01. Przemoc
02. R.T.H.
03. Nie zginaj kolan
04. Czas umiera
05. Arcydzieło zagłady
06. Skaza
07. Kłamca
08. Klatka przeznaczenia



22 lata po swoim ostatnim studyjnym wydawnictwie (a więc dość kontrowersyjnym albumie "Twarze") kultowa formacja Dragon powraca z nowym krążkiem! Obecnie w tej reaktywowanej w 2016 roku grupie znaleźć możemy nie tylko Gronowskiego i Frelicha z klasycznego line-upu, ale także prawdziwego weterana thrash metalu: Krzysztofa Oseta (ex-Kat). Skład marzenie, ale jednak te pierwsze, niezwykle (czy wręcz: przesadnie!) entuzjastyczne teksty poświęcone nowym dźwiękom zapaliły mi czerwoną lampkę w głowie. Czy słusznie? Bo może jednak "Arcydzieło zagłady" rzeczywiście jest prawdziwym... cóż, arcydziełem?

Dragon rozpoczyna tam, gdzie skończył wydanym w 1994 roku albumem "Sacrifice" - zapomnijcie więc o industrialnych, wydanych trochę na siłę "Twarzach". Gronowski i spółka na "Arcydziele zagłady" wraca do thrash/death metalowego łomotu. Z jednej strony wyraźnie nawiązującego do korzeni zespołu, z drugiej jednak bardziej nowoczesnego, nie bojącego się czerpać inspiracji ze świeższych źródeł. Bardzo szybko przekonujemy się, że powrót Dragona nie jest dla picu: mocno rozbudowana, perfekcyjnie wykonana "Przemoc" pokazuje, że stare wilki ciągle potrafią mocno ugryźć. Gronowski wyciąga z kapelusza świetne riffy (a niemal neoklasyczna solówka to miód na uszy), Freddy drze się jak młodzieniaszek, Fazee konkretnie młóci dołem, a praca 24-letniego Mikołaja Toczko budzi prawdziwy podziw. A dalej na krążku gorzej wcale nie jest!

Utwór "Przemoc" zaskakuje jakością wykonania, natomiast pozostałe kawałki na "Arcydziele zagłady" tylko tę wysoką poprzeczkę utrzymują. Na krążku próżno bowiem szukać jakiejś mniejszej czy większej wpadki - wszystko jest dopracowane do najmniejszego szczegółu i nie raz zostaniemy zaskoczeni jakimś fajnym, pojawiającym się tylko na chwilę patentem. Złego numeru więc nie uświadczymy - każda kompozycja jest "jakaś"; posiada charakterystyczny element, dzięki któremu od razu wskoczy nam do głowy. Każdy fan mocniejszej muzy będzie miał przez to innych faworytów. I może nim być melodyjny, okraszony świetnym refrenem "Nie zginaj kolan" (Freddy wokalnie miażdży!), katowsko-balladowy (a napisany nie przez Oseta tylko Gronowskiego) "Czas umiera", czy nawet najdłuższy i najbardziej pokombinowany (oj, czuję że końcówka to będzie petarda na żywo) "Kłamca".

Powroty po latach bywają trudne, ale nowa płyta Dragon pokazuje, że jak się chce, to i "stare dziady" mogą zrobić taki materiał, że głowa mała. Materiał, który (nawiązując do naszego wywiadu z liderem Dragon - ten wkrótce się ukaże) może arcydziełem nie jest, ale "solidnie, dobrze zagranym i nowocześnie zrealizowanym technicznym metalem" już na pewno. "Arcydzieło zagłady" brzmi świetnie, instrumentalnie nie można się tutaj do niczego przyczepić, a 49-letni Adrian Frelich sprawia, że aż włosy dęba stają (a jakież klimatyczne melorecytacje!). I ja naprawdę przepraszam za to, że słodzę tak, że cukrzycy można dostać, no ale co innego mogę zrobić? Może na okładkę ponarzekać?

Arcydzieło zagłady:



Tomasz Michalski / [ 18.02.2021 ]




 -  Unde Malum





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Dragon
Arcydzieło zagłady

Metal Mind Productions - 2021 r.




8,5/10



 -  Unde Malum



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!