalnie jestem pozamiatany.

Słów kilka o brzmieniu - jak dla mnie jest idealne dla takiej muzyki. Jest dosyć archaiczne, lekko przybrudzone i takie lekko odpychające. Jednym słowem "Doominicanes" brzmi jak należy. Muzycznie jest pierwszorzędnie, sporo ciężkich i dołujących riffów, sekcja elegancko swoje dokłada... w sumie jakbym miał się do czegoś doczepić, to do strony wokalnej. Momentami w górnych rejestrach coś tam mi się lekko gryzie. Ale to w zasadzie jest detal i nie ma co na siłę szukać minusów. Bo i po co?

Dla kogo jest skierowana ta płyta? Banalnie odpowiadając - do doomowych maniaków, to jest oczywiste. Ale nie tylko... fani klasycznego heavy też mogą znaleźć tutaj sporo przyjaznych dźwięków. Przecież każdy czasami potrzebuje chwili wytchnienia i wyciszenia. A muzyka zespołu Evangelist jak najbardziej do tego się nadaje. I to chyba jest dobre podsumowanie. No dobra... pewno wiele osób na to czeka, więc napiszę. Oczywiście jak ktoś lubi Candlemass to po "Doominicanes" może sięgnąć bez obaw.

Piotr "gumbyy" Legieć / [ 06.01.2014 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Evangelist
Doominicanes

Doomentia Records - 2013 r.




8/10




© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!