Jakoś tak się złożyło, że nowy album Wizard wrzuciłem do odtwarzacza niedługo po powrocie z festiwalu Masters Of Rock 2005. Jak zapewne większość z Was wie, na festiwalu tym zagrał Manowar. No właśnie, zagrał bo nic więcej poza to nie można powiedzieć. Już dawno tak się na metalowym koncercie nie wynudziłem. Niezmiernie się zatem ucieszyłem widząc na biurku nowy, szósty już album Niemców. Miałem nadzieję, że ten "niemiecki klon Manowar" spisze się zdecydowanie lepiej...
Pierwsze kilka przesłuchań "Magic Circle" wskazywało na jedną rzecz - Wizard jakby wrócili do czasów tak lubianej przez metalową brać płyty "Head On The Deceiver". A jak przypominają się czasy tego krążka, to skojarzenia z Manowar oczywiste. "Magic Circle" ma się jednak nijak do tego, co zaprezentował Manowar na Masters Of Rock 2005. To krążek żywy, naładowany energią. Nic tu się nie ciągnie jak flaki z olejem, wszystko ma swoją wymowną siłę. Wizard nie sili się na jakieś cuda, łoi swój czasami prostacki metal aż wióry lecą. Zdaję sobie sprawę, że taka muzyka nie każdemu może podchodzić, nie da się jednak ukryć, że hymny, które prezentuje Wizard na "Magic Circle" uderzają między oczy. Ta muzyka krótko mówiąc ma jaja. Prosto, szybko, ostro. Wystarczy zerknąć na tytuły i wszystko staje się jasne: "Fire And Blood", "Metal", "Circle Of Steel". Z jednej strony kicz, z drugiej ogień, krew i łzy - metal pełną gębą. Granica jak zwykle cholernie śliska i indywidualna dla każdego słuchacza.
"Magic Circle" to idealny przykład, że prosty riff to dobry riff. Nowy gitarzysta formacji, Dano Boland idealnie wpasował się w styl tego, co zespół robił poprzednio. Różnicy nie czuje się ani przez sekundę. Coś mi się wydaje, że obojętnie kto by w tej kapeli grał, Wizard zawsze pozostanie tym samym zespołem. Sven DAnna od lat czuwa, by wszystko szło w dobrą stronę. Wizard od 1995 roku co dwa lata serwuje nam nowy krążek, krążek, który zawsze trzyma poziom. Raz jest lepiej, raz gorzej ale zawsze na poziomie. Nie inaczej jest z "Magic Circle", zapewne tak też będzie i z jego następcą.
Dla kogo zatem ten krążek? Ciężka sprawa, gdyż tak jak już wcześniej wspomniałem, granica między kiczem, a czymś wspaniałym jest bardzo śliska i inna dla każdego. Dla jednych "Magic Circle" będzie wiochą, dla innych albumem niesamowitym. Ja stoję po środku, moim zdaniem nowy album Niemców to kolejny bardzo dobry krążek w ich dorobku. Kolejny zapewne będzie taki sam, ale to już temat na oddzielną dyskusję.
Krzysiek / [ 20.10.2005 ]
! Kup Płytę !
www.mystic.pl
|