Jestem fanem Darkthrone. Fanem muzyki ale też postawy przyjętej przez zespół. Cenię sobie płyty stanowiące o kulcie tej grupy w black metalowym środowisku. Przed wszystkim jednak od pewnego czasu z niecierpliwością wypatruję kolejnych albumów grupy, z wypiekami na twarzy czekając na danie jakie zaserwują nam tym razem Fenriz i Nocturno Culto.
"The Underground Resistance" to album niesamowity. Zdaje się być naturalnym następstwem tego, co zespół rozpoczął kilka lat temu na płycie "The Cult Is Alive". Jest albumem... heavy metalowym! Nie, nie to nie pomyłka. Odniesienia do klasycznego metalu są tu aż nadto zauważalne. Nie oznacza to, że panowie zapominają o swej "czarnej" przeszłości. Nie zmienia to jednak faktu, że chyba nikt nie zdziwiłby się, gdyby nagle okazało się, że album wyszedł w latach osiemdziesiątych spod ręki jakiegoś zespołu z nurtu NWOBHM, zafascynowanego rogatym.
Brudna gitara na początek "Dead Early" daje nam jasno znać, że nie będziemy tu mieli do czynienia z wymuskanym brzmieniem. Riff zamiera i... wchodzi kolejny zaczynając heavy metalową jazdę z odpychającym wokalem Nocturno Culto. Szczególnie w refrenie gitary piłują aż miło, prosty i na wskroś moim zdaniem klasyczny riff. Niespełna pięć minut mija szybko i jest bardzo dobrym "otwieraczem" płyty. Kolejna na płycie "Valkyrie" to rzecz, której początek kieruje moje myśli w stronę Bathory. Świetny akustyczny gitarowy motyw zostaje za chwilę powielony w powolnym, ciężkim riffie, który za chwilę przechodzi w istną heavy-galopadę! Wokalnie udziela się tu Fenriz. Co ciekawe śpiewa czystym głosem, pokazując całkiem niezłe możliwości. Gdzieś w połowie utworu następuje zwolnienie i powrót do początkowego riffu. Jakże proste a jakież potężne! Swoją drogą Fenriz w książeczce do płyty mówi o przejściu i refrenie że "brzmią naprawdę jak stare dobre Helloween z lat 84/85".
A to wszystko po to, aby za chwilę znowu zaatakować w "Lesser Men". Znowu ten odpychający a jednak mający coś w sobie wokal Nocturno... Sporo dzieje się tu gitarowo. Zresztą tak lubiane przeze mnie heavy/thrash metalowe zagrywki pojawiają się na całej płycie. Następna kompozycja to znowu kolej Fenriza na wokal. Jak widać zresztą panowie podzielili się po równo rolą wokalisty - każdy śpiewa z trzech kawałkach na płycie. Dalej znowu Nocturno i robi się zdecydowanie bardziej mrocznie. Trzeba przyznać, że tam, gdzie po mikrofon sięga Ted kompozycje wychylają bardziej w stronę black metalu, w przedostatnim "Come Warfare, The Entire Doom" mamy w pewnym momencie do czynienia z podwójną stopą i dość niezłym hałasem znanym z dawnych dokonań zespołu. Trzon utworu stanowi jednak znowu klasyczny riff i heavy metalowa rytmika.
"Leave No Cross Unturned" - tego trzeba posłuchać. Prawie czternaście minut epickiego heavy/speed/thrash metalu w wykonaniu Darkthrone? Proszę bardzo oto ten utwór. Początkowy riff i "górki" śpiewane przez Gylve'a znowu są wyraźnym sygnałem od zespołu, że heavy metal to ich aktualnie najważniejsza chyba inspiracja. Mamy piękną galopadę, dobrą gitarę, pasujący wokal, solówkę[!] i... zwolnienie w okolicach trzeciej minuty. Robi się wolno, ale przez to potężnie i znowu nieco mroczniej. Atmosfera niepokoju potęgowana jest przez dziwne, niby demoniczne głosy w tle. Na chwilę zostajemy sami z prostym gitarowym riffem i brudnym brzmieniem hi-hatu. Ale utwór toczy się dalej. Kolejna zmiana tempa. Ilu tu się dzieje! I chociaż podstawą jest cały czas ten sam riff to nie czuć bynajmniej żadnego znudzenia. Zresztą jak mówić o znudzeniu, jeśli za chwilę znowu mamy galop! Znamienite, że Fenriz wykrzykuje przed zasadniczym tekstem kolejnej zwrotki: "thrash!". Śmiem twierdzić, że ta kompozycja to jeden z lepszych utworów w całej dyskografii zespołu.
"The Underground Resistance" to album na pewno wyjątkowy. W wywiadach z zespołem czytałem o tym, że chcą wrócić do korzeni ciężkiej muzy. Do najlepszych - ich zdaniem - dla metalowej muzyki czasów lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Tą płytą zespół udowadnia, że nie wypadł rogatemu spod ogona i nie tylko potrafi grać, ale potrafi też bawić się muzyką i konwencją. Wszak tak dzisiaj już nikt chyba nie gra. Ale czy to obchodzi akurat Fenriza i Nocturno? Nie sądzę. A jeśli komuś się to nie podoba... cóż F.O.A.D.
PS. Tradycyjnie już we wkładce płyty otrzymujemy od zespołu kilka rekomendacji co do zespołów, których warto posłuchać. Osobiście bardzo podoba mi się taka forma promocji mniej znanych kolegów po fachu. Szacunek!
Michał / [ 16.12.2013 ]
|