1. Evil 2. Son of a Bitch 3. Ride to Hell 4. Control Yourself (live) 5. Always Be Behind (live) 6. Loser (live) 7. Kill Your Woman in Bed (live) 8. Where You Belong (live)
Zaraz po wydaniu niezwykle interesującej EP-ki "Evil's Message" i koncertówki, której nikt nigdy nie widział... zespół Evil trafił sześć stóp pod ziemię. Przez lata doczekał się on na rodzimej, duńskiej scenie statusu grupy kultowej. Nic więc dziwnego, że po wielu latach "Zło" powróciło do życia (i to dwa razy - a bardziej na stałe w 2017), choć obecnie jedynym członkiem pamiętającym dawne czasy jest Freddie Wolf. Teraz dzięki Mighty Music możemy poznać absolutne początki tej niezwykle ciekawej formacji. Czy "Ride to Hell" zadowoli fanów klasycznego heavy metalu?
Omawianą płytkę podzielić można na dwie części, a tą pierwszą stanowi rzadkie "'83 Demo". Znajdziemy na nim trzy kawałki, w tym dwa, które później trafią na EP (a więc "Evil" i "Son of a Bitch"). Skład nieco "inny" niż na "Evil's Message", gdyż Pete Hurricane jeszcze na basie, natomiast gitarę obsługuje Tommy Strauss, dla którego będzie to jedyne wydawnictwo z Evil. Pod względem technicznym szału nie ma, bo choć materiał zremasterowano w tym samym studio co płyty Tygers of Pan Tang i Mike'a Trampa (ex-White Lion), to szumów tu od groma - aż strach pomyśleć jak zniszczona musiała być oryginalna taśma. Dwa pierwsze utwory już znałem: konstrukcja w gruncie rzeczy pozostała ta sama, choć "Evil" zdecydowanie bardziej zadziornie został tutaj zaśpiewany przez Angela. A, no i "mroczniejszy" głos pojawia się również (choć niepotrzebnie) w "Son of a Bitch" (tak, tytuł jest inny). "Rodzynkiem" jest trzecia kompozycja, a więc przypominająca początkowo "Flight of Icarus" Maidenów "Ride to Hell" - średnie tempo szybko jednak ustępuje w niej typowo heavy metalowym rytmom. Interesujący kawałek, który chciałoby się jednak usłyszeć w nieco lepszej jakości.
Druga część wydawnictwa to wersja audio wspomnianej we wstępie koncertówki, która jako "Live On Stage" ukazała się na VHS w 1985 roku. Występ zarejestrowano 2 lutego w stolicy Danii i zawiera on pięć numerów, których... nie znajdziemy nigdzie indziej! Trzeba jednak wyciągnąć trupa z szafy: jakość nagrań jest koszmarna. Taśma musiała chyba zostać wyłowiona z dna morza, gdyż niekiedy słychać odgłos jej wciągania, a miejscami dźwięk na chwilę potrafi się całkowicie urwać. Do tego nagłe zmiany głośności, za bardzo schowane lub zbyt wysunięte do przodu instrumenty - cały anturaż. Jednocześnie grupa pewnie czuje się na scenie (Pearl Angel ładnie zachęca publikę do szaleństw), a i same kawałki są całkiem niezłe. Dominują oczywiście te szybkie, typowo heavy metalowe kompozycje. Mamy prowadzony przez fajny riff "Always Be Behind", rozpędzający się "Loser", okraszony fajnym refrenem "Where You Belong", czy też totalną zrzynkę z "Burn" Deep Purple: "Kill Your Woman in Bed". Nieco inną parą glanów jest "Control Yourself": średnie, bardziej hard rockowe tempo, niezła, długa solóweczka... i tylko jakość ucieka w siną dal.
Evil to kapela, która miała zadatki na bycie drugim Mercyful Fate, jednak na skutek zbyt szybkiego zgonu została niesłusznie zapomniana. Jasne, może i w Danii nie trzeba tej grupy przedstawiać, ale poza jej granicami znana jest raczej tylko najbardziej wnikliwym znawcom. Samo "Ride to Hell" to interesujący kawałek historii europejskiego heavy metalu, ale z uwagi na jakość zawartych na nim nagrań, polecałbym go tylko w pełni oddanym swej pasji archeologom. Lubicie wykopywać takie diamenty lub znacie kogoś, kto często grzebie w ziemi? Śmiało zamawiajcie, czy to w wersji CD czy też na LP.