01. Parting Of The Ways
02. Infinite
03. Out Of Body (Out Of Mind)
04. Step By Step
05. Twisted Into Form
06. R.I.P.
07. Spiral Depression
08. Tossed Away
09. One Foot In Hell



Od paru ładnych lat jesteśmy świadkami powrotu thrash'u do metalowego mainstreamu. Prawdopodobnie jest to zasługą niezwykle popularnego swego czasu metalcore'a, który garściami czerpał z thrash metalowej tradycji. Nieważne są przyczyny, ważny jest efekt, a ten jest taki, że coraz więcej zakurzonych dinozaurów thrash'owych wyłazi z szafy i nie tylko znowu aktywnie koncertuje, ale również nagrywa nowy materiał. Heathen, Hirax, Whiplash, Exumer, Assassin to może nie ścisła czołówka tego gatunku, wszystkie jednak zaczynały w latach jego największej świetności, wszystkie mają na koncie dobre, a nawet bardzo dobre krążki i niestety wszystkie przepadły jak kamień w wodę wraz z nadejściem lat 90. Ostatnio doszła do mnie informacja, że również Forbidden nagrywa nowy materiał i tu serce zabiło mocniej. Zespół wraz z Death Angel i Vio-lence rozpoczął drugą falę thrash metalu rodem z Bay Area. W erze grunge'u kombinował z brzmieniem, próbując utrzymać się na powierzchni lecz niestety w końcu podzielił los wyżej wymienionych. Teraz okoliczności się zmieniły i droga do powrotu jest otwarta, warto więc przypomnieć sobie Magnus Opus ich kariery, a więc "Twisted Into Form".

Dwa lata zajęło muzykom nagranie następcy debiutanckiego "Forbidden Evil", który dla wielu uważany jest za szczytowe osiągnięcie grupy. Według mnie, dopiero wraz z drugim wydawnictwem muzycy pokazali na co naprawdę ich stać. Muzyka nabrała pewnej klasy i stała się dużo bardziej wysublimowana, w porównaniu do nieokiełznanego i pełnego młodzieńczego buntu debiutu. Początek płyty jest jednym z najlepszych jakie słyszałem w thrash metalu. Akustyczne intro w postaci "Partying The Way" niezwykle płynnie przechodzi w melodyjny riff rozpoczynający "Infinite", by za chwilę przerodzić się w prawdziwy atak na uszy słuchacza. Nie jest to jednak kontrolowany chaos, tak jak to często bywało u kolegów z Niemiec, a bardzo przemyślane i zwarte natarcie, w którym jeden świetny riff pogania następny. Trzeba przyznać, że produkcja jest wyśmienita i cały materiał jest przez to bardzo czytelny. Tempo całego albumu nie jest już tak szalone jak na debiucie. Słychać, że w utworach takich jak tytułowy "Twisted Into Form", "Tossed Away" czy "One Foot In Hell" muzycy postawili bardziej na moc lecz także na mroczny i często wręcz przygnębiający klimat. Zwłaszcza mocno pokombinowany, ostatni na płycie "One Foot In Hell" stał się niejako zapowiedzią przyszłych poszukiwań zespołu. Jeśli chodzi natomiast o swojskie, thrashowe przyłożenie to jest ci go tu dostatek w utworach takich jak wspomniany już "Infinite", "Out Of Body Out Of Mind" czy "R.I.P". Trzeba jednak podkreślić, że nawet pomimo zawrotnej prędkości, utwory te nie tracą nic ze swojej klasy oraz wysokiej jakości, co jest, rzecz jasna, zasługą doskonałego warsztatu muzyków. Jeśli już o nich mowa to warto wspomnieć, że w Forbidden w tym czasie grał nie byle kto. Za bębnami po raz kolejny już zasiadł Paul Bostaph, znany z późniejszej współpracy ze Slayer'em, a za gitarę prowadzącą wziął się Tim Calvert, który po rozpadzie zespołu przeniósł się do Nevermore. Tim jest również współautorem wielu kompozycji i to jemu przypisuje się znaczny progres zespołu. Na koniec zostawiłem sobie prawdziwy diament w szeregach Forbidden, którym jest Russ Anderson. Jego niezwykle charakterystyczny wokal z pewnością wyróżniał się na przeludnionym rynku thrash'owych krzykaczy. Jeśli śpiewanie w tym gatunku uznamy za dozwolone to powinno ono wyglądać właśnie w ten sposób. Nie jest to pianie spod znaku "obcięli mi jaja", lecz kawał potężnego wokalu z odpowiednią dozą metalowej agresji. Ten nieco przy kości jegomość potrafi wydobyć naprawdę niesamowite dźwięki ze swojej gardzieli. Porusza się po skalach niczym kolejka górska, która najpierw pędzi w dół, by po chwili wznieść się na zawrotne wyżyny. Wystarczy posłuchać pierwszego z brzegu "Infinite", by stwierdzić, że facet naprawdę daje z siebie wszystko. Russ doskonale uzupełnia mroczny klimat całości, śpiewając m.in. o zakłamaniu przywódców religijnych i o ciemnej stronie rodzaju ludzkiego, który od zarania dziejów jest skazany na czynienie zła.

Wszystkie elementy składowe sprawiają, że "Twisted Into Form" to jazda obowiązkowa dla każdego szanującego się fana thrash'u, choć nie tylko. Materiał ten jest na tyle zróżnicowany, że nawet ktoś kto z tym gatunkiem miał niewiele do czynienia, znajdzie coś dla siebie. To właśnie różnorodność utworów powoduje, że chce się do tej płyty wracać i za każdym razem odkrywać coś nowego. Uważam, że muzycy Forbidden stworzyli dzieło ponadczasowe, które nawet po niemal dwudziestu latach od swojej premiery wciąż brzmi znakomicie i nie straciło nic ze swego mrocznego blasku (sic!). Dla tych, którzy nie znają proponuję niezwłoczne zapoznanie się z tym materiałem, bo jest to metal co najmniej na miarę "Practice What You Preach" a nawet "And Justice For All". Jestem przekonany, że młodziaki z Trivium czy Shadows Fall nie raz, nie dwa zaczerpnęli to i owo z tego albumu. Nadeszła więc pora by Feniks odrodził się z popiołów i wyznaczył kolejne ścieżki do naśladowania.

Mateusz Zaskurski / [ 13.12.2009 ]




 -  Omega Wave





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Venom [ qwerlkl ] 13-12-2009 | 14:25

Kapitalna płyta bez dwóch zdań.....


Pumpciuś [ tkmmk@o2.pl ] 08-02-2019 | 09:57

Forbidden Evil jednak lepszy.


Pumpciuś [ pumpcius@gmail.com ] 08-02-2023 | 11:04

Debiuy Forbidden Evil jest cudowny, to jedna z najlepszych thrashowych płyt. Dwójka już podobna do Anthraxów itp, taka ułożona. Debiut to dzikośc i agresja plus nisamowita atmosfera. Dójce już tego brakuje.






Forbidden
Twisted Into Form

Combat - 1990 r.




Klasyka



 -  Omega Wave



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!