Pamiętam kiedy w drugiej połowie lat 90-tych zewsząd mówiono o fińskim objawieniu, które z wiolonczel potrafiło wykrzesać rockowe cuda. Chodziło oczywiście o zespół znany jako Apocalyptica, który albumami zatytułowanymi "Plays Metallica By Four Cellos" z 1996 roku oraz "Inquisition Symphony" z 1998 roku zyskał dużą popularność w świecie rocka i metalu. Zespół postawił na oryginalność zbudowaną perfekcyjnym opanowaniem tych nierockowych instrumentów, ale trzeba oddać prawdzie, że duża część komercyjnego sukcesu Apocalyptiki opierała się na tworzeniu nowych aranżacji utworów, które już słyszeliśmy na strunach gigantów. W momencie kiedy zespół zaczął komponować własną twórczość z jego popularnością bywało różnie. Cztery kolejne albumy Apocalyptiki, zawierające przede wszystkim autorskie kompozycje, sprzedawały się nieźle, ale już przede wszystkim w granicach Finlandii (wyłączając kapitalnie przyjęty album "Reflections" z 2003 roku). Raczej trudno było mówić o kryzysie zespołu, ale wraz z biegiem lat jego styl nie wzbudzał już tak ogromnego zainteresowania, a dodatkowo Eicca Toppinen, Paavo Lötjönen i Perttu Kivilaakso wreszcie postanowili przestać łechtać fanów Metalliki i innych grup rockowych. Tym samym ranga Apocalytpiki z miana zespołu oryginalnego i budzącego ciekawość spadła do poziomu, w którym znajduje się większość grup, które albo nagrywają dobre albumy, albo nie. Ozdobniki w tym wypadku nie mają żadnego wpływu. Mniej więcej w takim klimacie powstał siódmy studyjny album grupy zatytułowany symbolicznie "7th Symphony".
Następca albumu "Worlds Collide" z 2007 roku konsekwentnie utrzymuje kierunek, w którym grupa podążyła w okolicach 2005 roku, a zatem na nowym materiale zespołu usłyszymy dużo rockowego brzmienia wydobywającego się spod strun wiolonczelowego trio, grono zaproszonych gości (w liczbie pięciu) i kilka wyalienowanych smyczkowych kompozycji dedykowanych wyłącznie fanom tego instrumentu. Na pewno nowość w muzyce zespołu stanowią utwory, które charakteryzuje duży stopień komplikacji. Może nie przesadzając z ilością wątków umieszczonych w kompozycjach typu "At The Gates Of Manala", "On The Rooftop With Quasimodo" czy "Rage Of Poseidon" to trzeba zauważyć, że Finowie mocno popracowali nad tym aby ich utwory nie były oczywiste od początku do końca, włączając do swojej muzyki dużą ilość zmian tempa, spadków nastroju, gwałtownych przyspieszeń czy hamulców. Przypominam, że to wszystko odbywa się w rytm wiolonczelowych smyczków, tu i ówdzie przy wsparciu perkusisty Mikko Siréna, co potęguje i rozciąga dobry efekt. Oczywiście nie obyło się na "7th Symphony" bez utworów, które stanowią przede wszystkim o fascynacjach twórców Apocalyptiki. Grupa na kolejnym albumie chyba chce wyspowiadać się przed bardziej wysublimowanym gronem fanów, a może przed samym instrumentem? Mam na myśli takie utwory jak "Beautiful", "Sacra" oraz nazbyt ugrzecznione "Broken Pieces". Ten ostatni utwór nagrany jest z dziewczęcymi wokalami Lacey Mosley z Flyleaf, które chyba nieco zjadły ten numer pod kątem spłaszczonych partii, które z niego emanują, a które w zamyśle twórców z pewnością miały pójść w innym kierunku. Za to trzy pozostałe kawałki nagrane przy wsparciu wokalistów są co najmniej niezłe. Zarówno "End Of Me" z Gavinem Rossdale'em z Bush oraz "Not Strong Enough" z Brentem Smithem z Shinedown to prawdziwa rockowa uczta, kapitalnie wyeksponowana przez symbiozę wokalno-wiolonczelową, która pożarłaby niejeden rockowy klasyk. Osobną historię stanowi utwór "Bring Them To Light" nagrany z wokalami Joe Duplanteira z Gojira, które z tego utworu uczyniły metalową miazgę. Fakt, że obecność (charyzma?) tych trzech wokalistów trochę przesłania ideę Apocalyptiki, ale sama myśl, że Finowie mogliby kiedyś pójść na całość i napisać album zapraszając do każdego utworu wokalistę, wydaje się naprawdę atrakcyjna. Grono zaproszonych gości zamyka Dave Lombardo w utworze "2010", w którym swoimi złowieszczymi partiami perkusyjnymi chyba nieco zawstydził stałego drummera Apocalyptiki. Właściwie można by było jeszcze wspomnieć o dobrym brzmieniu rzeczonego krążka, które umożliwia niemalże chirurgiczne wyszczególnienie siły natężenia smyczków fińskiego trio, nawet kiedy do pierwszych linii dochodzą perkusiści czy wokaliści.
"7th Symphony" na pewno nie jest szczególnym dziełem w dyskografii zespołu. Pomysł na funkcjonowanie grupy przestał fascynować dawno temu, ale bynajmniej nie oznacza to, że Finowie powinni porzucić smyczki. Robią swoją muzykę nie używając gitar, a są w stanie dorównać (i przewyższyć) wiele rockowych pomysłów opartych na klasycznym instrumentarium. Apocalyptica nowym albumem umacnia swoją pozycję na scenie rockowej, ale też i chyba potwierdza, że nic więcej już nie da się z niej wycisnąć a może jest inaczej?
Robert Bronson / [ 08.09.2010 ]
|