Koszmarny Karolek, bohater cyklu opowiadań Francesci Simon pokochałby płytę "Killing Peace" zespołu Onslaught. Koszmarny Karolek jest w chwili obecnej kilkuletnim chłopcem, założycielem tajnego klubu "Purpurowa Czaszka", wśród jego przyjaciół wymienić należy takie indywidua jak Ordynarny Olo, Chciwy Henio, czy Bezwzględny Bolo. Koszmarny Karolek jest osobowością, która całą swą istotą oddaje głębię znaczenia pojęcia "rock'n'roll". Chłopiec prócz utrzymywania towarzyskich kontaktów z podejrzanymi typami, których personalia pozwoliłem sobie przytoczyć powyżej, uwikłany jest w szereg szkolnych afer, a głównym jego zajęciem jest wywieranie zgubnego wpływu na otoczenie oraz eliminowanie z niego osobników nieprzychylnie nastawionych takich jak Wredna Wandzia, Jędzowata Jadzia, a także szkolna wychowawczyni Pani Kat-Toporska.
Koszmarny Karolek jest jeszcze dzieckiem, lecz nie ulega wątpliwości, że za kilka lat, gdy nieco dorośnie zostanie fanem thrash metalu i bez wątpienia zakupi oryginalną wersję płyty "Killing Peace". Człowieka z tak bujną i mroczną przeszłością z pewnością na krążku tym urzeknie niebagatelna moc dźwięków, świeżość i niemal namacalna autentyczność tego, co zespół proponuje zarówno w formie stricte muzycznej jak i w pełnym słowa znaczeniu ideologicznej. Karolek doceni witalność, jaka cechuje poszczególne kompozycje, nie zbagatelizuje także takich walorów jak przebojowość współistniejąca w symbiozie z drapieżnością gitarowych riffów, zwróci uwagę na nadwyrężone przez wpływ napojów wyskokowych dźwięki wydobywające się z gardła wokalisty, nie pomni wreszcie o koncertowym potencjale utworów uzyskanym dzięki aranżacyjnej prostocie.
Koszmarny Karolek, jak nadmieniłem wcześniej w pełni zasługuje na miano anarchistycznego wywrotowca, co potwierdzają także jego rodzice określając swą pociechę jako najkoszmarniejsze dziecko na świecie. Indywiduum takie, z natury swej antypatyczne i egzystencjalnie mało wymagające z pewnością nie zwróci uwagi na fakt, że nowa płyta grajków z Onslaught odkrywczą pozycją nie jest. Zbagatelizuje momentami zbyt nachalną zbieżność "Killing Peace" z elementami dyskografii Slayer czy Exodus, zatracając się w stosunkowo mało wyrafinowanej acz porywającej dynamiką rozrywce.
Koszmarny Karolek oceniłby "Killing Peace" na dziesięć punktów, ja z racji tego, że w dzieciństwie karmiony byłem przygodami Misia Uszatka i z natury grzecznym chłopcem jestem, daję mocne siedem.
Mephisto555 / [ 16.04.2007 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|