01. Alpha Century
02. Forsaken At The Gates
03. Overthrow
04. Adapt Or Die
05. Swine
06. Chatter
07. Dragging My Casket
08. Hopenosis
09. Immortal Wounds
10. Behind The Mask
11. Inhuman Race
12. Omega Wave



O powrocie thrashu do łask i powrocie legend thrashu do życia napisano i powiedziano już tak wiele, że nie będę się bawił w przypominanie. Sylwetki Forbidden też przybliżać nie mam zamiaru (ufam, że nie muszę), a przejdę do sedna, czyli recenzji najnowszego dzieła Amerykanów. Dodam tylko, że ten powrót był jednym z najbardziej oczekiwanych, przynajmniej przeze mnie, ale wiem, że i rzesze innych, którym ekipa grubego Russa nie jest obojętna.

Przed sięgnięciem po ten album miałem duże obawy, czy nie rozczaruję się i czy nie lepiej będzie zostawić w pamięci swojej obraz Forbidden z jego najlepszych czasów i "Omega Wave" sobie nie odpuścić. Obawy moje nie były nieuzasadnione, bo kto oglądał nagrania video z koncertów Forbidden po reaktywacji, mógł być zdziwiony chociażby niską formą wokalną Russa Andersona oraz jego potwornym wyglądem (był pulchny, ale nigdy aż tak gruby!). Russ nie dawał rady przy starych numerach, dostawał zadyszki, a nieziemskie "górki" okazywały się być dla niego wielką trudnością. Po odpaleniu krążka (a wcześniej sprawdzeniu zespołowego myspace'a) moje wątpliwości uleciały z wiatrem. Nie wiem, czy tamte koncerty to zwyczajna zniżka formy, czy to raczej magia studia i techniki komputerowej, ale Russ śpiewa na płycie jak dawniej. Są i mocne, krzyczane partie, ale jest też sporo czystych zaśpiewów i te uwielbiane przez wszystkich piekielnie wysokie piski. Po pierwszym numerze wiedziałem, że jest dobrze. Odetchnąłem z ulgą, bo okazało się, że wydanie sześciu dyszek na płytkę to była dobra inwestycja. Okładka, jaka zdobi "Omega Wave" to doskonałe nawiązanie do debiutanckiego "Forbidden Evil". Wszystko zatem zostało po staremu... no może poza składem. Główne postacie tego przedstawienia są jednak niezmienne, czyli frontman i człowiek odpowiedzialny za kompozycje - Craig Locicero. Bez zmian także na stanowisku basisty. Pozostali członkowie to nowy nabytek, ale ludzie sprawdzeni i doświadczeni. Płytę otwiera bardzo przyjemna, instrumentalna kompozycja "Alpha Century", która od razu przywołała mi skojarzenia z otwierającym ostatni album Testament również instrumentalnym motywem. Dalej jest otwieracz właściwy, bardzo energetyczny i pędzący do przodu "Forsaken At The Gates". Bardzo mocny i świetny thrashowy wałek, który z pewnością zrobi furorę na koncertach. Następnie również świetny "Overthrow", w którym chórki w refrenach nagrali... Chuck Billy i Steve "Zetro" Souza, o czym pewnie nie wszyscy wiedzieli. Ja również dowiedziałem się dopiero z wkładki do płyty. Dalej pędzi na złamanie karku "Adapt Or Die", numer, który zespół udostępnił na długo przed premierą płyty swoim fanom. Całkiem niezły, z dobrymi wokalami i świetnymi refrenami. Najlepszym moim zdaniem kawałkiem na płycie i jednym z najlepszych w dorobku Forbidden w ogóle jest jednak "Dragging My Casket" z fenomenalnym refrenem i doskonale zaśpiewanymi łagodnym, czystym głosem zwrotkami. Do tego świetne sola i nostalgiczny klimat - fantastyczna kompozycja. Dobrych utworów jest jeszcze kilka, ale za długo by je wszystkie opisywać. Jest jeszcze więcej świetnych riffów, doskonałych melodii, które zawsze charakteryzowały Forbidden i jeszcze więcej solówek. Dużo świetnej gry Hernandeza na garach, który już na ostatnim albumie Defiance mocno mnie zafascynował. Poza tym same gary fajnie tu brzmią - akustycznie, bez nadmiaru plastiku, który wciska się teraz wszędzie, gdzie się da - tu jest bardzo tradycyjnie.

Nie wiem ile już zrobiłem obrotów tego krążka, ale było ich sporo i jak na razie nie mam wcale dość. Doskonała to płyta, która bez wstydu może zająć miejsce obok dwóch pierwszych, najlepszych w dyskografii Forbidden. Russ i spółka wrócili w doskonałej formie, a wszystkie obawy pękły jak bańki mydlane. Dla takich powrotów i dla takich płyt warto żyć i zarabiać pieniądze, by móc je potem dobrze spożytkować. Mus!

Atrej / [ 26.12.2010 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




zaskur [ mateolika@wp.pl ] 24-08-2011 | 14:45

zgadzam się w stu procentach z recenzentem. Cały album świetny a Hopenosis powinien być puszczany w radiu zamiast dody - thrash/heavy metalowy hit nad hity ;)






Forbidden
Omega Wave

Nuclear Blast Records 2010 r.




9/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!