Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, by skrobnąć recenzję najnowszego materiału Finów. Zawsze jest jednak kiedyś ten pierwszy raz. "Worlds Collide" znalazła się w moim odtwarzaczu raz i drugi, korzystając więc z okazji warto spisać to, co towarzyszyło mi przy odsłuchu nowego dziecka zespołu. Zespołu, na koncert którego czekam dość niecierpliwe, może dlatego, że dotychczas dane mi tylko było widzieć Apocalypticę na wielkich koncertach, ta muza jednak potrzebuje małego klubu, no ale do rzeczy...
Od jakiegoś czasu obserwowaliśmy ewolucję muzyki tej formacji, od coverów Metallicy, poprzez swoje numery, od instrumentalnych kompozycji po gościnne występy z gwiazdami sceny rockowej i metalowej. Wydaje mi się, że wraz z "Worlds Collide" muzycy (i wytwórnia przede wszystkim) chcą by ich płyty traktowano jako coś "normalnego"... muzykę z perkusją, wokalem i... wiolonczelami zamiast gitar. Świadczy o tym fakt, że na płycie zaśpiewało naprawdę kilka wielkich nazwisk. Instrumentalne numery też oczywiście są, ale proporcje znacznie się wyrównały, kompozycje z wokalami nie są tutaj tylko dodatkiem, mają być jeszcze większym "ciągnikiem" w MTV. Numery te stanowią integralną część albumu i kto wie czy w przeszłości Apocalyptica nie nagra płyty bez instrumentalnego kawałka. Niemożliwe? Mam nadzieję, że tak, bo instrumentalne kawałki Finów zawsze górowały nad milutkimi singlami skrojonymi dla MTV.
Jaka jest zatem nowa płyta? Ciekawa, zróżnicowana, uniwersalna ale i troszkę nudna, te słowa chyba idealnie oddają charakter muzyki na "Worlds Collide". Instrumentalne kawałki utrzymane są raczej w melancholijnym klimacie, są oczywiście wycieczki w stronę ostrego łojenia, głównie jednak muzycy po raz kolejny stawiają na emocje, zresztą tytuły: "Grace", "Stroke", "Last Hope" czy "Peace" powinny mówić wszystko. Brakuje mi tutaj troszkę czegoś na kształt "Path", ale pewne rzeczy nagrywa się raz w życiu. Numery z wokalami? Przyznać trzeba, że goście są nieźli, inna sprawa, że takie kawałki jak "I'm Not Jesus" czy "Helden" to po prostu wypełniacze, fakt faktem, mające indywidualny charakter, ale jednak wypełniacze. Kawałki są zróżnicowane i zdecydowanie różne od siebie. Osobiście najbardziej podoba mi się baaardzo przebojowy "I Don't Care" w którym zaśpiewał wokalista Three Days Grace - Adam Gontier. Niby przyjemna rockowa piosenka, ale słucha się tego naprawdę fajnie. "SOS (Anything But Love)" z Christiną Scabbią z Lacuna Coil z pewnością przypadnie do gustu jedynie płci pięknej. Osobiście z wokalami zostawiłbym tylko "I Don't Care" i dał go na singla, no ale nie mnie o tym dyskutować.
Nie wiem jaki cel muzycy z Apocalypticy postawili przed sobą nagrywając ten materiał. Moim zdaniem, podczas sesji padło "chłopaki, zróbmy coś innego". Zaproszeni goście mieli chyba pociągnąć ten materiał. Nie od dziś przecież wiadomo, że radio i telewizja woli ładnie napisane hity od instrumentalnych numerów. Apocalyptica chyba ciut za mocno inwestuje w przyszłość, zapominając o przeszłości. No ale może to jednorazowy wybieg? Z mojej strony 6,5 za numery instrumentalne i "I Don't Care".
Krzysiek / [ 20.10.2007 ]
|