Haures... Wikipedia twierdzi, że to w tradycji okultystycznej sześćdziesiąty czwarty duch Goecji, który jest generałem piekła i rozporządza 36, albo 20 legionami duchów. By go przywołać i podporządkować, potrzebna jest jego pieczęć, która powinna być zrobiona z miedzi. Posiada wiedzę na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, aczkolwiek by zaczął mówić prawdę, to trzeba go zapędzić do magicznego trójkąta... no dobra... koniec wykładu (tjaaa...) i od teraz zajmujemy się samymi przyjemnościami.
Haures to tegoroczny debiutant, gdyż demo "No Mercy" to ich pierwsze wydawnictwo. Otrzymaliśmy trzy kompozycje (ubrane w bardzo optymistyczne tytuły), które usadowione są w melodyjnym death metalu. Mamy tutaj growle (niezbyt ekstremalne) i sporo melodyjnego grania jeśli chodzi o gitary. Od razu zastrzegam, że melodyjny to nie zawsze słodki patataj. Przejdźmy zatem do kompozycji i oczywiście zaczynamy od pierwszej, czyli "Angelus Suicidium". Świetnie rozpędzony (i melodyjny!) riff, oszczędny growl i na koniec perełka - cudownie heavy metalowa solówka, która kończy ten kawałek. Palce lizać. Numer dwa to "There's No Sun" ciut bardziej oszczędny w wyrazie, ukazujący bardziej mroczną stronę zespołu, ale w refrenie mamy typowe "melodyjkowanie". Trójeczka to "Lying In The Grave" w którym zespół pokazuje, iż potrafią być jeszcze bardziej mroczni ( w pozytywnym tego słowa znaczeniu), gdyż tym kawałkiem zrobili mały kroczek w kierunku black metalu.
Jak widać/słychać mamy tutaj kawał ciężkiego grania, które... jest dosyć łatwo przyswajalne. Duża w tym zasługa tych melodyjnych fragmentów i co oczywiste brakiem ekstremy. Wokalnie trzeba przyznać na dobrym poziomie i tutaj gardłowy Samael wykonał dobrą robotę. No i szacunek za polski tekst w "Angelus Suicidium". Instrumentalnie to już ekstraklasa. Świetna praca perkusji, a bas słyszalny dosyć często. Ja najbardziej pochwalę gitarzystów za sporo dobrych, szybkich riffów, no i solóweczki to mi pasują niemożebnie (łoo... ale slangowo mi się napisało). Tutaj się powtórzę i przywołam utwór otwierający to demo.
Cóż więcej? Po raz kolejny przekonałem się, iż w polskim podziemiu nie brakuje utalentowanych muzyków. Cieszy, że młodzież garnie się do grania i posiada umiejętności, które wstydu nie przynoszą. Więcej - sprawiają sporo radości i frajdy. Oczywiście tutaj nie ma co popadać w hura optymizm i głosić prawdy objawione. To dopiero początek drogi zespołu Haures i wszystko co dobre i złe to dopiero przed nimi. Ja nastawiony jestem optymistycznie i mam nadzieję, iż niebawem chłopaki zmajstrują duża płytę, której posłucham z przyjemnością. To tak jeszcze na koniec, dla tych mniej przekonanych - Amon Amarth, wczesne Arch Enemy i In Flames, to niewątpliwe inspiracje dla muzyków Haures.
Piotr "gumbyy" Legieć / [ 20.08.2011 ]
|