To już trzeci studyjna płyta Grimlord, którą mam okazję recenzować. Tym razem zespól nagrał... ścieżkę dźwiękową do filmu "Rutterkin", który można sobie obejrzeć w internecie (jeszcze nie widziałem). Poprzednie krążki przypadły mi do gustu z umiarkowanym zachwytem, więc do nowego materiału podszedłem bez większych oczekiwań. Jak to wszystko "wyszło" w praniu? Mogę powiedzieć, iż zgodnie z moim nastawianiem.
Płyta "V-Column" nie zachwyca mnie jakoś szczególnie. Nie mogę też powiedzieć, że nie mogę jej słuchać. W zasadzie jest podobnie jak na dwóch poprzednich albumach. Gdzieś nasze muzyczne światy po prostu niezbyt się przecinają i tyle. Brakuje mi w tym graniu jakiejś myśli przewodniej, czego co by przykuło moją uwagę na dłużej. Owszem, są momenty, gdy robi się naprawdę obiecująco, tak jak w numerach "Posthumous Coronation", "King Is Dead ...", "Mass Delusions & Hysterias" (Slayer się kłania!) czy refreny w "Widerstand". Jednak to za mało jak dla mnie.
Muzycznie mamy na tym krążku kontynuację tego, co zespół prezentował na dwóch poprzednich. Jednym słowem miks chyba wszystkich możliwych gatunków heavy metalu. No może i lekko (albo i mocniej) przesadzam, ale chyba domyślacie się o co mi chodzi? Grimlord po prostu nie gra muzyki, którą można w jakiś konkretny i łatwy sposób zaszufladkować. Dla jednych będzie to atut, ale dla mnie niekoniecznie. Taki muzyczny misz-masz, sporo "dziwnych" wstawek, jakieś miniaturki, klawisze... Dla każdego coś dobrego, można by rzec. Cała płyta brzmi jednorodnie (a na wcześniejszych nie zawsze tak było) i dosyć przyzwoicie. Nie brakuje w tym pomysłu i jakiejś wizji. Jednak jak już napisałem wcześniej - niezbyt to wszystko do mnie dociera. Nie mogę powiedzieć, że to jest słaba muza, czy jakaś niesłuchalna. Nie, nie... po prostu takie mam odczucia i tyle. To granie jest dla mnie zbyt nijakie, żebym słuchał tej muzyki dla przyjemności. Co nie zmienia faktu, że na pewno "V-Column" swoich fanów znajdzie.
Nie wiem... nie potrafię na dłużej zagłębić się w to granie. Gdzieś pojawia się znudzenie i nici z przyjemności. Za dużo jest tutaj numerów przeciętnych, takich które niewiele wnoszą do całości. Doceniam fakt, że Grimlord i Barth od zawsze konsekwentnie podąża swoją muzyczną drogą. Nie patrząc na to co obecnie jest modne, czy na innym topie. Zespół nigdy nie miał aspiracji, żeby podbijać światowe sceny i zachodnie rynki. Za to mamy konsekwencję w działaniu i realizowanie swoich muzycznych pomysłów.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 10.09.2013 ]
|