Fanthrash to zespół którego początki sięgają 1986 roku, a płyta zatytułowana "Duality Of Things" to ich debiut z 2011 roku. Tak, tak... dokładnie. W tym pierwszym zdaniu nie ma jakiejkolwiek literówki, czy pomyłki. Dlaczego aż 25 lat długich trwało wydanie debiutu? Nie mam najmniejszego pojęcia... No ale nie będziemy tutaj filozofować i czym prędzej przechodzimy do materiału zawartego na tym krążku.
Zerkając na nazwę kapeli bardzo łatwo domyśleć się, że mamy do czynienia z thrash metalem. Prawda to. Biorąc pod uwagę staż zespołu - nie ma mowy o klonowaniu najbardziej uznanych nazw w tej szufladce. Zaiste. To teraz odpalamy CD i czekamy na dalszy rozwój wypadków... Narastające intro, które wzbudza lekki niepokój i po chwili solidny lewy prosty w sam czubek nosa. Fanthrash nie pierdzieli się w tańcu tylko od razu ładuje solidnym riffowaniem, mocarną sekcją i dosyć szorstkim wokalem. Muszę przyznać, iż od razu zostałem powalony tym co usłyszałem w kompozycji "Allocation Of The Soul". Oczywiście nie piszę tego tekstu przy pierwszym odsłuchu tego materiału. To nie byłoby przecież zbyt poważne. Jednak tak mniej więcej wyglądało moje pierwsze zetknięcie z tym albumem.
Fanthrash to nie jest tylko thrash... o nie, nie, moi drodzy - dokładamy sporo death metalowego ciężaru, trochę groove też się znajdzie i nie zabraknie progresywnego kombinowania. Z tym ostatnim elementem to proste skojarzenie - nieodżałowany Chuck Schuldiner, oczywiście z późniejszego okresu swojej kariery. Do tego wszystkiego przykładamy świetnie brzmienie (jest dosyć tłusto i bardzo przejrzyście) i kapitalne kompozycje. Mnóstwo gęstych (!) riffów, ciekawych gitarowych zagrywek i łamańców. Zmiany tempa zaskakują niejednokrotnie, do tego jakieś dodatkowe dźwięki gdzieś tam w tle poukrywane. Kapitalna praca sekcji rytmicznej - świetna, momentami dosyć mechaniczna (to zaleta w tym przypadku) perkusja, która momentami wali z mocą karabinu maszynowego. Oczywiście nie ma mowy o jakiejś bezmyślnej młócce. Osobne słówko muszę rzec o solówkach - palce lizać. Ależ tutaj bogato jest, pełno łamańców i popisów (w dobrym tego słowa znaczeniu), oraz co najważniejsze - kapitalnie te sola "siedzą" w swoich numerach (polecam np. solówkową furię w kawałku "Rita From The Hills").
Jeśli chodzi o stronę wokalną, to troszkę jest zbyt monotonnie. Zdecydowanie przydałoby się lekkie urozmaicenie w liniach wokalnych. Jednak nie jest to jakiś wielki zarzut, gdyż muzyka jest tak bogata w różne smaczki (kapitalnie słucha się jej na słuchawkach!), że w zupełności wystarczy atrakcji na których można zawiesić ucho. Wypadałoby coś napisać o poszczególnych numerach... i tutaj mam zagwozdkę co chciałbym konkretnego przekazać. Na pewno jest to niesamowicie równy materiał. Nie ma tutaj jakichś zapchajdziur, czy momentów słabości. Całość jest niesamowicie przemyślana i poukładana z wielkim wyczuciem. Nie potrafię wybrać kawałka, który zrobił na mnie największe wrażenie. Przy każdym mimowolnie ruszam głową w górę i w dół, a nóżka też próbuje dotrzymać kroku bębnowemu. Na pierwszy odsłuch mogę polecić numer "Forced" - chyba najbardziej pokombinowany i połamany.
Naprawdę nie chcę tutaj wpadać w jakiś wielki zachwyt, ale nic na to nie poradzę, iż album "Duality Of Things" tak mocno przypadł mi do gustu. Jest to soczysty kawał technicznie zagranego thrash metalu, ze smakowitymi dodatkami z innych szufladek. Powiem szczerze, że ta muzyka powaliła mnie solidnie. Swoim niesamowitą jakością, spójnością, wewnętrznym klimatem... Cieszy, że tak dobre płyty nagrywają nasze zespoły.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 15.09.2013 ]
|