To już trzecia płyta niemieckiego Paradox po reaktywowaniu zespołu w 1999 roku. I o ile po nagranym w 2000 roku "Collision Course", fani musieli czekać aż osiem lat na następny krążek, tak ten materiał dostajemy już rok po poprzedzającym ją "Electrify". Mimo tego, że nigdy nie byłem wielkim fanem tej grupy, do przesłuchania "Riot Squad" przystąpiłem z przyjemnością, poprzednie ich wydawnictwa idealnie trafiały w mój speed-thrashowy gust.
Jeżeli zapoznaliście się z innymi recenzjami opisywanego przeze mnie materiału, to wiecie, że jest ono z każdej strony chwalone. I niestety ja się od innych niczym nie będę różnił, ponieważ również mam zamiar krążek solidnie wychwalić. Po pierwsze - jest ciężko i szybko. Myślę że byłaby to wystarczająca rekomendacja dla wielu metalowców aby zakupić tę płytę, ale że nie jest to jej jedyna zaleta, wymienię jeszcze kilka. Po drugie - znakomite melodie. Jak już wcześniej wspomniałem, nie jest to czysty thrash. Próżno tu szukać młócki, tak przecież uwielbianej przez niemieckie zespoły thrashowe. Praktycznie w każdym utworze jest refren, który da się zanucić. Co więcej, każdy wwierca się mocno w czaszkę i sprawia, że chcemy płyty słuchać raz po raz. A jeżeli już o melodiach mowa, to warto wspomnieć o solówkach. Wielu dodaje do gatunku uprawianego przez Paradox określenie 'techniczny', i jak najbardziej ma to odzwierciedlenie w tym aspekcie muzyki. Sola są naprawdę znakomite, pasują idealnie do utworów. Nad tym wszystkim stoi wokal, który nie jest może nadzwyczajny, ale nie psuje on przyjemności płynącej ze słuchanie 10 fantastycznych kompozycji.
Warto wspomnieć o produkcji - jest bardzo czysta, gitary brzmią mięsiście, a perkusja wali po nerach. Czas spędzony z nową propozycją Paradox z pewnością nie jest stracony. Płyta ta zabierze Was w świąt fantastycznych riffów i wspaniałych melodii. A myślę, że w takim świecie żaden fan metalu nie potrafiłby się nudzić.
s7mon / [ 21.01.2010 ]
|