"Magica" jest wyjątkowym albumem w historii zespołu. I nie chodzi tu bynajmniej o styl grania ani o skład. "Magica" jest koncept albumem, opierającym się o historię stworzoną przez Ronnie'go, którą zresztą możemy się rozkoszować, czytaną przez samego autora, w ostatnim - osiemnastominutowym utworze. Nie mam miejsca by nawet pokrótce przytoczyć jej treść, lecz zachęcam do zapoznania się z nią. Warto. Jest zaiste magiczna i wzruszająca.
Ronnie odszedł od wcześniejszego składu i zatrudnił nowych, zresztą znanych muzyków (Craig Goldy - gitara, Jimmy Bain - bas oraz Simon Wright - bębny). Opłacało się. Album jest utrzymany w klimacie z czasów "Holy Diver". Ronnie Dio daje z siebie absolutnie wszystko. W każdej kompozycji słychać emocje. Brzmienie wokalu, raz stanowcze i buntownicze ("Challis"), innym razem wyciskające łzy z oczu ("As Long As It's Not About Love"), zawsze idealnie dopasowane każdego do utworu i jego przesłania. Znaczenie tekstów rozumie się dopiero po zapoznaniu się z historią "Magiki", dlatego też proponuję właśnie od niej rozpocząć słuchanie albumu.
Riffy gitarowe są mało skomplikowane (np. "Fever Dreams"), miejscami tak proste że aż nudzą, lecz na szczęście rekompensują je dopracowane solówki i perkusja. Ogólnie brzmienie bardzo ciężkie, typowe dla działalności Pana Dio. Niestety zwolennicy agresywnego grania i Maidenowych zmian tempa rozczarują się tym albumem, chociaż warto go przesłuchać dla samego tylko popisu wokalnego. Na uwagę zasługują także klawisze. Polecam w tym miejscu kompozycję "Losing My Insanity", szybszą i melodyjną.
Jedyne, co może się nie podobać, jako że psuje klimat i rozprasza, to wstawki elektronicznego głosu. Ma on symbolizować osoby z przyszłości, które znalazły Księgę Magiki. W tekstach albumu są nazwani "Aliens".
Podsumowując, Dio jeszcze raz udowodnił, że choć przybywa mu lat, to jego duch jest nadal młody i oddany muzyce hard-rockowej.
disOrder / [ 13.07.2003 ]
|