01. The Blessing
02. Hellforces
03. Dance With The Demon
04. Sons Of A New Millenium
05. Heavy Metal Desire
06. March For Victory
07. Like A Raptor
08. Guardians Of The Dragon Grail
09. Freedom Heart
10. Fight Forever
11. Nowhere Man
12. Metal Law 2006



Majesty idealnie wpasowało się w niszę, która powstała po odejściu Manowar. Może odejście to nie jest właściwe słowo, jednak Manowar jest, a jakby go nie było. Amerykanie wydają single i DVD, o nowej płycie od dawna nie słychać. True metalowe poletko było zatem "do wzięcia". Majesty szybko wskoczyli w puste miejsce i z każdym kolejnym krążkiem zdobywają sobie całkiem spore uznanie. Dziś coraz więcej się o Niemcach pisze, zazwyczaj w superlatywach. Pamiętam jednak, że jeszcze kilka lat temu Majesty uznawane było za szczyt metalowej wiochy. Cóż, każdy ma prawo do własnej opinii.

"Hellforces", następca udanego "Reign In Glory" ukazuje się w momencie gdy Joey DeMaio i spółka coś tam napominają o nowej płycie. Skończy się zapewne na niczym, w najlepszym przypadku na kilku latach czekania... nie zmienia to jednak faktu, że "koniunktura" na takie granie się przez chwile podniesie. Fani true metalowych dźwięków obudzą się z letargu i to może być dla Majesty szansa. Inna sprawa, że Majesty na "Hellfroces" nieco od Manowar odchodzi! Nowa płyta Niemców, mimo, iż zawiera w sobie po raz kolejny sporo odniesień do amerykańskiej legendy, prezentuje jakby nieco nowsze, odświeżone oblicze formacji. Nie wiem czemu, ale niektóre numery i praca gitar kojarzą mi się z... U.D.O. Z pewnością "swoje 5 groszy" dorzucił tutaj Stefan Kaufmann, który album wprodukował. Jakby tego było mało, w bonusowym "Metal Law" słyszymy... a jakże... Udo Dirkschneidera. Z pewnością nie są to jakieś nachalne skojarzenia, ale pewne dźwięki jakoś mi się wydają znajome. Co jeszcze? Ano jakby więcej tutaj melodii, kompozycje są bardziej przemyślane, poukładane. Zdecydowanie mniej jest patosu, true metalowych killerów w starym stylu (choć takowe też znajdziemy). Krótko mówiąc Majesty chciało chyba odświeżyć nieco styl, nie wiem tylko czy ta zmiana jest aż tak drastyczna, jak wielu głosi. Ja w każdym bądź razie tego nie słyszę. Majesty dalej łoi swoje, są true metalowe teksty, są tytuły "w klimacie". Moc potężnych refrenów i prostackie, ale cholernie metalowe riffy. Jest "ognista" okładka, jest "łorior", są łańcuchy. Jest kicz, kicz i jeszcze raz kicz, jednak ten z wysokiej półki. Ten, który się kocha.

No właśnie, Majesty należy do grupy zespołów, które albo się kocha, albo nienawidzi kulając się jednocześnie ze śmiechu podczas słuchania. Ja nie zapomnę koncertu w warszawskiej Proximie, gdzie Tarek i spółka wyszli mocno przestraszeni, by po 2 kawałku szaleć już na maksa. Polska publika dała radę... nie ma więc sensu martwić się o "Hellforces", krążek znajdzie z pewnoscią swoich odbiorców. Ja w każdym bądź razie polecam. Bo powiedzmy sobie szczerze, któż tworzy takie perełki jak:

We are the metal law, warriors we're fighting
We are the metal law, never we fall
We are the metal law, in the night we're riding
We are the metal law, battalions
Battalions hear our call


Tylko Majesty i... chwała im za to! Hail, Hail Majesty!

Krzysiek / [ 04.04.2006 ]


! Kup Płytę !
www.mystic.pl





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Majesty
Hellforces

Massacre - 2006 r.




8/10




© https://www.METALSIDE.pl 2000 - 2023 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!