W roku 2012 metalowcy z Machinae Supremacy świętowali ukończenie dwóch projektów: piątego albumu studyjnego, zatytułowanego "Rise of the Digital Nation" oraz ścieżki dźwiękowej gry "Giana Sisters: Twisted Dreams" (będącej duchowym spadkobiercą kultowego tytułu pamiętającego czasy Commodore 64). Gdy tylko zobaczyłem soundtrack w formacie cyfrowym jako prezent przy zakupie wersji PC, niezwłocznie sięgnąłem po portfel, uznając iż to będą dwie pieczenie na jednym ogniu. Coś i do zabawy (jak się później okazało, miejscami jest pieruńsko trudno!) i do posłuchania w wolnym czasie. O jakość muzyki nie martwiłem się nawet przez sekundę, no bo czy istnieć mógłby lepszy zespół do zagrania na ścieżce dźwiękowej takiej gry niż kapela, która swoje charakterystyczne retro-brzmienie zawdzięcza układowi SID, znanemu z produktu CBM, członkowie są fanami elektronicznej rozrywki, często występującymi na branżowych eventach, i, wisienka na torcie, której jeden z pierwszych utworów poświęcony został "The Great Giana Sisters" z 1987 roku? To nie mogło się nie udać.
Soundtrack "Twisted Dreams" dostępny jest w dwóch wersjach: cyfrowej i CD. Nośnik fizyczny można było otrzymać jeśli finansowo wsparło się projekt na portalu Kickstarter, gdy jeszcze nosił nazwę "Project Giana" - stąd też jest to pozycja niezwykle rzadka. Zdecydowanie "łatwiejszy" do zdobycia jest format mp3/flac. Moja wersja (a więc ta otrzymana przy zakupie gry zaraz po jej premierze), po rozpakowaniu paczki, oprócz samej muzyki, zawiera w katalogu gotową do samodzielnego wydruku okładkę w dobrej jakości oraz tylną wkładkę. Szkoda, że nie przygotowano grafiki na płytę, no ale widocznie nie można mieć wszystkiego. Obecnie oryginalna ścieżka dźwiękowa nie jest niestety dostępna z "instalką" programu - można ją zakupić tylko i wyłącznie osobno. Kosztuje około ośmiu euro, ale za to dodatkowo zawiera utwory z wydanego we wrześniu 2013 roku dodatku "Rise of the Owlverlord" (trudne do wymówienia słowo, no ale wiecie - główny "zły" jest w końcu sową...).
Producentem oficjalnej ścieżki dźwiękowej gry został Chris Hülsbeck - twórca soundtracku do "The Great Giana Sisters" na C64 - natomiast ona sama podzielona została niejako na dwie instrumentalne części. W pierwszej usłyszymy kawałki, jakby wyrwane z klasycznych gier z końcówki lat 80-tych, w drugiej te same numery zostały wykonane przez Szwedów z Machinae Supremacy i brzmią zdecydowanie mocniej, bardziej drapieżnie. Z uwagi na mechanikę rozgrywki, ich długość musiała jednak pozostać bez większych zmian. Dlaczego? Ponieważ w grze w dowolnym momencie możemy przełączyć się pomiędzy tytułowymi siostrami. Punkowo/metalowa dziewczynka zwiedza sielskie krajobrazy, walcząc z uzbrojonymi zwierzątkami, czemu towarzyszy spokojniejsza część soundtracku. Natomiast po zmianie na bardziej ułożoną część rodzeństwa, widoki ulegają wynaturzeniu, pocieszni wrogowie stają się demonami, a do relaksacyjnej dotąd muzyki płynnie wkradają się ciężkie gitary, pulsujący bas i żywiołowa perkusja nie stroniąca od podwójnej stopy (oczywiście z uwagi na użycie chipu SID, całość cały czas posiada specyficzne retro-brzmienie). To "przejście" pomiędzy stylami robi ogromne wrażenie i pokazuje jak wielką pracę wykonali wszyscy muzycy zaangażowani w projekt. Musieli oni stworzyć poszczególne numery w dwóch zupełnie różnych wersjach, pilnując jednocześnie, aby linie melodyczne idealnie się pokrywały. Wyszło wyśmienicie!
Numery wykonane przez Szwedów są świetne i dobrze się ich słucha nawet po zakończeniu rozgrywki, natomiast przyzwyczajenie do ich charakterystycznego stylu sprawia również, że i z wersji Hülsbecka/Del Priore jest i trochę pociechy. Zanim jednak zabierzecie się do słuchania, to warto najpierw zagrać w same "Twisted Dreams", aby zobaczyć jaki cel przyświecał muzykom podczas prac (nie mówiąc już o tym, że i sama gra jest dobra) - wtedy jeszcze bardziej docenicie cały ich trud. Pytanie tylko czy nie lepiej poczekać na jakąś promocję (najlepszym rozwiązaniem byłby program + ścieżka dźwiękowa) - 35 złotych za sam soundtrack to troszkę dużo, biorąc pod uwagę fakt, że nie jest on jakoś szczególnie długi. Co ciekawe, sama gra w pudełku kosztuje połowę tej kwoty... Czyżby sklep wyczuł "fanowskie" pieniążki?