01. Perpetual Burning
02. Can't Stop the Rain
03. Everybody Needs Illusions
04. Zombies
05. A Nail in the Head
06. The Rider
07. Dark Side of Mine
08. Way to the Moon
09. Land of Fire
10. See the Light
11. Below



Scream Maker to kapela, w historii której nie brakuje krwi, potu i łez. Liczne zmiany składu, dramy, oskarżenia i niejeden wylany kubeł zimnej wody. To droga od grania w malutkich klubach (w których byliśmy!), po supportowanie największych gwiazd i stworzenie własnego festu. A po trzech bardzo dobrych albumach formacja dostała się pod skrzydła jednego z największych graczy na muzycznym rynku: Frontiers Music. Pod koniec zeszłego roku w barwach tej włoskiej wytwórni ukazała się reedycja "BloodKing", natomiast teraz możemy cieszyć się zupełnie nowym materiałem. Chłopacy nie przynieśli Polsce wstydu?

Otwierający album melodyjny, wpadający w ucho "Perpetual Burning" nie zwiastuje rewolucji, a bardziej powolną ewolucję. Scream Maker ciągle siedzi w przebojowym heavy metalu, ale to już nie te czasy, gdzie bezwstydnie kopiowało się patenty Judas Priest czy Iron Maiden. Co nie znaczy, że całkowicie odcięto się od brzmienia swoich idoli. Galopująca sekcja rytmiczna w "Can't Stop the Rain" od razu budzi skojarzenia z Żelazną Dziewicą. Zwłaszcza, że i Stodolak barwą przypomina tutaj Dickinsona z solowych krążków), a i w "Everybody Needs Illusions" znalazłoby się rozwiązania stosowane przez Harrisa i spółkę. To jednak bardziej już mrugnięcia okiem do fanów niż podstawa tworzenia kompozycji. Inspiracje większymi kapelami są także słyszalne i w innych numerach - choć tu już nie są tak oczywiste. "Way to the Moon" z niemal power metalowymi wstawkami gdzieś tam przypomina Avantasię z późniejszych krążków, a ciężki "Land of Fire": "Awatar" Turbo. No i nie zapominajmy o niemal neo-klasycznej solówce w "A Nail in the Head", której nie powstydziłby się Stratovarius.

Tak, kapela może i czerpie garściami z dobrodziejstw gatunku, ale jednocześnie układa klocki w taki sposób, że to jednak Scream Maker, a nie składanka największych przebojów legend heavy metalu - tym bardziej, że i elementów hard rocka tutaj nie brakuje. Zespół bardzo ładnie aranżuje poszczególne numery: gitary pięknie się uzupełniają i nie ma się wrażenia pustki między poszczególnymi partiami. Warto się wsłuchać w warstwę instrumentalną "Land of Fire", ponieważ nierzadko uda nam się wyłapać z tła znakomite popisy na drugiej gitarze - jak chociażby w "Zombies". Do tego dobre refreny (niektóre jakby stworzone do skandowania na żywo), przyjemne riffy, ciekawe zwolnienia i bardzo dobre solówki - tutaj ciężko się do czegoś specjalnie przyczepić. Oczywiście są kawałki, które wchodzą mniej lub bardziej, ale nawet te słabsze posiadają jakiś element, przez który nie da się ich całkowicie skreślić. "The Rider" jajec nie urywa? Spoko. I tak chciałbym usłyszeć ten kawałek na żywo, bo posiada takie solóweczki, że palce lizać.

A jak z wokalem - zapytacie? Frontman wykorzystuje na najnowszym krążku cały wachlarz swoich umiejętności. Od wysokich partii (jak np. w "Way to the Moon" czy "See the Light"), przez te agresywniejsze (w "Land of Fire" przypomina stylem Tima Owensa), aż do spokojnych i stonowanych (śliczny "Below") - Stodolak nie raz zaskoczy słuchacza. Z angielskimi tekstami także nie ma problemu i nie słychać u niego tego naszego charakterystycznego akcentu. Niestety odnoszę wrażenie, że ktoś dał jednak ciała przy doborze mikrofonu, ponieważ w niektórych fragmentach (refren "Can't Stop the Rain" czy "Everybody Needs Illusions") słychać... szeleszczące dwuznaki. Im słabsza jakość dźwięku, tym mniej rzuca się to w uszy (na teledysku więc tego nie uświadczycie), ale w plikach wysokiej jakości można wręcz odnieść wrażenie, że Sebastian w pewnych momentach... sepleni. A że w 90% materiału wszystko jest w porządku, to wina raczej nie leży po jego stronie.

Na szczęście to tylko drobniutka rysa na całości - taka, którą widać tylko w pełnym świetle i pod określonym kątem. Może delikatnie irytować, ale też i nie wpływa aż tak bardzo na obraz całości. Całości, która jest po prostu porządnie zaprezentowanym heavy metalem. Od "Land of Fire" nie zatrzęsie się muzyczny świat, płyta nie rzuci na kolana gigantów - fani gatunku będą się jednak przy niej bardzo dobrze bawić. Wiadomo, Scream Maker narobił sobie paru wrogów, którzy będą głośno krzyczeć chociażby o braku oryginalności, no ale po co naprawiać coś, co nie jest zepsute? Po co na siłę próbować zmieniać zasady rządzące tą muzyczną krainą? Jest dobrze i tego się trzymajmy. A hejterzy niech sobie dalej hejtują.

Can't Stop The Rain:



Tomasz Michalski / [ 22.08.2023 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Scream Maker
Land of Fire

Frontiers Music - 2023 r.




8/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!