01. Whisper Me the End 02. Deep Grey Light 03. Inside the Dust 04. The Sun That Dies Above 05. In Hell's Dust 06. Forbidden 07. Burn into the Night 08. All But Faith 09. Follow the Shadows 10. Blood Like Mirror 11. Mist in Your Eyes
Zespół In Hell's Duty powstał w 2013 roku, a jego pierwszym wyjściem do ludzi był, zawierający cztery kompozycje, mini-album "Heaven's Eyes Blind". "Uszyte według najnowszych (najmodniejszych?) standardów" utwory zrobiły na nas pozytywne wrażenie, choć nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że grupa jeszcze nie za bardzo wiedziała na nim, w którą muzyczną stronę pójść. I oto cztery lata po EP dostaliśmy debiutancki album w postaci "Deep Grey Light". Co na nim znajdziemy? Czy chłopaki znaleźli swój własny, niepowtarzalny styl?
Mimo iż wydawnictwo wydane zostało własnym sumptem, to w wersji fizycznej prezentuje się wręcz fantastycznie. Album przyjął formę rozkładanego digipaka, utrzymanego w klimatycznych, szarych barwach. Po jego rozłożeniu, w środku, oprócz samego nośnika oczywiście, znajdziemy dość niepokojący, trudny do odczytania wstęp (musiałem go sobie przepisać na kartkę) oraz wyciąganą z prawej strony książeczkę. W booklecie z kolei: ładne zdjęcie grupy, teksty wszystkich utworów (a to się zawsze chwali!) oraz... rozpikselowany tytuł albumu na samym jego froncie. No bo wiecie: debiut bez jakiejś drobnej wpadki, to nie debiut. Pomimo jednak tego małego mankamentu, "Deep Grey Light" pierwsze wrażenie robi bardzo pozytywne. Jak natomiast wypada ten najważniejszy element, mianowicie sama muzyka?
Chłopaki na swojej pierwszej długogrającej płytce sprawnie mieszają stylistykę rocka z metalem, ale w takich proporcjach, żeby nie przesadzić ani w jedną, ani w drugą stronę. Już pierwszy numer z tego wydawnictwa pokazuje, czego mniej więcej można się po nim spodziewać. "Whisper Me the End" jest nie tylko szybki i przebojowy, ale przy tym i niepozbawiony odpowiedniego pazura. I dalej na płycie jest podobnie: wpadające w ucho kawałki (jak np. "In Hell's Duty" czy "Forbidden") sprawnie balansują na granicy grania komercyjnego a mocnego łojenia, tworząc dzięki temu intrygującą mieszankę. Nierzadko po fragmencie do tupania nóżką wchodzi jakiś mocarny riff, a po żywych rytmach przejeżdża walec z napisem "doom metal" (fajnie ta zmiana tempa wyszła w takim "All But Faith"). Same przejścia pomiędzy tymi, jakże różnymi przecież, stylistykami wychodzą muzykom wyjątkowo naturalnie, pokazując ich talent kompozytorski i aranżacyjny.
Mimo iż na "Deep Grey Light" nie brakuje przebojów i ładnych melodii, to teksty poszczególnych utworów należą raczej do tych gorzkich czy depresyjnych. I rzeczywiście podczas słuchania krążka nierzadko pojawia się nieprzyjemne mrowienie z tyłu głowy; instynktownie czujemy, że coś tu jest nie tak. Muzycy ten apokaliptyczny klimat budują z wyczuciem. Nie tylko wspomnianymi wcześniej zmianami rytmu czy stylu, ale także wprowadzając w niektórych momentach niepokojące klawisze (jak np. w "Deep Grey Light"). Swoje robi też Radosław Żerko, kapitalnie przechodząc (nierzadko w obrębie jednego utworu!) z wysokich partii do fragmentów niemal barytonowych. A gdy po tych, w większości miłych dla ucha, partiach pojawi się pełen bólu, niemal black metalowy wrzask (rewelacyjne zakończenie "Blood Like Mirror"!), to aż włosy dęba stają.
"Deep Grey Light" to, jak sugeruje okładka, płyta na której spotyka się światło i ciemność. To krążek na którym panuje muzyczny dualizm: otrzymujemy wpadające w ucho partie, przebojowe refreny, melodyjne wokale, jak również przerażające krzyki, ciężkie riffy czy wisielcze klawisze. To jednocześnie debiut zawierający muzykę komercyjną, jak i album szalenie ambitny, nad którym (a to widać i słychać!) grzebano przez dłuższy okres czasu. Warto się nim zainteresować, nawet pomimo tego, że większą siłę oddziaływania miałby, gdyby kończył go szalenie klimatyczny "Blood Like Mirror", a nie dynamiczny "Mist in Your Eyes".