01. Seventh Crusade
02. With A Stranger's Eye
03. Child Of Rock 'n' Roll
04. Pearl Harbor
05. Lost Crucifix
06. Babylon Rise
07. Suicide Rime
08. The Battle Of Jacob's Ford
09. Operation Freedom
10. The Day After Yesterday
11. Jerusalem



Słuchając "Jerusalem" często stawiam sobie fundamentalne pytanie: jak można być tak dobrą płytą? Obecnie bardzo trudno jest nagrać heavy metal tak, żeby z jednej strony nie powtarzać wszystkiego co już było, a z drugiej jednak nie odejść od gatunku w maliny symfonicznego pitu-pitu albo dziwne nowomodne eksperymenty. Astral Doors sprawnie omijają te zagrożenia i tworzą nową muzykę, chociaż mocno zakorzenioną w klasyce gatunku. Naprawdę niektórzy potrafią zróżnicować riffy i dynamikę poszczególnych utworów przy zachowaniu jednolitego brzmienia. Instrumenty są zgrane w bardzo dobrych proporcjach, tak że charakterystyczny wokal nie odwraca uwagi od energicznych gitar, każdy fragment utworu bez względu na dynamikę ma pełne brzmienie i nie potrzeba tu dodatkowych ozdobników i zapychaczy.

Dużą przyjemnością jest słuchać wokalisty, który się nie męczy, tylko robi z głosem co chce. Patrik Johansson wyrasta z hard rockowej tradycji, ale jego wokal ma trochę cięższe brzmienie. Dzięki temu może on śpiewać klasycznie, wyciągać wysoko i przenikliwie, może także zacharczeć czy niemal zaryczeć; może też nadać głosowi dowolny wyraz: niewinny, liryczny, agresywny czy nawet prowokujący i... kobiecy (w słowach nierządnicy babilońskiej w "Babylon Rise"); on może sobie brzmieć jak Dio, może sobie brzmieć jak Chris Boltendahl; on se może jeść Szato, może se jeść ostrygę, może se jeść co chce, a nie twoje rozpaćkane kanapki! Trochę się rozpędziłam, a chodzi o to, że wokalista potrafi głosem zilustrować różne treści i emocje, i za to należy mu się szacunek. Na całej płycie wyraźnie słychać, że autor mocno identyfikuje się ze swoimi tekstami.

"Jerusalem" na pierwszy rzut oka można wziąć za koncept album o wojnach krzyżowych (okładka i 3 charakterystyczne utwory: "Seventh Crusade", "The Battle of Jacob's Ford" i tytułowy), okazuje się jednak, że tematyka pozostałych kawałków jest już bardziej zróżnicowana: współczesne wojny, historia chrześcijaństwa, trochę New Age'u i rock'n'rollowych manifestów. Można by się zastanawiać o co chodzi, poza tym, że autor ma bardzo bogate życie wewnętrzne. Jeśli nawet cały album nie jest konceptem, to ma pewne przesłanie: "krucjaty" cały czas trwają, wszyscy prowadzimy wojny jeśli nie w dalekich krajach to w swoim sercu. Jest jeszcze jeden drobiazg spajający płytę w całość - charakterystyczne frazy często pojawiają się w dwóch rożnych tekstach. Przypadkowa
powtarzalność czy zamysł?

Moją uwagę przykuły szczególnie "Suicide Rime" i "Pearl Harbor". Ten pierwszy to żywy, wpadający w ucho hard rockowy kawałek z cynicznym tekstem, co tworzy świetny kontrast. "Pearl Harbor" w warstwie tekstowej to typowy utwór o historycznej bitwie, natomiast muzyka tempem i strukturą doskonale ilustruje opisywane wydarzenia, łącznie z tym, że nakładające się na siebie gitary bezbłędnie przywodzą na myśl dźwięk startujących i wznoszących się samolotów. I jeszcze na koniec płyty taka wisienka - w zamykającym album utworze tytułowym nie zabrakło solówki gitarowej z tematem zaczerpniętym z muzyki Bliskiego Wschodu.

Przyznaję, że ten album w ogóle mi się nie nudzi. Naprawdę szkoda, że zespół, który wychodzi do słuchacza z profesjonalnym warsztatem i prawdziwymi emocjami ma tak mało fanów w porównaniu z kapelami całkowicie wtórnymi i sztucznymi, których ostatnio nie brakuje na scenie heavy/power metalowej.

Lucy / [ 16.09.2013 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Astral Doors
Jerusalem

Metalville - 2011 r.




9/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!