01. The Heart Beneath
02. Wine In My Hand [Third From The Sun]
03. Wings Of Solitude
04. The Name Of My Bride
05. This Island Earth
06. The Restless Seas
07. Phallic Tantrum
08. A Kiss Or A Whisper
09. Vanity
10. Nemesis
11. Heroes
12. A Descent To Babylon [Babylon Asleep]



Celtic Frost powinien być znany wszystkim ludziom związanym z metalem. Zespół w latach 80-tych zachwycił metalowe środowisko takimi albumami jak "To Mega Therion" czy "Into The Pandemonium". W tamtym czasie wraz z grupami Bathory i Venom, Celtic stanowił pierwszą ligę black metalu. Jednak nie był to black metal taki jaki proponują zespoły pokroju Immortal czy Dimmu Borgir, był to po prostu brudny i czarny jak noc, zagrany z wykopem heavy metal (kiedyś zasłyszałem określenie blacking heavy metal - bardzo trafne). Zespoł rozpoczął swą krucjatę na początku lat 80-tych jako Hellhammer i w 1984 przemianował się na Celtic Frost. Mocno przybrudzone brzmienie, złowieszczy wokal, częste zmiany tempa, doskonałe riffy i dość ciekawe wstawki (elementy symfoniczne, akustyczne, kobiece wokalizy) to cechy charakterystyczne dla ich muzyki. Po wydaniu "To Mega Therion" i "Into The Pandemonium" grupa była na piedestale, a po wydaniu albumu "Cold Lake" spadła z niego z wielkim hukiem. W 1991 roku miała się ukazać płyta typu być albo nie być dla zespołu. "Vanity, Nemesis" bo o niej mowa, sprawila że pozycja Szwajcarów nieco się podniosła, ale nigdy nie powrócili już do czasów dawnej świetności.

Album rozpoczyna "The Heart Beneath", jeden z najciekawszych numerów, zmienne tempo, wspaniałe aranże. Ogólnie na płycie dominują średnio szybkie tempa, kapitalne riffy, których gęstośc może namieszać we łbie no i jedyny w swoim rodzaju brudny wokal Toma Warriora.To brzmienie przywodzi na myśl Venom czy Bathory ale także takie bandy jak bardzo wczesny Attacker i Warlord. Mamy także kilka wstawek, np. kobiece wokalizy czy psychodeliczne skrzypce pod koniec utworu "Heroes". Ogólnie album jest po prostu świetny, jeżeli ktoś lubi takie rzeczy to na pewno znajdzie coś dla siebie. Płyta na pewno nie wchodzi od razu, trzeba jej poświęcić nieco więcej czasu, ale ma w sobie ten magnes, coś co sprawia że z chęcią sięga się po nią kolejny raz i za każdym przesłuchaniem odkrywa się coś nowego.

Ja sam słucham "Vanity, Nemesis" od prawie 10 lat i ta muza wciąż pozostaje dla mnie nie odkryta. I to właśnie nadaje jej ponadczasowy charakter. Grupa po dziś dzień ma rzesze oddanych fanów, mimo iż jest nieaktywna od ponad 10 lat, ale dochodzą słuchy że Tom coś tam dłubie i miejmy nadzieję że Frości powrócą w chwale. Naprawdę warto zapoznać się z tym dziełem. Nie będziecie żałować.

Ralf / [ 04.10.2004 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Celtic Frost
Vanity/Nemesis

Noise - 1990 r.




8,5/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!