Można spekulować na temat tego, czy Darkthrone idzie do przodu czy do tyłu. Jednak jednego odmówić im nie można - jaj. Bo ile jest zespołów które grają tak naprawdę muzykę dla siebie? Darkthrone po raz kolejny pokazuje, że ma wszystkich w dupie. Bo zapewne lwia część fanów nie takiej muzyki oczekuje od zespołu, który kiedyś był jednym z najważniejszych na scenie "True Norwegian Black Metal". Jaka jest więc muzyka na "Dark Thrones And Black Flags"?
Nie trzeba wielkich umiejętności wizjonerskich by przewidzieć, jaką drogę będzie kontynuował Darkthrone. Jeżeli komuś nie podobał się "F.O.A.D." to niech za tą płytę się nawet nie zabiera. Ciężko powiedzieć, czy płyta ta jest bardziej rock'n'rollowa od poprzedniczki, ze starego stylu nie zostało już niemal nic. Muzykę jaką teraz gra Darkthrone porównałbym do starego, dobrego, pędzonego bimbru, który chociaż może nie z najwyższej półki, ale daje w czapę. I o to właśnie chodzi w tej płycie. Kompozycje są proste jak budowa cepa, brzmienie gówniane, finezji w tym nie ma żadnej, ale o to właśnie chodzi. O prosty, uderzający w mordę, punkowo-heavy metalowy album, który wchodzi do łba niczym stary dobry bimber. Zresztą już same tytuły mówią same za siebie - "Hiking Metal Punx" czy "Norway In September".
Darkthrone po prostu gra swoje, można ich nowego wcielenia nie lubić, ale na pewno należy je szanować. Ci goście naprawdę grają dla siebie. Pewnym novum w stosunku do poprzedniej płyty może być obecność kawałka instrumentalnego, oraz wokale w "Hanging Out In Haiger" kojarzące się jakby z Kingiem Diamondem.
Płyta dla fanów starego klasycznego metalu, bez patrzenia na to co jest modne. Dla mnie rewelacja, muzyka dobra do posiedzenia przy paru piwach w zadymionej spelunce. Daje 7,5/10, oby tak dalej.
Vader / [ 26.11.2008 ]
|